Malbork: Morsowanie z rekordzistą Guinnessa
W tym artykule:
Sceny w Zakopanem. Tłum przed kościołem. "Ręce opadają"
Najbardziej rozchwytywany mors w Polsce
"Morsowanie z głową - fakty, techniki, bezpieczeństwo" - dokładni tytuł nosiło niedzielne spotkanie zorganizowane przez stowarzyszenie Malborskie Morsy zarówno dla tych, którzy już zażywają zimnych kąpieli, jak i tych, którzy dopiero chcieliby zacząć, ale mają obawy. Kto miałby je rozwiać, jak nie specjalista pierwszej wody? Gościem specjalnym wydarzenia był Walerian Romanowski - znany mors, propagator zimowych aktywności i rekordzista Guinnessa. Jest Polakiem, który urodził się nieopodal Wilna. Od 25 lat mieszka i pracuje w Polsce. Jest wykładowcą na Wydziale Technologii Drewna Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
- Z Walerianem spotkaliśmy się kiedyś na imprezie rowerowej kilka lat temu, już nawet nie pamiętam gdzie. Później obserwowałem jego działalność, jak zaczął wchodzić w morsowanie. Zorganizował pierwsze mistrzostwa Polski w morsowaniu na Stadionie Narodowym w Warszawie. Dzień wcześniej bił rekord Guinnessa w 12-godzinnej sztafecie w morsowaniu. Ściągnąłem ekipę i w pięciu pojechaliśmy, byliśmy jako support przy tym biciu rekordu, mogliśmy sobie z nim uczestniczyć, wchodzić do wody. Na następny dzień były te pierwsze mistrzostwa Polski w morsowaniu na czas, na których było ponad dwieście osób. Ja wtedy wytrzymałem 60 minut. Walerian był naszym sekundantem - opowiada Albert Witkowski, prezes stowarzyszenia Malborskie Morsy.
Później razem uczestniczyli jeszcze w innych projektach.
Więc się znamy. Dlatego pomyślałem, że fajnie byłoby go zaprosić do Malborka w ramach naszego projektu. Ale to nie jest łatwe, on jest rozchwytywany. Chcieliśmy go zaprosić w typowo zimowym okresie, ale jedyny termin, jaki miał dla nas, to 7 grudnia - dodaje Albert Witkowski.
ZOBACZ TEŻ: Malborskie Morsy rozpoczęły sezon zimowy w Nogacie
Mors musi uczyć się samego siebie
Walerian Romanowski to rekordzista Guinnessa m.in. w przebywaniu pod lodem, w przebywaniu w śniegu, w jeździe rowerem na Syberii w temperaturze minus 50 stopni Celsjusza, 48-godzinnej jeździe na rowerze górskim po trasie typu off-road (przejechał aż 748 km). Mieszkał też np. 100 godzin w komorze termoklimatycznej w temperaturze odczuwalnej minus 60 stopni. Autor książek "Terapia zimnem. Jak morsowanie uszczęśliwia twoje ciało i umysł" oraz "Moja droga do rekordu". Fascynuje go praca z ciałem.
- Uważam, że powinniśmy wykorzystywać ten potencjał z przyrody. To znaczy to zimno, ale też łączyć kąpiele w zimnej wodzie z saunowaniem. Te skrajne bodźce dobrze wpływają na krążenie, na dobrostan organizmu, więc uważam, że powinniśmy łączyć te dwie składowe. Zresztą, teraz słychać, ze mój głos się trochę łamie, ponieważ dopiero wyszedłem z wody, zrobiliśmy sto zanurzeń głowy i czujemy się teraz niesamowicie - mówił nam Walerian Romanowski po morsowaniu w Nogacie.
Temperatura wody w rzece wynosiła w niedzielę (7 grudnia) 3,7 stopnia Celsjusza. Dla tych, którzy na widok morsujących robią wielkie oczy, te nury pod wodę mogą wydawać się ekstremalnym doznaniem.
