Ofiary z ludzi u Azteków. Mity, fakty i kontrowersje
Składanie ofiar z ludzi przez Azteków to jedna z najbardziej kontrowersyjnych praktyk w dziejach dawnych cywilizacji. Do dziś historycy spierają się, jak naprawdę wyglądały te rytuały. Czy były to krwawe spektakle znane z filmów i dawnych kronik, czy raczej głębokie, pełne ciszy ceremonie religijne. Źródła są niejednoznaczne, a wiele z nich obarczonych jest europejską interpretacją, która miała podkreślić "barbarzyństwo" ludów Nowego Świata. Jak było naprawdę?
Ofiary z ludzi w kulturze Azteków
Wokół azteckiego zwyczaju składania ofiar z ludzi narosły horrendalne nieporozumienia. W powieściach, filmach, a nawet w niektórych starych książkach historycznych kazano setkom nieszczęśników wdrapywać się po wąskich stopniach piramidy na jej szczyt, gdzie wycinano im serca, a trupy strącano w dół przy niemal ekstatycznych wrzaskach widzów.
Wydaje się, że w rzeczywistości odbywało się to w grobowej ciszy, podobnie jak – podejrzewamy – działo się w innych starych kulturach, na przykład u dawnych Celtów. Widzowie, którzy przygotowywali się do tego wydarzenia, poszcząc, patrzyli jak urzeczeni, trzymając w dłoniach święte kwiaty. W pierwszych dziesięcioleciach istnienia Tenochtitlanu, gdy altepetl dopiero rósł w siłę, w comiesięczne święta składano w ofierze niewiele osób i zawsze traktowano je przed śmiercią jak najświętsze ze świętych.
Po zabiciu ofiary wojownik, który ją pojmał i przeznaczył na ten cel, zatrzymywał jej szczątki (włosy i ceremonialne regalia), które umieszczał w trzcinowej skrzynce na honorowym miejscu w swoim domu. Stały tam do jego śmierci.
Dziewczyna złożona w ofierze
Większość ofiar stanowili mężczyźni, klasyczni jeńcy wojenni. Jednak bywało też inaczej. Na przykład podczas jednego z dorocznych świąt pojmaną na wojnie młodą dziewczynę przyprowadzono z miejscowej świątyni do domu jej zdobywcy.
Gdy ta dziewczyna się tam znalazła, umoczyła dłoń w niebieskiej farbie i odcisnęła jej ślad na nadprożu, robiąc święty znak, który miał przez wiele lat przypominać ludziom o tym, że oddała swe życie w ofierze. Potem odprowadzono ją z powrotem do świątyni i złożono na kamieniu ofiarnym.
Było pradawną tradycją rdzennych mieszkańców nie okazywać strachu przed wrogami; tych, którzy wykazali się taką stoicką postawą, darzono wielkim szacunkiem. Niektórzy przeznaczeni na ofiarę starali się nie ronić łez, ale nie zawsze udawało się je powstrzymać. "Prawdę mówiąc, niektórzy płakali", wspominał świadek takiego zdarzenia.
Aztekowie i ich bogowie
Mexica, tak jak ich sąsiedzi z grupy Nahua, wierzyli, że wszystko zawdzięczają bogom. "Oni nauczyli nas wszystkiego – wyjaśniali później Hiszpanom ich kapłani. – Całujemy ziemię przed nimi, upuszczamy dla nich krew. Spłacamy bogom dług, który mamy wobec nich, palimy kadzidła, składamy ofiary […]. Żyjemy z ich łaski".
Podczas długiej wędrówki z Aztlanu każda grupa Nahua niosła zawiniątka poświęcone swoim bogom; u Mexica były to relikwie Huitzilopochtlego, których strzegli rok w rok, dopóki w końcu nie pogrzebali ich pod stałą świątynią. Inne altepetle przechowywały szczątki boga deszczu Tlaloca lub jego małżonki, "Kobiety w Jadeitowej Spódnicy", jeszcze inne Quetzalcoatla, "Pierzastego Węża", przekraczającego wszelkie granice boga wiatru, nieba i ziemi, szczególnego opiekuna kapłanów.
Niektóre altepetle oddawały cześć Tezcatlipoca, "Dymiącemu Zwierciadłu", kapryśnemu bogu, który w tanecznym korowodzie wodzów i wojowników wiódł ludzi do zmiany poprzez konflikt. Cihuacoatl, "Kobieta Wąż", była znana również pod wieloma innymi imionami, ale zawsze była patronką akuszerek. Często przedstawiano ją z tarczą i włócznią, gdyż pomagała rodzącym kobietom sięgnąć po nową duszę z kosmosu.
Nahua mieli wielu bogów i bogiń o przeróżnych cechach, których znaczenia nie zawsze pojmujemy tak dobrze, jak byśmy chcieli, gdyż w epoce kolonialnej nie pisali o nich swobodnie. Mogli otwarcie przedstawiać swoje dzieje, ale rozprawianie o bogach było niebezpieczne. Wiemy jednak, że podobnie jak w starożytnej Grecji w altepetlach czczono cały panteon, nie tylko bóstwa, które były ich szczególnymi opiekunami.
Dlaczego bogowie żądali krwi?
Bogowie żądali od ludzi, by cenili to, co im dali, i odwzajemniali się ofiarami, które sprowadzały się głównie do upuszczania sobie krwi, ale czasami domagali się złożenia w ofierze największego daru – ludzkiego życia. Gdyby ludzie odmówili, mogłoby to doprowadzić do końca kruchego świata. Taki los spotkał wcześniejsze światy i Nahua nigdy nie zapomnieli, że żyją pod piątym z kolei słońcem.
Prawdopodobnie w zamierzchłej przeszłości ofiarowywali bogom jedno ze swych dzieci. Wydaje się, że zdarzało się to na całym świecie w czasach, kiedy nie znano jeszcze pisma, w którym można by było uwiecznić to wydarzenie.
Na przykład w Biblii Hebrajskiej Chiel z Betel zaczyna odbudowę Jerycha od pogrzebania swego pierworodnego syna pod bramami miasta. Podobnie Geoffrey z Monmouth w Historii królów Brytanii pisze, że Merlin musiał wyperswadować królowi pomysł złożenia go jako ofiary zakładzinowej pod fundamentem wieży. Idea młodzieńca umierającego za swój lud nie była bynajmniej wyłącznym pomysłem Nahua.
Ofiary z jeńców wojennych
Jednak gdy Mexica urośli w siłę, zaczęli składać w ofierze już nie własną młodzież, lecz jeńców wojennych. Zarówno oni, jak i inni Nahua zabijali czasami rytualnie swoich wrogów; spalenie w 1299 roku Kwiatu-Tarczy było tego wymownym przykładem. Teraz byli prawie zawsze zwycięzcami, nie musieli więc już oddawać bogom własnego życia i liczba ofiar stopniowo rosła.
Było to skutkiem wojen i prowadzonej polityki. A jednocześnie nabożnie się modlili, tworzyli piękne, wzruszające wiersze i malowali na ścianach swoich domów muszle, które wyglądały tak realistycznie, że człowiek mógł sobie wyobrazić, iż unosi się w wiecznym morzu, poza mozołem ziemskiej egzystencji.
Źródło
Inspiracją do napisania tego tekstu stała się książka Camilli Townsend Piąte Słońce. Nowa historia Azteków, wydanej nakładem wydawnictwa Rebis (Poznań 2025).