Matka skatowanego Szymonka na wolności. Odsiedziała 13 lat
Matka Szymonka wychodzi na wolność
Beata Ch. opuściła więzienie. Sprawa została zakończona i wobec kobiety i jej partnera nie toczy się żadne postępowanie. Jarosław R., ojciec Szymonka, skończy odbywać karę w grudniu 2027 roku. Kobieta jeszcze za kratami zmieniła imię i nazwisko.
W Polsce niektóre osoby po odbyciu wyroku mogą liczyć na ochronę, szczególnie jeśli ich bezpieczeństwo jest zagrożone. Czy służby zdecydują się na takie rozwiązanie wobec matki chłopca?
– Są przepisy umożliwiające objęcie osoby ochroną policyjną, ale dotyczy to przede wszystkim świadków lub osób pokrzywdzonych w danej sprawie. W takich przypadkach ich status procesowy może uzasadniać zastosowanie ochrony. Jednak w omawianej sytuacji nie ma ku temu podstaw – wyjaśniał nam prok. Paweł Nikiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.
O nadzorze nad osobą, która odbyła prawomocny wyrok pozbawienia wolności, decyduje sąd. W przypadku Beaty Ch. taka decyzja nie zapadła. Wyjaśnia aspirant sztabowy Adam Jachimczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
– Policja nie nadzoruje takiej osoby, ponieważ odbyła ona już prawomocnie zasądzoną karę. W niektórych przypadkach otrzymujemy z zakładu karnego informację, że osadzony wychodzi na wolność i będzie przebywać pod wskazanym adresem. Wówczas taka informacja trafia do lokalnej jednostki policji i dzielnicowego danego rejonu – tłumaczy funkcjonariusz.
Beata Ch. zmieniła nazwisko
Beata Ch. z mediami nie chce rozmawiać. Informację "Dziennikowi Zachodniemu" przekazała nam placówka w Grudziądzu, gdzie kobieta odsiaduje wyrok.
— Informacje takie mogłyby zostać udzielone wyłącznie po uzyskaniu zgody osoby, której dotyczą, a osadzona nie wyraziła zgody na udzielanie informacji na temat jej osoby oraz podejmowanych wobec niej decyzji — poinformowała kpt. Karolina Goss, rzecznik prasowy Dyrektora Zakładu Karnego w Grudziądzu.
Serwis internetowy dziennika "Fakt" skontaktował się natomiast z babcią zamordowanego Szymonka. Zenobia R. opowiedziała, jak tęskni za zmarłym wnuczkiem oraz jego siostrami, które przebywają obecnie w rodzinie zastępczej.
Z jej słów wynika, że Beata Ch. zmieniła imię i nazwisko. W liście do matki Radosław R. napisał, że jego niedoszła synowa Beata nazywa się teraz Lena.
Mały Szymon znaleziony w Cieszynie
19 marca 2010 roku w stawie hodowlanym w Cieszynie znaleziono zwłoki małego chłopca. Zdjęcia bezimiennego, jasnowłosego dziecka ubranego w bluzę, spodnie i kurteczkę obiegły wszystkie media w kraju. Mimo to przez dwa lata nie udało się ustalić jego tożsamości. Dopiero w 2012 roku okazało się, że chłopiec z Cieszyna to około dwuletni Szymek z Będzina. Kluczowe w rozwiązaniu sprawy okazały się informacje przekazane przez sąsiadkę rodziny chłopca.
Ojciec Szymona, Jarosław R., miał kilka pomysłów na pozbycie się zwłok syna. Rozważał m.in. upozorowanie porwania przed jednym z marketów, spalenie ciała w piecu albo zamurowanie go w piwnicy. Jego partnerka nie zgodziła się na te rozwiązania, dlatego wspólnie postanowili wywieźć zwłoki. Martwego Szymka spakowali do torby i umieścili w bagażniku. W nocy służbowym samochodem, którym wówczas jeździł Jarosław R., pojechali na obrzeża Cieszyna, gdzie Beata Ch. porzuciła ciało nieopodal stawu.
Dziecko zmarło w męczarniach
Śledczy ustalili, że dziecko zostało skatowane. Ciosy spowodowały m.in. pęknięcie jelita cienkiego. Na ciele dziecka widniały liczne siniaki. 42-letni ojciec pobił syna, ponieważ ten go nie słuchał i płakał. Po brutalnym pobiciu chłopiec gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i odmawiał jedzenia. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Wymagał natychmiastowej pomocy lekarskiej, której jednak nie otrzymał. Zmarł trzy dni później.
— Ból towarzyszył dziecku przez cały czas, narastał. To nie była szybka śmierć. Nawet godzinę przed zgonem można było go uratować, gdyby trafił na intensywną terapię — wyjaśniał w trakcie procesu jeden z biegłych.
"Szymonek jest u dziadków"
Rodzice przez cały czas ukrywali nieobecność syna. Gdy ktoś o niego pytał, twierdzili, że przebywa u dziadków. Taką samą historię opowiadali swoim córkom: rocznej Natalce i czteroletniej Wiktorii. Kiedy ośrodek zdrowia wezwał chłopca na szczepienie, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni. Beata Ch. przyprowadziła tam swojego wnuka, aby kontynuować oszustwo.
Nikt nie rozpoznał publikowanego w mediach wizerunku dziecka, ponieważ jego wygląd znacząco się zmienił. Przypomnijmy, że ciało przez blisko trzy tygodnie leżało w stawie, zanim zostało odnalezione. Śledztwo w sprawie umorzono z powodu niewykrycia sprawców. Dopiero w czerwcu 2012 roku do opieki społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która zauważyła, że nie widuje dziecka swoich sąsiadów. Wkrótce potem Beata Ch. i Jarosław R. zostali aresztowani.
Prawomocny wyrok dla rodziców
Beata Ch. z poprzedniego związku ma pięcioro dzieci, które trafiły do zakładów opiekuńczych po tym, jak ich ojciec je porzucił. Kiedy poznała Jarosława R., przeniosła się do niego. On z kolei miał jedno dziecko z wcześniejszego związku, ale został pozbawiony praw rodzicielskich za niepłacenie alimentów. Para mieszkała w wielorodzinnym domu w Będzinie.
Po zatrzymaniu zaczęli przerzucać na siebie winę. Jarosława R. obciążył jednak syn jego byłej partnerki, który zeznał, że ojciec go bił i głodził, przez co trafił do szpitala.
W 2018 roku zapadł prawomocny wyrok: Jarosław R. został skazany na 15 lat więzienia, a Beata Ch. na 13 lat.
Szymon został pochowany kilka dni po odnalezieniu zwłok w bezimiennym grobie w Cieszynie. Pomnik postawili mu obcy ludzie, a pogrzeb sfinansował cieszyński MOPS. Przez wiele lat na jego nagrobku widniał napis: „Chłopczyk żył około 2 lat. Tak bardzo bić chciało twe maleńkie serce, do życia się rwało... Zgasło w poniewierce”. Grób został opłacony do 2030 roku dzięki datkom ludzi.