Mandat, kajdanki i skarga - tak wyglądała interwencja bydgoskich policjantów w Inowrocławiu
"Tam jakaś mordzia idzie. Niebieski "Pitbull" - słychać na filmie z kamery na mundurze policjanta. Mundurowi są w radiowozie, jadą ulicą w Inowrocławiu. Chwilę później pada słowo "atak". Słychać, jak policjanci mówią, że pieszy wyraźnie zmienił kierunek marszu na widok oznakowanego samochodu. Radiowóz zatrzymuje się, a do idącego chodnikiem mężczyzny wydane zostaje polecenie: "Stoi, zatrzyma się pan".
To początek interwencji, która ostała przeprowadzona 20 listopada ubiegłego roku. Nagrania z kilku kamer tzw. nasobnych opublikowano na kanale "audyt obywatelski" na YouTube. Policjanci, jak wynika z przedstawionych informacji, są funkcjonariuszami bydgoskiej komendy, służą w wydziale prewencji.
Nie reagował na sygnały?
Zatrzymany mężczyzna dopytuje, co jest powodem zatrzymania. Słyszy polecenie, by podszedł "pod samochód", czyli by zbliżył się do radiowozu. Mężczyzna po chwili podchodzi, jednak jeden z policjantów twierdzi, że polecenie nie zostało wykonane. Funkcjonariusz oświadcza zatrzymanemu, że powodem interwencji jest jego zachowanie, iż rzekomo zaczął iść w innym kierunku, kiedy zobaczył policyjny samochód. Mało tego, miał nie zareagować na sygnały "świetlne i dźwiękowe". Przy czym na nagraniu nie słychać syreny policyjnej.
Dalej zatrzymany zostaje skuty kajdankami za plecami i wprowadzony do radiowozu. Tam następuje przeszukanie jego kieszeni i innych elementów odzieży. Mężczyzna wyjaśnia, że po prostu szedł do domu. Informuje policjantów o bólu, jaki czuje na nadgarstku prawej ręki, a który powodują kajdanki. Policjanci nie reagują na to, z ust jednego z nich pada stwierdzenie, że mężczyzna zachowuje się jak dziecko.
Zatrzymany dowiaduje się, że zostanie ukarany mandatem w wysokości 500 zł, ale nie przyjmuje go. Ostatecznie, kiedy policjanci kończą wypisywanie dokumentów, zatrzymany zostaje wyprowadzony z radiowozu i zdejmowane mu są kajdanki. Na jego nadgarstku widać otarcia.
Po zakończonej interwencji mężczyzna zwrócił się do prokuratury o udostępnienie mu nagrań z policyjnych kamer. Uzyskał do nich dostęp w maju tego roku.
Były rozmowy dyscyplinujące
O komentarz w sprawie działań podjętych przez policję w Inowrocławiu jesienią ubiegłego roku, zwróciliśmy się do Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
- W wyniku podjętej interwencji policjanci ocenili, że w związku z popełnionym wykroczeniem nałożony zostanie mandat. Zgodnie z procedurą pouczono obwinionego o prawie do odmowy przyjęcia mandatu, z czego mężczyzna skorzystał. W związku z tym sporządzono wniosek o ukaranie do sądu za wkroczenie - mówi mł. insp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa KWP w Bydgoszczy.
Jak się okazuje, zatrzymany złożył oficjalną skargę na działania policjantów. Konsekwencją tego było przeprowadzone postępowanie skargowe, o którego wyniku
"poinformowano osobę skarżącą".
- Niezależnie od tego do prokuratury w Inowrocławiu przekazano materiały wraz z nagraniem z kamer policjantów, z tej interwencji, celem oceny - dodaje Monika Chlebicz.
Rzeczniczka odnosi się również do pytania o ocenę działań podjętych przez policjantów w Inowrocławiu. W odpowiedzi zaznaczyła: "W naszej ocenie policjanci prawidłowo wykonali czynności podejmując interwencję wobec mężczyzny, którego zachowanie wzbudziło ich podejrzenia. Użycie przez policjantów środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej oraz kajdanek uznano za uzasadnione i zgodnie z przepisami".
- Niemniej - dodaje Monika Chlebicz - w naszej ocenie, kajdanki należało zdjąć w momencie, gdy ustała przyczyna, dla której ich użyto, co oznacza, że założone były za długo. Jak wynika z nagrania policjanci, pomimo żądania mężczyzny o ponowne przedstawienie się, nie zrobili tego, co uznano za nieprawidłowe.
W wyniku przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego z dwoma policjantami przeprowadzono rozmowy dyscyplinujące, a dwóm udzielono instruktarzu.