Perełki motoryzacyjne w Chorzowie. Na rynku zaparkowały zabytkowe samochody! Zobacz ZDJĘCIA z chorzowskich klasyków. Najstarszy jest z 1928
W tym artykule:
Chorzowski Klasyk po raz trzeci. "To jest Motoryzacja przez duże M."
Tu można było zobaczyć spełnione marzenia wielu mężczyzn (choć nie tylko ich). Pod palmy, które niedawno wróciły na rynek w Chorzowie, przyjechały klasyczne samochody. Sobota 31 maja stała się rajem dla fanów motoryzacji w jej dawnej odsłonie.
– Najstarszy model, który można dzisiaj zobaczyć, to Dixi z 1928 roku. To samochód z korbką. Można porozmawiać z właścicielem. Potem mamy modele powojenne aż do 1994 roku – mówi Andrzej Szkuta, wiceprezes automobilklubu śląskiego i komandor zlotu.
Chorzowski klasyk odbył się po raz trzeci. W zeszłym roku samochody pokazywano na kompleksie Sztygarka przy Szybie Prezydent. Oprócz samochodów przyjechało tu sporo motocykli, a nawet zabytkowe rowery. Miłość do motoryzacji to nieraz tradycja pokoleniowa.
– Wywodzę się z motoryzacyjnej rodziny. Mój ojciec miał warsztat od 1964 roku, ja go prowadzę dalej – mówi Grzegorz Szaton ze Świętochłowic.
Sam siada za kierownicą Triumpha Roadstara 2000 z 1949 roku. Jak wskazuje sama nazwa pojazdu, wyprodukowano zaledwie dwa tysiące sztuk tego samochodu. Kierownica po prawej stronie jasno wskazuje, że powstał w Wielkiej Brytanii.
– To jest Motoryzacja przez duże M. Dzisiejsza to właściwie komputery na kołach. Aby prowadzić taki samochód, trzeba mieć umiejętności i dobrą koncentrację. Biegami sterujemy przy kolumnie kierownicy, nie ma systemów wspomagania i trzeba trochę siły włożyć w prowadzenie tego samochodu. To po prostu walka – śmieje się pan Grzegorz.
"Jeżdżąca kanapa"
Na Chorzowskim Klasyku dominowały europejskie modele, ale pojawił się także amerykański krążownik szos. Wyróżniał się nie tylko charakterystyczną sylwetką, ale także rozmiarem.
– To typowy krążownik. Ma 5,55 metra długości, 2 metry szerokości, 2 tony wagi oraz 270 koni mocy. W Europie w tych czasach przeciętny samochód miał około 4 metrów długości oraz 1,4 do 1,6 metra szerokości - tłumaczy Zbigniew Jezierski właściciel DeSoto Fire Flite z 1957 roku.
Jego krążownik ma pod maską silnik aż 5,6 litra pojemności, przy czym jak wskazuje przeciętne europejskie modele z tego czasu miały zaledwie litr. Przejażdżkę swoim samochodem porównuje do podróżowania "jeżdżącą kanapą".
"Udało mi się spełnić marzenie"
Na zlocie nie zabrakło jednak fanów rodzimej motoryzacji. Paweł Ignasiak miłość do Fiata 125p odziedziczył po ojcu, który kiedyś sam jeździł takim egzemplarzem.
– Duże fiaty niestety wyginęły z polskich dróg. Kiedyś jeździłem na zloty, kupowałem małe modele, fotografowałem się. Trzy lata temu udało mi się spełnić marzenie i kupić swojego – dzieli się z nami pan Grzegorz.
Jak wspomina, ciekawym przeżyciem była dla niego współpraca ze studentami z Katowic, którzy kręcili etiudę filmową. Samochód pana Grzegorza spędził cały dzień na planie.
Nie tylko dostojne, ale i wściekle szybkie
Na zlocie obecne nie były tylko dostojne pojazdy, lub niosące spory ładunek sentymentalny. Sportowe kabriolety, stare, pomarańczowe porsche – nie były dziwnym widokiem na zlocie na rynku w Chorzowie. Atrakcją była także rajdówka sprzed ponad dwóch dekad.
– To Focus ST. Samochód kupiłem już częściowo zrobiony. Ścigał się w wyścigach górskich. Ma pełną specyfikację Mistrzostw Polski – mówi Arkadiusz Skorupa, który ściga się swoim fordem w rajdach.