Poznań: Mieszkańcy tracą listy, a listonosze prace. "Do nas w ogóle nie dociera poczta!" Jak długo mieszkańcy są w stanie czekać?
Kryzys Poczty Polskiej
- Ja osobiście czekam na ważny list - wezwanie na komisję lekarską w sprawie orzeczenia o niepełnosprawności, mój wnuk jest ciężko chory - opowiada czytelniczka "Głosu Wielkopolskiego". - Jeśli taki list nie zostanie mi doręczony, ja się nie zgłoszę na komisję, a on nie otrzyma zaświadczenia. Wszystko mi przepadnie, to jest zbyt poważne, żeby takie sprawy zaniedbywać.
Nie jest to odosobniony przypadek, tysiące listów w całym Poznaniu przychodzi za późno... albo wcale. Wielu mieszkańców zmuszonych jest płacić odsetki, bo rachunki nie zostały do nich dostarczone na czas. Szukając pomocy na poczcie, poszkodowani słyszą, że listonosze nie chcą pracować za najniższą krajową. Oficjalnie Poczta Polska nie odniosła się do problemu i poproszona o komentarz, określiła brakujące przesyłki i listy jako "margines błędu".
Zwolnienia listonoszy i kurierów
Jednak inaczej o sprawie mówi Witold Paluszak, przewodniczący pracowników Poczty Polskiej S.A. w Poznaniu. Zauważa, że poczta już od dwóch lat ogranicza zatrudnienia, zwalniając pracowników wykonawczych, czyli na przykład kurierów i listonoszy.
- Dwa lata temu w Poczcie pracowało ponad 60 tys. osób, a dzisiaj jest to tylko 50. Pracownicy są niezadowoleni, a ja codziennie spotykam się z informacjami o odejściach ludzi i ten proceder będzie się nasilał we wrześniu, a na pewno od stycznia.
Zdaniem Paluszaka Poczta Polska zwalnia pracowników z długoletnim stażem, by na ich miejsce rekrutować osoby bez doświadczenia, które zgodzą się na nałożone przez pracodawcę dodatkowe obowiązki. Jednak "pracy na poczcie nie można nauczyć się w trzy godziny" i skutki tej zmiany kadrowej odczuwają teraz mieszkańcy Poznania.