Nowa poradnia psychologiczna gotowa. Ale bez sprzętu nie ruszy 1 września
Nowa siedziba Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Gorzowie przy ul. Teatralnej 23 jest już gotowa. Ale wszystko wskazuje na to, że będzie… pusta. Dyrektorka poradni Lidia Pyżyńska we wtorek 24 czerwca podczas sesji Rady Miasta Gorzowa wystąpiła z dramatycznym apelem: brakuje pieniędzy na wyposażenie.
– Nie mamy komputerów, nie mamy sprzętu, nie mamy nawet rolet. Bez tych pieniędzy nie ruszymy. Potrzebuję 400 tysięcy złotych – powiedziała wprost.
Nowa siedziba gotowa. Ale brakuje pieniędzy na wyposażenie w sprzęt
Nowy budynek poradni ma 3400 m.kw. To niemal trzykrotnie więcej niż stara siedziba przy Czereśniowej. W styczniu dyrektorka usłyszała od wiceprezydent Małgorzaty Domagały, że dostanie 800 tysięcy złotych na wyposażenie. Zapewniono ją wtedy, że jeśli zabraknie – „dosypiemy”. Poradnia miała samodzielnie zająć się przetargami i zakupami.
„Zostało mi 16 tysięcy”. Meble pochłonęły niemal wszystko
W maju rozstrzygnięto przetarg na meble. Zgłosiła się tylko jedna firma z ofertą na 784 tysiące złotych.
– Zostało mi 16 tysięcy – mówiła Pyżyńska. – A musimy jeszcze kupić komputery, centralę telefoniczną, rolety wewnętrzne (bo zewnętrznych w zabytku być nie może), zorganizować przyłącze światłowodowe. Potrzebny jest też specjalistyczny sprzęt do diagnozy i terapii dzieci.
Sprzęt z domów, komputery sprzed 18 lat
– Poradnia nigdy nie była przez miasto wyposażona kompleksowo – przypomniała dyrektorka. – Ostatni raz dostaliśmy komputery w 2006 roku z projektu MEN. Wszystko inne to darowizny. Meble zdobywane przez moją poprzedniczkę pochodziły często z prywatnych domów. Środków trwałych w ewidencji mamy… zero.
W poradni pracuje 70 osób, z czego ponad 50 to nauczyciele. Często dzielą się jednym komputerem w gabinecie.
– A komputer to nie luksus, tylko narzędzie. Test ADOS kosztuje 20 tysięcy. Biofeedback – drugie tyle. Testy psychologiczne – po 8 tysięcy. To są rzeczy zużywalne, które trzeba regularnie odnawiać.
Radni PiS: „Dajemy 500 tysięcy”. Skarbniczka: „Nie istnieje taka pula”
Radni Prawa i Sprawiedliwości zadeklarowali, że chcą przekazać 500 tysięcy złotych na wyposażenie poradni. – Nie dostaliśmy wcześniej zielonego światła, ale ta sprawa nie może czekać. Z naszej puli środków przeznaczamy pół miliona – ogłosili.
Skarbniczka Agnieszka Kaczmarek odpowiedziała, że formalnie nie istnieje coś takiego jak „pula rajcowska”.
– Każdy radny może złożyć wniosek do budżetu. Ale środki są już rozdysponowane i bardzo trudno coś dodać w trakcie roku – tłumaczyła.
Emocje w radzie. „Zostaliśmy zwodzeni. Inni dostali, my nie”
Radni nie ukrywali frustracji. – Byliśmy cierpliwi. Czekaliśmy. Ale słyszeliśmy tylko: „nie ma decyzji politycznej” – mówił radny Tomasz Rafalski. – Inni radni już środki przekazali, tylko my nie możemy nic uruchomić. To niesprawiedliwe. Reprezentujemy przecież dużą część mieszkańców.
Radny Roman Sondej wprost zarzucił skarbniczce manipulowanie informacjami. – Od stycznia mówiła pani, żeby spokojnie czekać. A teraz słyszymy, że „nie złożyliśmy wniosków”. To niepoważne – mówił.
Padła też propozycja, by zorganizować spotkanie robocze poza sesją – z udziałem dyrektorki, władz miasta i radnych – i spróbować znaleźć rozwiązanie jeszcze przed końcem wakacji.
„To prowizorka po gorzowsku”. Padają ostre słowa
Radni PiS zgodnie podkreślali, że opóźnienie w doposażeniu poradni byłoby kolejnym przykładem „inwestycyjnej prowizorki”.
– W tej chwili wygląda to tak, co już się staje tradycją Gorzowa, że otwieramy z wielkim hukiem inwestycje, z której się wszyscy cieszą, potem się okazuje, że 90% jest wykonane, a 10% kiedyś się zrobi. I ta prowizorka w wykonaniu służb pana prezydenta niestety trwa najdłużej – skwitował radny Sondej.
Dyrektorka: „1 września poradnia się nie wydarzy”
Na koniec głos jeszcze raz zabrała dyrektorka poradni.
– Nie było moim celem nikogo urazić. Ale sytuacja jest bardzo poważna. Od stycznia mówię o tym samym. A teraz jest czerwiec i zostało mi 16 tysięcy. Jeśli nic się nie zmieni, 1 września poradnia się nie wydarzy. To nie jest groźba. To fakt - podkreślała dyrektor Pyżyńska.
Dodała też, że w razie potrzeby władze miasta będą mogły ocenić to jako dowód jej nieskuteczności. – Jeśli uznacie, że to moja wina, możecie to tak odebrać. Ale ja zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy.