Poznań: Kontrowersje wokół BitterSweet Festiwal na Cytadeli
Dla fanów muzyki to wielka sprawa, bo zobaczą swoich ulubionych artystów i docenią Poznań za to, że zorganizował największą imprezę muzyczną przynajmniej od 10 lat. Same wpływy z biletów sięgną kwoty ponad 30 mln zł, więc pewnie z tej kasy spokojnie wystarczy na sowite honoraria dla wykonawców, zyski menedżerów i posprzątanie największego parku w mieście.
W parku w Poznaniu powstaje wielka festiwalowa scena
Wszyscy powinni być więc zadowoleni, ale nie są, czemu wyraz dała w liście do naszej redakcji Ewa Senkus, nazywając organizację festiwalu zwykłym barbarzyństwem dla kasy. "To jest skandal i sprawa dla prokuratury. Organizatorzy są zachwyceni, bo zgarną miliony po trupach zwierząt i roślin na zgliszczach Cytadeli" - napisała Czytelniczka. W swoich poglądach jest radykalna i nie wszystkie jej argumenty są trafione (taka impreza nie mogłaby się odbyć w tym terminie na stadionie, bo akurat gra Lech, ani na MTP, bo tam nie ma z kolei aż tak dużo miejsca), ale na pewno z jedną kwestią ma rację. Nie wszystkim w Poznaniu ten festiwal musi się podobać i mają prawo do wyrażania swojego zdania.
Na pewno nie podoba się też fotoreporterom większości redakcji, bo organizatorzy odmówili im akredytacji i zgody na robienie zdjęć na terenie festiwalu. Zresztą ta ostatnia praktyka staje się powoli normą wśród agencji eventowych i muzycznych, co jest oburzające. Dopóki jednak interes kręci się na wysokich obrotach, dopóty zdjęciowy bojkot nie ma dla jego autorów istotnego znaczenia.