WAŻNE
TERAZ

Izrael zaatakował Iran

Pijany sędzia z jednym okiem? Legendarny wyścig Oxford – Cambridge z 1877 roku

10 czerwca 1829 roku wystartował pierwszy Boat Race – pojedynek Oxfordu z Cambridge, który z czasem stał się jedną z najstarszych i najbardziej prestiżowych tradycji sportowych w Wielkiej Brytanii. Ale w tej pięknej historii jest też rysa. 24 marca 1877 roku zakończył się wyścig, który do dziś dzieli Brytyjczyków. Oxford kontra Cambridge, milimetry różnicy, sędzia z jednym okiem – i werdykt, który przeszedł do historii jako "dead heat", czyli nierozstrzygnięty remis. Ale czy naprawdę tak było? A może to jedna z największych sportowych niesprawiedliwości XIX wieku?

Fot. LicencjodawcaFot. Licencjodawca
Łukasz Szymański

Kiedy finisz staje się legendą

Dwie najsłynniejsze brytyjskie uczelnie: Oxford i Cambridge, od blisko 200 lat, co roku walczą na Tamizie nie tylko o zwycięstwo, ale i o akademicki honor. Jednak 34. edycja, rozegrana 24 marca 1877 roku, na zawsze zapisała się w historii jako najbardziej kontrowersyjna.Wyścig był bardzo wyrównany. Oxford szybko objął prowadzenie, ale Cambridge nie odpuszczało i co chwilę nadrabiało straty. Gdy łodzie zbliżały się do mety, wydawało się, że zwycięstwo Oxfordu jest pewne. Nagle jednak doszło do katastrofy. Zawodnik siedzący na pierwszej pozycji, tzw. bowman, złamał wiosło. To kluczowa rola w osadzie, która odpowiada za równowagę i precyzję. Mimo tego Oxford walczył dalej. Przyspieszyli i niemal równocześnie z Cambridge minęli linię mety.O wyniku miał zadecydować sędzia, którym był starszy wodniak o John Phelps. Jego werdykt przeszedł do historii: remis, czyli dead heat.

Remis, który wywołał burzę

Po wyścigu szybko zaczęły krążyć plotki. Mówiono, że sędzia John Phelps był pijany, że spał pod krzakiem, że był ślepy na jedno oko, a nawet że ogłosił „remis… mimo że to Oxford wygrał o sześć stóp”. Pojawiały się różne wersje – raz było to cztery stopy, innym razem osiem lub dziesięć jardów. Tyle że żadne współczesne relacje nie potwierdzały tych rewelacji. Nie było ani słowa o pijaństwie czy zaniedbaniu. Oficjalne stanowisko brzmiało jasno: oba zespoły minęły metę dokładnie w tym samym momencie.

Dlaczego nikt nie chciał uwierzyć sędziemu?

Phelps nie był eleganckim sędzią z uniwersytetu, tylko prostym człowiekiem, który całe życie pracował na Tamizie. Miał ponad 70 lat, był zawodowym łodziarzem, a według niektórych – częściowo ślepy na jedno oko. Pochodził z klasy pracującej, a to nie pasowało do świata, w którym właśnie zaczęto tworzyć zasady wioślarstwa tylko dla elit. Łatwiej było więc podważyć jego decyzję, niż przyznać, że ktoś spoza Oxfordu czy Cambridge mógł uczciwie rozstrzygnąć tak wyrównany wyścig. A jednak to właśnie Phelps zachował spokój i orzekł to, co naprawdę widział – mimo że nie miał nawet wyznaczonej linii mety.

Historia, którą trzeba było odkłamać

Dopiero wiele lat później, w XXI wieku, historycy zaczęli dokładnie badać, co naprawdę wydarzyło się w 1877 roku. Okazało się, że cała afera wokół remisu była wynikiem kilku rzeczy: przegrani z Oxfordu nie chcieli pogodzić się z wynikiem, dziennikarze popełnili błędy, bo oglądali wyścig z niewłaściwego miejsca. Do tego doszły uprzedzenia wobec sędziego, który nie pochodził z elity. Relacje z tamtych lat nie potwierdzają ani historii o alkoholu, ani innych sensacyjnych oskarżeń. Była po prostu trudna decyzja, brak nowoczesnych narzędzi i wyjątkowo wyrównany finisz. I może właśnie dlatego zapadł jeden z najodważniejszych sędziowskich werdyktów w historii Boat Race.

Ciekawostka na koniec

John Phelps zmarł w 1890 roku, ale jego nazwisko po latach znów pojawiło się na Tamizie. W 2014 roku wyścig Boat Race sędziował Richard Phelps – jego daleki krewny. I znów nie obyło się bez kontrowersji: Oxford wygrał, a Cambridge złożyło apelację po kolizji, którą sędzia odrzucił. To faktycznie przypomina sytuację z 1877 roku – tylko tym razem bez medialnego linczu.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Warszawa. Kierowca busa zasłabł i uderzył w latarnię. Szybka reanimacja uratowała jego życie
Warszawa. Kierowca busa zasłabł i uderzył w latarnię. Szybka reanimacja uratowała jego życie
Muzyczna opowieść o miłości. Koncert Roberta Rozmusa w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach
Muzyczna opowieść o miłości. Koncert Roberta Rozmusa w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach
Jan Englert i jego powrót na duży ekran. Owacje w Koninie i przesłanie dla młodych
Jan Englert i jego powrót na duży ekran. Owacje w Koninie i przesłanie dla młodych
52-latka w Bartoszycach wyprzedzała na przejściu dla pieszych. Teraz straci prawo jazdy
52-latka w Bartoszycach wyprzedzała na przejściu dla pieszych. Teraz straci prawo jazdy
Pożar w Jabłonnie. Ogień szybko się rozprzestrzenił
Pożar w Jabłonnie. Ogień szybko się rozprzestrzenił
Fajerwerki i fanfary na jubileusz 25. Ogrodów Muzycznych
Fajerwerki i fanfary na jubileusz 25. Ogrodów Muzycznych
Takie połączenia nie sprawdzą się w sadzie. Czego nie sadzić obok jabłoni?
Takie połączenia nie sprawdzą się w sadzie. Czego nie sadzić obok jabłoni?
Tężnia w Świętochłowicach niemal gotowa. Chcieli jej sami mieszkańcy. Wkrótce otwarcie
Tężnia w Świętochłowicach niemal gotowa. Chcieli jej sami mieszkańcy. Wkrótce otwarcie
Charytatywny spektakl "Zemsta" w Kielcach. Na pomoc trzyletniej Amelce
Charytatywny spektakl "Zemsta" w Kielcach. Na pomoc trzyletniej Amelce
Warszawa. Zatrzymany członek gangu narkotykowego. Białorusin był ścigany czerwoną notą Interpolu
Warszawa. Zatrzymany członek gangu narkotykowego. Białorusin był ścigany czerwoną notą Interpolu
Warszawa. Napad w pobliżu galerii na Mokotowie. Ranny mężczyzna, sprawcy zbiegli
Warszawa. Napad w pobliżu galerii na Mokotowie. Ranny mężczyzna, sprawcy zbiegli
Prądnik Czerwony. Stacja kolejowa za 135 mln zł na północy Krakowa. Wiemy, kiedy rozpocznie się budowa i kiedy zatrzyma się tu pociąg
Prądnik Czerwony. Stacja kolejowa za 135 mln zł na północy Krakowa. Wiemy, kiedy rozpocznie się budowa i kiedy zatrzyma się tu pociąg