Niewinne zdjęcie może być groźne. Chroń wizerunek dziecka
"Szacuje się, że nawet 50 procent materiałów gromadzonych przez pedofilów pochodzi z serwisów społecznościowych. Ryzyko to nie jest marginalne, ponieważ - jak wskazuje Ministerstwo oraz Akademia NASK - aż 40 proc. rodziców dzieli się w Internecie zdjęciami i filmami, na których przedstawione są dzieci. Część tych aktywności przybiera formę zjawiska określonego jako parental trolling, polegającego na publikowaniu przez rodziców w internecie treści, które kompromitują, wyśmiewają i upokarzają dziecko. Takie działanie umniejsza godności dziecka, czyniąc z niego obiekt żartu, z którego można się naśmiewać bez szczególnych konsekwencji" - pisze do Ministerstwa Cyfryzacji dr Marcin Wiącek.
W obszernym, 6-stronicowym stanowisku adresowanym do szefa resortu, Rzecznik Praw Obywatelskich sygnalizuje nie tylko niepokojące zjawisko promocji wizerunków dzieci w sieci, ale też udziału w tym rodziców, obok wspomnianego parental trollingu, przyjmującego formę "sharentingu". Powołując się na przykłady władz Stanów Zjednoczonych, Norwegii, Australii i Wielkiej Brytanii, które pracują nad zabezpieczeniem nieletnich, RPO pyta administrację rządową o "prace legislacyjne, które stanowić będą adekwatną odpowiedź na dostrzeżone problemy i wyzwania jakie niesie środowisko cyfrowe".
Co to jest sharenting i parental trolling?
- Sharenting, jak wskazuje sam anglojęzyczny termin, to dzielenie się przez rodziców. Choć samo pokazywanie rodzinie i znajomym albumów ze zdjęciami dzieci, ich dyplomów czy innych świadectw sukcesów, towarzyszy nam od pokoleń, to obecny rozwój technologii i sposobów komunikowania się sprawił, że zasięg podobnych działań, na przykład z wykorzystaniem mediów społecznościowych znacząco się zmienił, a przez to może być niebezpieczny. Coraz częściej w sieci szukamy wsparcia w wychowaniu dzieci, ale też chwalimy się ich osiągnięciami i publikujemy materiały np. wskazujące jak wspólnie z nimi spędzamy wolny czas. Często chodzi o dynamiczne i zabawne sytuacje, czasem plażowy niekompletny strój, zdjęcie w majtkach czy nawet na nocniku - wylicza dr Marta Majorczyk, pedagog, doradca rodzinny z poradni przy Uniwersytecie SWPS.
I dodaje: - Współczesne media, gdy nie skorzystamy z odpowiednich zabezpieczeń, pozwalają na nieograniczony dostęp do tych materiałów oraz powielanie ich. To może zostać wykorzystane zarówno przez przestępców, którzy na podstawie informacji zawartych na internetowych profilach nierzadko poznać mogą nie tylko datę urodzin dziecka, szkołę, do której chodzi, zabawki i słodycze czy gry komputerowe, jakie lubi, jak i za kilka lat przez kolegę z grupy rówieśniczej, który złośliwie, prześmiewczo wykorzysta jakąś fotografię, przed laty upublicznioną przez rodzica. Osobną kwestią jest tzw. parental trolling, czyli przesadne relacjonowanie tego, co zrobiło nasze dziecko i zasypywanie informacjami na jego temat, co nie tylko może powodować podobne zagrożenia, ale jest również męczące i irytujące dla odbiorców.
Równolegle z badaniami akademickimi i pracami nad odpowiednimi przepisami prawa, popularność i powszechność w sieci materiałów z udziałem nieletnich nie umyka uwadze policjantów zajmujących się cyberbezpieczeństwem.
- Dzieci mogą nie być świadome ryzyka i konsekwencji z publikowania swojego wizerunku. To na nas - na dorosłych spoczywa obowiązek dbania o ich bezpieczeństwo - podkreśla komisarz Marcin Zagórski, rzecznik prasowy Komendanta Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości (CBZC), który także przestrzega przed publikowaniem w sieci wizerunków podopiecznych, nawet w ramach niewinnego zdjęcia z wakacji.
O czym pomyśleć przed publikacją wizerunku dziecka?
CBZC zwraca uwagę, że fotografie i filmiki mogą wpaść w niepowołane ręce i zostać wykorzystane w celach przestępczych, np. przez pedofili, a także prowadzić do upokorzeń lub po prostu naruszać prywatność, do której prawo mają również osoby przed 18. rokiem życia. Funkcjonariusze zachęcają również, by przed ewentualną publikacją wizerunku zastanowić się: jakiemu celowi ma ona służyć, kto będzie miał do niej dostęp, czy nie zawstydzi ona dziecka i nie narazi na ośmieszenie oraz czy nie zaszkodzi mu w późniejszym, nawet... dorosłym życiu.
- Przede wszystkim rodzic powinien zdać sobie sprawę, że to on jest osobą, która dba o dobro dziecka i jest w pełni za nie odpowiedzialna. Gdy chcę udostępnić innym materiały z wizerunkiem syna czy córki lub innymi informacjami na ich temat, dobrze jest zastanowić się, do kogo powinny one trafić. Warto stworzyć listę takich adresatów - np. dziadków i innych bliskich osób, a następnie przesyłać materiały wyłącznie do nich, czy nawet stworzyć w tzw. chmurze katalog dostępny tylko dla nich - proponuje dr Marta Majorczyk. - Minimum to zmiana ustawień prywatności w portalach społecznościowych, tak by nasze publikacje zamiast być publicznie, trafiały tylko do wskazanych odbiorców jak "bliscy znajomi". Inaczej musimy zdawać sobie sprawę, że upublicznienie w internecie to jak umieszczenie na "wiecznym" bilbordzie czy słupie ogłoszeniowym, bo treści raz opublikowane w sieci w zasadzie nigdy nie giną - przypomina.