Poznań: Zginęli podczas Holocaustu. Odsłonięto ich stolpersteiny
W tym artykule:
Kochali życie w Poznaniu. Zostali zabici podczas Holocaustu
Ester i Abraham Waksztok zamieszkali w Poznaniu w 1932 roku. Mieli czwórkę dzieci, ale tylko Izrael dożył dorosłości i założył rodzinę. Kiedy Izio (i jego żona Roma) wyjechali na emigrację do Palestyny w latach 30. ubiegłego wieku, jego rodzice zostali w Poznaniu sami. Już wtedy w Polsce panowały antysemickie nastroje.
- [Mój ojciec] czuł, że będą tylko narastać. Mówił, że czuł, że Polacy z radością pozbyliby się wszystkich Żydów - mówi Nir Bar-On, prawnuk Waksztoków, syn Izraela (Izia) w rozmowie z Andrzejem Niziołkiem.
Nir od 15 lat dokumentuje losy swojej rodziny i dalszych krewnych, których "zabito i nie powinni zostać zapomniani". Rodzina Waksztoków trafiła do getta w Kutnie. Abraham zmarł tam na tyfus, Ester - po tym jak została sama, zginęła w Chełmnie nad Nerem, podczas likwidacji kutnowskiego getta.
- Z tego, co opowiadał mój dziadek [Izrael] jego rodzice pokochali życie w Poznaniu, jego atmosferę, kulturę, teatr, dancingi... Abraham był dobrze wykształcony i mówił biegle po polsku, hebrajsku, rosyjsku i niemiecku. Ester, którą w rodzinie nazywano Edzią, była oddaną gospodynią domową, znaną z elegancji, z jaką się ubierała - opowiadał Niziołkowi Nir Bar-On.
"Mamy się tak mentalnie potknąć"
W Poznaniu Ester i Abraham mieszkali przy ulicy Wrocławskiej 33/34, dziś to Wrocławska 14. I to właśnie tutaj Nir postanowił upamiętnić swoich pradziadków stawiając kamienie pamięci, tzw. stolpersteiny. Stolpersteiny, "kamienie o które można się potknąć", znajdują się w wielu miastach w całej Europie. Łącznie jest ich już ponad 100 tysięcy, w Polsce - ponad 130.
- Jest to bardzo wzruszające. Nir wkłada wiele pracy w to, żeby powiększać drzewo genealogiczne i szuka informacji o członkach rodziny. Jest to zwieńczenie części jego pracy - mówi Małgorzata Kordowicz, kuzynka Nira Bar-On, która była na odsłonięciu kamienia w Poznaniu.
Kamienie znajdują się już w Warszawie, Koninie, Chełmie, Lublinie, Sanoku, Zgorzelcu czy Wrocławiu.
- Te są pierwsze w Poznaniu. Z niemieckiego oznaczają "potykacze" - mamy się tak mentalnie potknąć o to, o czym przeczytamy. Tutaj mieszkali, zostali zgładzeni, przepadli bez wieści, umarli w głodu - mówi Anna Gutkowska ze Stowarzyszenia Drugie Pokolenie.
Kamienie są upamiętnieniem pojedynczych osób, żeby nie mówić o Holocauscie jako o tłumie, "bo to się rozmywa" - tłumaczy. Rodziny przychodzą do stowarzyszenia, opowiadają o konkretnych ludziach, które mogły mieć dzieci, wnuki, długie, dobre życie, ale ich nie ma. "To jest najbardziej poruszające" - mówi.
Zostali w Poznaniu. Ponieśli śmierć
- Jak część ich rodziny zdecydowała się wyjechać do Palestyny, oni zostali i zostali zabici. Ester i Abraham i mieli tu dobre i cudowne życie - wspomina Gutkowska.
Pomysłodawcą stolpersteinów jest niemiecki artysta Gunter Deming, który tworzy je i montuje od 1992 roku. Pierwsze zamontował na ulicach Kolonii w 1995 roku. Na odsłonięciu tych w Poznaniu nie mógł się pojawić, zatrzymała go choroba.
- To jest historia naszego miasta. Od samego powstania Poznań był miastem, w którym żyło, oprócz Polaków, sporo mniejszości - mówi wiceprezydent Mariusz Wiśniewski. - Taki pomysł, żeby upamiętnić rodzinę, która mieszkała w naszym mieście i została zgładzona podczas Holocaustu, jest inicjatywą, którą wspieraliśmy.
Źródło: chaim-zycie.pl