Moda na pszczoły. Każdy miejski ul zwiększa nadzieję na ratunek
Owadów, nie tylko pszczół ubywa w oczach, zaś ludzkość bawi się w najlepsze na Titanicu. Co ma być to będzie, zaś póki co pszczoły stały się modne. I to nie tylko z powodu wprowadzonego Dnia Pszczoły.
Dla wielu korporacji pszczoły to narzędzie budowania pozytywnego wizerunku. Na dachach wieżowców jak grzyby po deszczu rosną ule. Później fotografie i filmy trafiają na strony internetowe firmy i są rozpowszechniane w mediach społecznościowych. Owady są trendy, zaś mechanizm przekazu medialnego bardzo prosty: dbamy o małe pszczółki i jako nasz klient możesz liczyć na taką samą czy nawet większą troskę.
Być może to tylko przemijający trend wywołany informacjami o wymieraniu pszczół.
Najważniejsze, że działa. Każdy miejski ul zwiększa populację owadów zapylających kwiaty. Moda jest zaraźliwa i kogo nie stać na prawdziwy ul powiesi gniazdo dla dzikich pszczół samotnic. Kosztuje grosze i zmieści się nawet na okiennej ramie i balkonie. To już wymierne korzyści dla całej przyrody. Wreszcie miejski miód okazał się być zaskakująco dobrej jakości. Jest też zysk edukacyjny: mieszczuchy zerkając na prawdziwe pszczoły w realu choć na chwilę oderwą się od wirtualnego świata.