Pożar kamienicy w Zabrzu. „Najpierw poczuliśmy dym, potem było już biało” – zeznania mieszkańców przerażają. Próbują wrócić do normalności
Zobacz ZDJĘCIA - kliknij TUTAJ
W tym artykule:
Dramatyczna noc w Zabrzu
Po dramatycznej nocy mieszkańcy kamienicy przy ulicy św. Urbana w Zabrzu próbują wrócić do codzienności. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ w jednej chwili musieli opuścić cały swój dobytek, ratując życie.
– Wszystko działo się bardzo szybko. Na początku poczuliśmy dym. Mój syn był wtedy na spacerze z psami i już widział, że się pali – opowiada pani Lorena Lubowska, mieszkanka ostatniego piętra kamienicy. – Najpierw poczułam zapach przypalonego plastiku. Gdy powiedziałam o tym partnerowi, w mieszkaniu było już biało od dymu. Straż pożarna przyjechała w ciągu dwóch minut, a cała ewakuacja przebiegła bardzo sprawnie – dodała.
Z budynku ewakuowano łącznie 23 osoby. Czternastu z nich, w tym pani Lorena, jej mąż, sześcioro dzieci i dwa psy, pomogli wydostać się strażacy przy użyciu drabiny mechanicznej. Niestety, nie udało się uratować kota rodziny. Obecnie przebywają oni w hali sportowej Pogoń, gdzie spędzili ostatnią noc. Tam też trójka synów pani Loreny spędzi swoje urodziny, przypadające na 19 czerwca.
– Pamiętam, jak tata chciał wyjść klatką schodową, ale zaczęło się już mocno dymić. Musieliśmy ewakuować się z pomocą strażaków i drabiny – opowiadali Kuba i Marcel Lubowscy. – Najpierw kazano nam otworzyć okna, a później podjechali strażacy z drabiną. Najpierw zabierali młodsze osoby – dodał ich brat Michaił.
Miasto zapewniło pomoc
Poszkodowanym mieszkańcom udostępniono halę sportową Pogoń Zabrze, gdzie mogą przebywać przez najbliższe dni. Na tę opcję zdecydowały się cztery rodziny, łącznie 17 osób. Oprócz noclegu, mogą one liczyć również na posiłki zapewniane przez miasto. W środę o godzinie 11.00 mieszkańcy, pod nadzorem policji, mogli wrócić do swoich mieszkań po najpotrzebniejsze rzeczy.
– Obiekt został zabezpieczony. 18 czerwca o 11.00 odbyła się wizja lokalna z udziałem biegłego. Jesteśmy w trakcie przeglądów instalacji gazowej, elektrycznej i kominiarskiej. 20 czerwca otrzymamy opinię biegłego i wtedy dowiemy się, którzy mieszkańcy będą mogli wrócić do swoich mieszkań. Poza zniszczeniami dachu, stan budynku nie jest zły. Prawdopodobnie dach będzie wymagał całkowitej wymiany. Dwa stropy zostały zalane, dlatego prowadzimy badania ich nośności. Na ten moment nie stwierdziliśmy zagrożenia dla bezpieczeństwa – poinformował Tomasz Saternus, dyrektor Jednostki Gospodarki Nieruchomościami w Zabrzu.
Najwcześniej powrót do mieszkań będzie możliwy w piątek, 20 czerwca – i to nie dla wszystkich. Miasto szacuje, że około połowa lokatorów wróci do budynku, natomiast dla pozostałych poszukiwane są lokale zastępcze.
Niektórzy znaleźli schronienie u bliskich
Część mieszkańców nie skorzystała z pomocy miasta – zdecydowali się zamieszkać u rodziny. Tak postąpili m.in. Elżbieta i Sławomir.
– Obudziłam się, bo usłyszałam krzyk, że się pali. Podeszłam do okna i poczułam dym. Wybiegłam na zewnątrz, gdzie sąsiad krzyczał, żeby wszyscy uciekali – relacjonuje Elżbieta Orlik. – Otrzymaliśmy propozycję noclegu od miasta, ale zdecydowaliśmy się pojechać do mojego brata. Na razie nie wiemy, kiedy będziemy mogli wrócić do domu – dodaje Sławomir Adamek.
Przyczyna pożaru nadal nieznana
Przyczyna pożaru jest wciąż badana przez biegłego. Wstępnie podejrzewa się nieszczelność przewodu kominowego. Mieszkańcy mają jednak swoje przypuszczenia – coraz więcej osób mówi o możliwości celowego podpalenia. Jedna z lokatorek twierdzi, że słyszała awanturę dochodzącą z jednego z mieszkań, co może sugerować udział osób trzecich.
– Nie wykluczamy, że mogło dojść do celowego podpalenia, ale dopóki nie zakończy się postępowanie, rozważamy wszystkie możliwości – poinformował asp. Sebastian Bijok, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.
Jedna osoba w szpitalu
Podczas ewakuacji doszło do dramatycznej sytuacji. Gdy jedno z dzieci schodziło po drabinie mechanicznej, poinformowało strażaka, że w mieszkaniu pozostał jego ojciec. Strażacy natychmiast wrócili do środka i rozpoczęli przeszukiwanie pomieszczeń. Mężczyzna został odnaleziony nieprzytomny i wyniesiony na zewnątrz, gdzie przejęła go załoga pogotowia ratunkowego.
Został przewieziony do szpitala, gdzie udzielono mu niezbędnej pomocy. Jak przekazali mieszkańcy, chłopiec, który zaalarmował strażaków, przebywa obecnie pod opieką partnerki swojego ojca.