Poznań: Pożar Galerii Podolany. Właściciel obiektu i papugarni: "Brakowało współpracy"

Strażacy przez całą noc walczyli z ogniem w Galerii Podolany w Poznaniu. W pożarze spłonęła papugarnia wraz z ptakami w środku. Właściciel obiektu dla "Głosu Wielkopolskiego" wspomina nieprzespaną noc. - To była tragedia. Brakowało współpracy i zdecydowanych działań. Jestem roztrzęsiony - mówi Hubert Szymański, właściciel Galerii Podolany oraz papugarni Kakadu.
Pożar Galerii Podolany w PoznaniuJeszcze nad ranem strażacy na miejscu dogaszali pożar.
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Adam Jastrzębowski
Chrystian Ufa
  • Pożar Galerii Podolany w Poznaniu
  • Pożar Galerii Podolany w Poznaniu
  • Pożar Galerii Podolany w Poznaniu
  • Pożar Galerii Podolany w Poznaniu
[1/4] Jeszcze nad ranem strażacy na miejscu dogaszali pożar. Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Adam Jastrzębowski

Całonocna walka z żywiołem w Galerii Podolany

Pożar w Galerii Podolany przy ul. Strzeszyńskiej w Poznaniu wybuchł w niedzielę, 12 października około godziny 21. Początkowo ogień objął sklep "Chata Polska", a następnie też na papugarnię, przychodnię i pocztę.

- Kiedy moja córka dowiedziała się, że pali się Galeria Podolany, zaczęła lamentować i pytać: "co się stanie z papugami?". Postanowiłem pojechać, by poinformować służby, że są tam żywe zwierzęta - przekazuje nam anonimowy informator.

Na zdjęciu widoczne jest okno papugarnii, znajdującej się na tyle Galerii Podolany
Na zdjęciu widoczne jest okno papugarnii, znajdującej się na tyle Galerii Podolany © Polska Press Grupa | Robert Woźniak

Na miejscu świadek zobaczył, jak strażacy walczą z ogniem. Około 21.28 razem z właścicielem galerii poinformował służby, że w budynku znajdują się ptaki.

- "Ratujcie zwierzęta" - mówiliśmy, jednak straż nie wykazywała zainteresowania - wspomina anonimowy informator. - Początkowo w ogóle nie było straży z boku i z tyłu budynku. W żaden sposób nie izolowali galerii od palącej się "Chaty Polskiej". Dwadzieścia minut lataliśmy, błagaliśmy, prosiliśmy, żeby zainteresowali się papugami. Nie było żadnych efektów. Żadnych - relacjonuje.

"Jestem roztrzęsiony, nie spałem całą noc"

Ostatecznie mężczyzna i właściciel obiektu doszli pod okno papugarni. Przez nie widać było zwierzęta. Najpierw żywe, a gdy ogień przeszedł dalej - jak płonął w pożarze.

- W środku było około 70 papug - mówi w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" Hubert Szymański, właściciel obiektu i papugarni. - Wbiegłem do środka. Od początku mówiłem, że trzeba gasić z innej strony i że wystarczy wybić jedno okno w pomieszczeniu z papugami, żeby je ratować. Nikt nie reagował. Zamiast współpracy skupiono się na spisywaniu mnie i kontrolowaniu - młodzi policjanci krzyczeli, grozili sądem i zatrzymaniem mnie na 48 godzin. Na miejscu stało około dziewięciu radiowozów, a ludzie z tyłu budynku przestawiali auta. To okazało się ważniejsze niż szybkie wybicie okna i ratowanie zwierząt.

Czekamy na stanowisko policji, czy między funkcjonariuszami a mężczyzną doszło do takiej sytuacji.

- Znam układ obiektu i strefy, które ograniczają rozprzestrzenianie się ognia. Cały czas byłem gotów pomagać i przekazywać informacje, ale byłem blokowany. Straż skupiła się na gaszeniu "Chaty Polskiej", podczas gdy dym przedostawał się tam, gdzie były papugi. Realne działania gaśnicze od właściwej strony zaczęły się - z mojej perspektywy - dopiero po około półtorej godziny. W tym czasie zwierzęta się zaczadziły - wspomina Hubert Szymański.

Nagonka na strażaków, czy słuszne wątpliwości?

O przebieg akcji zapytaliśmy straż pożarną.

- Wątek papug pojawiał się w różnych przekazach, ale informacje były niejednoznaczne i wymagały weryfikacji - informuje Marcin Tecław, oficer prasowy poznańskiej straży pożarnej. - Priorytetem było bezpieczeństwo ratowników i ograniczenie rozprzestrzeniania się ognia. Ze względu na realne zagrożenie rozgorzenia i gwałtownego pogorszenia warunków wewnątrz, działania prowadzono przede wszystkim z zewnątrz. Wejście do środka w tamtym momencie niosłoby nieakceptowalne ryzyko i mogłoby wymagać natychmiastowej ewakuacji samych strażaków.

