Otłoczyn: Kolejarze ustawili nowy krzyż. Upamiętnia ofiary katastrofy
Wtorek, 21 października 2025 roku, złota polska jesień w najlepszym wydaniu. Na poboczu szosy, przy ścieżce prowadzącej do pomnika ofiar katastrofy z 19 sierpnia 1980 roku, grupa mężczyzn w sile wieku podnosi sześciometrowy stalowy krzyż. Z księdzem na czele ruszają w stronę torów. Idą w skupieniu przez las, który 45 lat temu był świadkiem największej kolejowej tragedii w powojennej historii Polski. Przy pomniku upamiętniającym 67 ofiar katastrofy pod Otłoczynem, ostrożnie kładą nowy krzyż na ziemi. Czekają na dźwig, który pomoże go ustawić. Jest czas, żeby powspominać. Panowie związani związani z Kolejową Izbą Tradycji działającą na Dworcu Głównym są emerytowanymi kolejarzami. W sierpniu 1980 roku wszyscy byli maszynistami. O wydarzeniach sprzed 45 lat nadal mówią ze ściśniętymi gardłami.
Boli od samego patrzenia. Rower aż wyrzuciło w powietrze
- Ten drewniany krzyż pojawił się tu bardzo szybko, już we wrześniu 1980 roku - wspomina jeden z nich. - Parafianie go pilnowali, żeby władza ludowa nie zdemontowała. Jeździliśmy tu jako maszyniści i widzieliśmy, jak w nocy ludzie siedzieli przy ognisku i pilnowali. Głaz pojawił się później, z Olka został przywieziony.
Po torach właśnie przejeżdża pociąg osobowy. Trąbi. Maszyniści stąd zawsze trąbią. To już taka tradycja, którą starsi kolejarze przekazują młodszym. Weterani skupieni wokół izb tradycji na toruńskim Dworcu Głównym dbają też o miejsce pamięci. Kondycja historycznego drewnianego krzyża spędzała im sen z powiek już od dawna. Krzyż się przekrzywił, okazało się, że był już mocno spróchniały. Podczas niedawnych obchodów 45-lecia katastrofy zapadła decyzja o jego wymianie. Później już wszystko potoczyło się bardzo szybko. Katarzyna Streich, pani wójt gminy Wielka Nieszawka, dała znać kolejarzom, że jeden z mieszkańców gminy zrobił swego czasu metalowy krzyż i zaproponował, że gdyby gdzieś takowy był potrzebny, to on chętnie przekaże. Gdy Ludwik Rusinek, bo to o nim mowa, dowiedział się, dokąd krzyż miałby trafić, uczynił to rzeczywiście z wielkim entuzjazmem, ponieważ sam pracował kiedyś na kolei.
- Okazało się, że idealnie pasuje, z panią wójt i księdzem Adamem uzgodniliśmy tylko niewielkie przeróbki konserwację - mówi Bogdan Niewczas, opiekun Kolejowej Izby Tradycji.
Nowy krzyż stanął w miejscu starego. Pozostałościami drewnianego weterana zaopiekował się ksiądz, a w miejscu pamięci ma się jeszcze pojawić tablica ze zdjęciem i informacją na temat pierwszego krzyża.