Odpust w kobylańskim sanktuarium. Padły ważne słowa o samotności
Wierni z parafii, ale też pielgrzymi zebrali się w niedzielę, 8 czerwca przed ołtarzem polowym, obok sanktuarium w Kobylance na uroczystej sumie odpustowej z okazji Zesłania Ducha Świętego. Przewodniczył jej ksiądz biskup Janusz Mastalski, a towarzyszyli mu bracia saletyni i kapłani z okolicznych parafii. O oprawę zadbały mażoretki oraz orkiestra dęta Osp Dominikowice, chór parafialny i lokalne zespoły folklorystyczne oraz delegacje druhów.
Setki wiernych wzięło udział w uroczystej sumie odpustowej odprawionej na ołtarzu polowym przy kobylańskim sanktuarium. W tejże parafii to czas odpustu, który tak naprawdę rozpoczął się już w piątek od Drogi Krzyżowej na Łysuli.
Duch pocieszycie, duch prawdy
Biskup poświęcił homilię rozważaniom nad rolą Ducha Świętego w codziennym życiu wierzących.
- Duch Święty to duch prawdy. Duch jest w naszych sercach i możemy zrozumieć prawdę dotyczącą naszych spraw duchowych, ale nie tylko, bo również prawdy o naszym życiu. Być sługą prawdy, to walczyć z fałszem. Żyjemy w czasach, gdy każdego można obsmarować, każdemu można coś wytknąć bez żadnej odpowiedzialności. Doczekaliśmy się czasów, gdy nawet do urzędu skarbowego piszą najbliżsi: siostra na brata, matka na syna. Być sługą prawdy to być jednoznacznym. A tej jednoznaczności w naszym życiu tak bardzo brakuje. Inna postawa w domu, inna poza domem sprawia, że coraz mniej można ludziom ufać – mówił.
I dalej: moi drodzy, ale żeby głosić prawdę, trzeba najpierw poznać prawdę o sobie, o swojej rodzinie. Odwołuję się do doświadczenia starszych: pamiętacie pierwsze miesiące pierwsze lata swojego małżeństwa? Wtedy pierwszy kryzys przychodził w piątym w dziesiątym roku małżeństwa. Teraz przychodzi w pierwszym miesiącu. Dlaczego? Dlatego, że nie potrafimy podejść do prawdy o swojej rodzinie, że nie zawsze ten drugi jest winien. Ile w obecnych czasach jest smutku! Ile niepokoju! Gdy się przegląda młodzieżowe rolki instagramowe, tik-toki, nie mówiąc o iksie czy fejsie, to oprócz różnego rodzaju głupawek, można zobaczyć smutne oczy czternasto, siedemnasto czy dwudziestolatków, którzy boją się wrócić do domu, marzą o rodzicach, którzy się nie kłócą. Nie ma większego przekleństwa dla człowieka, jak samotność. Można żyć w wielopokoleniowym domu i być samotnym i niezrozumianym.
Tutaj szukają pocieszenia
Kobylańskie sanktuarium słynie z pielgrzymek do cudownego obrazu Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Początkowo trafił do pałacowej kaplicy w Kobylance. Źródła historyczne donoszą również, że w grudniu 1681 roku nad kaplicą, widziano kilkakrotnie niezwykłą jasność. Ponieważ w tym czasie nie doszło tam do żadnego pożaru, uznano, że pochodzi ona z obrazu Chrystusa. Aby mógł on być udostępniony wiernym, hrabia Jan Wielopolski w porozumieniu z władzami kościelnymi, zorganizował w 1682 roku, w uroczystość Zielonych Świąt, uroczyste przeniesienie obrazu z kaplicy do kościoła parafialnego.
Wieść o łaskami słynącym Jezusie Kobylańskim zaczęła się szybko rozchodzić. Do Kobylanki zaczęli pielgrzymować okoliczni mieszkańcy, którzy wierzyli, że gdy przez obrazem Ukrzyżowanego złożą swoje zmartwienia i troski, znajdą w końcu pocieszenie.