Pleszew: Ekipa JetPlex Racing wróciła do do domu
Pleszew powitał ekipę JetPlex Racing jak prawdziwych mistrzów!
To było powitanie, jak na prawdziwych mistrzów przystało! Balony, złote confetti, fajerwerki i olbrzymi tort! Całe Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Staszica w Pleszewie świętowała powrót ekipy JetPlex Racing do Pleszewa. Filip Sokołowski, Gracjan Woliński, Szymon Rossa i Milena Sierżant nie kryli zaskoczenia!
Młodzi konstruktorzy F1 w Singapurze na międzynarodowym finale STEM Racing spędzili dwa tygodnie. Na ich twarzach malowało się zmęczenie, ale po przekroczeniu progu szkoły pojawił się uśmiech i radość, że po blisko dwóch latach ciężkiej pracy mogą już odetchnąć z ulgą i całą dumą mówić, że dali radę!
- Ostatnie półtora roku nie było łatwe - pełne pracy, potu, łez, ale też śmiechu i przede wszystkim nauki. To była najlepsza okazja, by zdobyć doświadczenie, które wykorzystamy w przyszłych karierach, a także rozwinąć umiejętności miękkie, takie jak praca zespołowa czy komunikacja (również w języku angielskim). To była także wspaniała okazja do poznania ludzi z całego świata, którzy dzielą te same pasje co my - podkreślała ekipa JetPlex Racing z Pleszewa.
Sukces młodej drużyny z Pleszewa, która jako jedyna reprezentowała Polskę na międzynarodowym finale STEM Racing jest ogromny! Dumy nie kryła dyrekcja, władze samorządowe oraz rodzicę.
- Cały czas w Was wierzyłam! Nie zawiedliście ani mnie, ani szkoły, ani Pleszewa, ani powiatu pleszewskiego! To jest olbrzymi sukces, który kosztował Was mnóstwo pracy. Pokazaliście, że nawet z małego miasta można polecieć do Singapuru na finał międzynarodowego konkursu! Można brać z Was przykład. I pamiętajcie, że przed Wami matura! - zażartowała na koniec Lilla Deleszkiewicz, dyrektora I LO im. Stanisława Staszica w Pleszewie.
Uznania nie krył starosta Maciej Wasielewski oraz burmistrz Arkadiusz Ptak.
- Powiem szczerzę, że do końca nie wierzyliśmy, że to się uda! Ale udowodniliście, że ciężką pracą można osiągnąć sukces nawet w Pleszewie! Ogromne gratulacje! - podkreślali.
Dumy nie kryli również rodzice, którzy na bieżąco śledzili poczynania swoich pociech w Singapurze.
- Założyliśmy grupę, gdzie dostawaliśmy informację, co się aktualnie u nich dzieje! Wstawaliśmy o 3 w nocy i oglądaliśmy relację na żywo, jak im idzie. Nie spodziewaliśmy się, że występ w finale będzie kosztował ich tyle pracy. Na początku to była ogromna niewiadoma, a później to były godziny poświęcone na rysunki, testy i cała masa dodatkowych obowiązków - mówili z dumą rodzice.