Pierwsi Polacy w Auschwitz. Zapomniani świadkowie piekła
Pociąg wypełniony 728 polskimi więźniami politycznymi wyruszył z Tarnowa 14 czerwca 1940 roku do nowo utworzonego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Był to pierwszy masowy transport, który zapoczątkował funkcjonowanie najbardziej znanego nazistowskiego obozu zagłady. Więźniowie podróżowali wagonami trzeciej klasy, nie wiedząc, że wielu z nich już nigdy nie zobaczy domu. Geneza obozu Auschwitz
Selekcja więźniów do pierwszego transportu
Ludwigowi Hahnowi, komendantowi SD i policji bezpieczeństwa w dystrykcie krakowskim, przypadło zadanie wytypowania więźniów do pierwszego transportu do Auschwitz. Niemcy wybrali siedemset pięćdziesiąt trzy osoby z więzienia w Tarnowie, jednak ostatecznie tylko siedemset dwadzieścia osiem dotarło do obozu. Jeden więzień został wycofany z transportu tuż przed załadunkiem do wagonu, a losu pozostałych dwudziestu czterech osób nie udało się dotąd wyjaśnić.
Znaczną część transportu stanowili młodzi ludzie aresztowani podczas akcji AB wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji. Hans Frank, Generalny Gubernator, nakazał wiosną 1940 roku przeprowadzenie nadzwyczajnej akcji pacyfikacyjnej skierowanej przeciwko polskim elitom społecznym i osobom zaangażowanym w rodzący się ruch oporu. Część zatrzymanych podczas tej akcji miała zostać rozstrzelana, jednak niektórych skierowano do obozów koncentracyjnych jako więźniów politycznych.
W transporcie znaleźli się także ludzie schwytani podczas prób nielegalnego przekroczenia granicy Generalnego Gubernatorstwa ze Słowacją. Chcieli oni przedrzeć się na Węgry, aby następnie dotrzeć do Armii Polskiej we Francji i Wielkiej Brytanii. Wśród deportowanych byli również duchowni katoliccy, działacze polityczni oraz niewielka grupa Żydów aresztowanych w różnych obławach i łapankach.
Transport obejmował głównie mieszkańców południowej Polski, choć więźniowie pochodzili z różnych regionów kraju. Według badań 81 % deportowanych nie przekroczyło trzydziestego roku życia. Byli wśród nich gimnazjaliści, studenci, wojskowi z kampanii wrześniowej, prawnicy, nauczyciele i robotnicy.
Przygotowania do deportacji w czerwcu 1940 roku
13 czerwca 1940 roku w godzinach popołudniowych rozpoczęły się bezpośrednie przygotowania do transportu. Niemieccy strażnicy wywołali z cel wyznaczonych więźniów i załadowali ich na samochody ciężarowe. Kolumna pojazdów wyruszyła z więzienia w kierunku żydowskiej łaźni przy placu Pod Dębem, gdzie więźniowie mieli zostać poddani dezynfekcji i kąpieli.
Procedura trwała całą noc, ponieważ przez budynek przechodziło ponad siedemset osób. Więźniowie nie wiedzieli, gdzie zostaną przewiezieni następnego dnia. Niemcy zachowywali tajemnicę co do miejsca docelowego transportu, co potęgowało atmosferę niepewności i strachu wśród deportowanych.
O świcie 14 czerwca strażnicy wyprowadzili więźniów z łaźni i uformowali ich w kolumnę marszową. Silna eskorta policji niemieckiej otoczyła przygotowany już pochód, który miał przejść przez wyludnione ulice Tarnowa do dworca kolejowego. Mieszkańcy miasta otrzymali zakaz wychodzenia z domów i mogli obserwować ponury marsz jedynie zza okien swoich mieszkań.
Kolumna więźniów ruszyła ulicą Wałową, a następnie Krakowską w kierunku rampy kolejowej. Na dworcu czekały już podstawione wagony osobowe trzeciej klasy, do których policjanci wtłoczyli deportowanych po dwanaście osób w każdym przedziale.
Podróż do Oświęcimia przez Kraków
Pociąg z więźniami opuścił Tarnów w godzinach porannych 14 czerwca 1940 roku i udał się w kierunku Krakowa. Więźniowie nie zostali poinformowani o miejscu docelowym podróży, co zwiększało panującą w wagonach atmosferę niepokoju. Deportowani podróżowali w stosunkowo znośnych warunkach, nie doświadczając jeszcze okrutnego traktowania, które czekało ich w miejscu przeznaczenia.
Podczas postoju na dworcu głównym w Krakowie więźniowie usłyszeli przez megafony wiadomość, która wywarła na wszystkich przygnębiające wrażenie. Niemieccy żołnierze wykrzykiwali radośnie informację o zajęciu Paryża przez Wehrmacht, co oznaczało kolejny triumf nazistów w Europie Zachodniej. Ta wiadomość uświadomiła więźniom, że sytuacja militarna Rzeszy poprawia się dramatycznie.
Po opuszczeniu Krakowa pociąg kontynuował podróż przez malownicze krajobrazy Małopolski. Przez okna wagonów widać było zielone łany zbóż, cieniste zagajniki oraz spokojne wsie i miasteczka. Pogoda była wspaniała, co kontrastowało z ponurym nastrojem deportowanych i niepewnością ich dalszego losu.
Transport dotarł do Oświęcimia w godzinach popołudniowych tego samego dnia. Po opuszczeniu wagonów więźniowie zostali brutalnie zapędzeni biciem i kopniakami do piwnic budynku dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego położonego przy bocznicy kolejowej.
Przyjęcie więźniów do obozu koncentracyjnego
W budynku monopolu tytoniowego rozpoczęła się procedura przyjęcia pierwszych więźniów do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Deportowani zostali pozbawieni wszystkich rzeczy osobistych i zmuszeni do rozebrania się. Następnie przeszli przez kąpiel i dezynfekcję, podczas której usunięto im całe owłosienie z ciała.
Kolejnym etapem była rejestracja więźniów z nadaniem numerów obozowych. Stanisław Ryniak przywieziony z Jarosławia otrzymał numer 31, który otworzył rejestr więźniów politycznych KL Auschwitz. Ostatni numer 758 przypadł Ignacemu Płachcie z Łodzi, zatrzymanemu podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy.
Niemcy podzielili więźniów na grupy według narodowości i powodów aresztowania. Polacy stanowili zdecydowaną większość pierwszego transportu, jednak znalazło się wśród nich również kilku więźniów pochodzenia żydowskiego. Wszyscy otrzymali charakterystyczne pasiaste mundury obozowe i zostali przydzieleni do baraków mieszkalnych.
Funkcję więźniów funkcyjnych w obozie pełnili niemieccy kryminaliści przywiezieni wcześniej z obozu Sachsenhausen. To oni wprowadzali polskich więźniów w realia obozowe i nadawali ton brutalnym stosunkom panującym w Auschwitz. System ten miał na celu wykorzystanie samych więźniów do kontrolowania pozostałych osadzonych.