Artur Kosonowski, radny osiedla Podolany stwierdza, że jest nagonka na strażaków.

- Gdy przyjechałem tam o 21.30, to był już bardzo spory ogień, który się rozprzestrzenił... Były marne szanse, żeby ocalić papugi a poświęcić życie strażaka, to nie sądzę, żeby życie ludzkie było mniej ważne niż tych zwierząt - stwierdza Artur.

Radnemu udało uchwycić się zdjęcie z termowizji, na którym widać zakres pożaru.

Ostatecznie źródło ognia zostało zlokalizowane około godziny 3 w nocy. Od tego momentu pożar już się nie rozprzestrzeniał. Dogaszanie galerii trwało nadal w poniedziałkowy poranek. Na chwilę obecną trudno oszacować dokładne straty, jednak największe zniszczenia są w środku budynku. W pożarze nikt nie został poszkodowany.

- Na obecnym etapie nie da się odpowiedzialnie przesądzać, czy "wszystko poszło dobrze". W każdej dużej akcji są elementy, które później analizujemy i które - z perspektywy czasu - można by zrobić lepiej. Jednocześnie oceny formułowane z zewnątrz, przez osoby postronne, zazwyczaj są mało adekwatne, bo nie uwzględniają pełnego obrazu sytuacji taktycznej - mówi Marcin Tecław

Oficer prasowy, przekazuje jednocześnie, że straż pożarna działa według jasno określonych procedur i w strukturze hierarchicznej, a decyzje nie zapadają pod wpływem sugestii przypadkowych osób ani pojedynczych świadków.

- To była tragedia. Brakowało współpracy i zdecydowanych działań. Jestem roztrzęsiony, nie spałem całą noc. Wystarczyło naprawdę chcieć - wybić okno i ewakuować ptaki - komentuje właściciel obiektu i papugarni.

Już teraz wiadomo, że Wydział Operacyjno-Szkoleniowy przeprowadzi standardową, szczegółową analizę pożaru. Podczas której odtworzona zostanie cała korespondencja radiowa praktycznie sekunda po sekundzie.

- Jeśli chodzi o dostępność wniosków z tej analizy - o ile prokurator nie nałoży ograniczeń związanych np. z ewentualnym wątkiem podpalenia - będziemy mogli przekazywać informacje - przekazuje Marcin Tecław ze straży pożarnej.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com. Dołącz do naszego kanału na Facebooku!

Wybrane dla Ciebie
Kolejny gol Maciasia. Postawił pieczęć na zwycięstwie
Kolejny gol Maciasia. Postawił pieczęć na zwycięstwie
Toruń: Plaza po katastrofie. Tak dziś wygląda zamknięta część galerii
Toruń: Plaza po katastrofie. Tak dziś wygląda zamknięta część galerii
Kruszynek: Nowe miejsce dla seniorów. Dzienny Dom Pobytu już otwarty
Kruszynek: Nowe miejsce dla seniorów. Dzienny Dom Pobytu już otwarty
Osieczna: Jesienią letnisko kusi pięknymi widokami i spacerowymi alejkami
Osieczna: Jesienią letnisko kusi pięknymi widokami i spacerowymi alejkami
Grudziądz: Obchody Dnia Edukacji Narodowej
Grudziądz: Obchody Dnia Edukacji Narodowej
Malbork: Podatek od nieruchomości. Radni przegłosują podwyżkę?
Malbork: Podatek od nieruchomości. Radni przegłosują podwyżkę?
Białystok: Fundacja "Wytchnienie" rozpoczęła działalność. Nowa przestrzeń dla osób potrzebujących opieki
Białystok: Fundacja "Wytchnienie" rozpoczęła działalność. Nowa przestrzeń dla osób potrzebujących opieki
Poznań: Wielki pożar galerii handlowej. Policja poinformowała o przyczynach
Poznań: Wielki pożar galerii handlowej. Policja poinformowała o przyczynach
Malbork: 80-lecie Sądu Rejonowego. Wręczono pamiątkowe medale
Malbork: 80-lecie Sądu Rejonowego. Wręczono pamiątkowe medale
Tajemnice zamku w Niepołomicach. 700 lat historii
Tajemnice zamku w Niepołomicach. 700 lat historii
Na Kasprowy Wierch tylko na pieszo
Na Kasprowy Wierch tylko na pieszo
Powiat chełmski: Dwa poważne wypadki w miniony weekend
Powiat chełmski: Dwa poważne wypadki w miniony weekend