Ja unikam takich stwierdzeń jak ekstremalne. Trzeba zrozumieć, na co zwrócić uwagę. Zanurzenie głowy powoduje, że ten bodziec jest najmocniejszy. A jak jest bodziec najmocniejszy, to reakcja zwrotna organizmu też będzie mocna. I właśnie ta reakcja zwrotna powoduje, że organizm nasz się mobilizuje i wtedy lepiej się czujemy. Przeważnie mniej chorujemy, zwiększy się odporność, poprawi się krążenie, więc są same zalety - uważa Walerian Romanowski.
Najtrudniej jest zrobić ten pierwszy krok do zimnej, czasem lodowatej wody...
- Oczywiście, że człowiek boi się nowych rzeczy, których nie zna. Dlatego trzeba się zapoznać teoretycznie, jak to zimno wpływa na organizm, jakie są reakcje, żeby w takiej teorii być już przygotowanym. Wtedy, jak wchodzimy do wody i mamy przyspieszony oddech, wiemy, że to się wydarza, że musimy oddech ten wyrównać. Później mamy drżenia mięśniowe. Musimy zrozumieć, z czego wynikają, żeby nie walczyć ze swoim ciałem, które wie, co ma zrobić. Wychodzimy po morsowaniu i też musimy wiedzieć, jakie są reakcje, jak wrócić do normotermii i żeby sobie nie zaszkodzić. Po prostu trzeba wszystko zrozumieć i robić świadomie.
Dlatego człowiek morsujący cały czas musi uczyć się siebie i o zimnie.
- Są książki, są materiały filmowe, które też mam ja na swoim kanale. Prowadzę szkolenia, zajęcia, robimy też badania, więc ta wiedza jest dostępna, tylko trzeba chcieć się edukować - podkreśla Walerian Romanowski.
Zimno, coraz zimniej. "Organizm mnie ciągle zaskakuje"
W przypadku Waleriana Romanowskiego wszystko zaczęło się od innej pasji, którą jest wspomniane już przez prezesa Malborskich Morsów kolarstwo.
- Postanowiłem zrobić wyzwanie w najzimniejszym miejscu na ziemi, w Jakucji. Później były kolejne projekty. Na swoim koncie mam ponad 25 projektów, w większości skończyłem je z rekordami światowymi lub Guinnessa w dziedzinie zimna: zimno w lodzie, w śniegu, pod wodą, więc ten organizm mnie ciągle zaskakuje. A ta ciekawość powoduje, że chcę coraz więcej bardziej poznawać i bardziej rozumieć - tłumaczy rekordzista.
Skoro tak lubi zimno, to w takim razie... jakie jest jego nastawienie do ciepła?
Dzięki temu, że mamy kontakt z zimnem, bardziej doceniamy ciepło. I jak najbardziej przeplatam morsowanie z wejściem do sauny. Więc uważam, że powinniśmy łączyć te czynniki, dlatego że podczas saunowania nasz umysł też się regeneruje i jak się wygrzeje, to już nie pamięta, że był przed chwilą w zimnie, że to zimno było dyskomfortem - odpowiada Walerian Romanowski.
Zanim odbyło się morsowanie, wszyscy żądni wiedzy spotkali się z Walerianem Romanowskim w Szkole Łacińskiej, gdzie ze szczegółami opowiedział o swoich dokonaniach, ale przede wszystkim podzielił się wynikającymi z własnego doświadczenia wskazówkami na temat przebywania w zimnie.
Niedzielne wydarzenie to trzeci i ostatni odcinek projektu realizowanego przez Malborskie Morsy, dotyczącego różnych aspektów bezpieczeństwa na wodzie.
- Pierwsze spotkanie było z dietetykiem i ratownikiem wodnym o tym, jak bezpiecznie korzystać z wody. To był akurat przed rozpoczęciem wakacji. Drugie dotyczyło bezpieczeństwa w kajaku. Spotkanie z Walerianem było taką wisienką na torcie - podsumowuje Albert Witkowski.
Projekt był dofinansowany z budżetu miasta Malborka.
REDAKCJA DZIENNIKBALTYCKI.PL POLECA: Malborskie Morsy dla Zosi Lewandowskiej. Sukces festynu dobroczynnego na kąpielisku. Cały czas trwa zbiórka na Siepomaga.pl
Dołącz do nas na facebooku - Dziennik Bałtycki zaprasza:
"Dziennik Bałtycki" jest na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl w Internecie.