Protest na ulicy Tuchowskiej. Zdesperowani mieszkańcy i przedsiębiorcy blokowali przez dwie godziny wjazd do Tarnowa
Przedsiębiorcy z Tuchowskiej liczą straty
Niedługo minie rok odkąd rozpoczął się remont ulicy Tuchowskiej, głównej drogi wjazdowej do Tarnowa od południa. Wraz z inwestycją są duże utrudnienia w ruchu, a od stycznia na Tuchowskiej obowiązuje tylko ruch jednokierunkowy – w stronę miasta. Problemy z dojazdem odczuli przede wszystkim mieszkańcy a także przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność przy Tuchowskiej.
- W przypadku naszej firmy przez ten rok straciliśmy 70 procent dochodów. Miasto nie chciało nas słuchać i tak wyznaczyło ruch, że teraz nie pozostaje nam nic innego, jak zwijać interes – mówi Sławomir Leszko, jeden z przedsiębiorców.
Jak mówi, w podobnej sytuacji są inni. Firmy zostały odcięte od mieszkańców miasta, którzy stanowili dotąd ich główną klientelę.
- Nie protestujemy po to, aby przeszkadzać, ale dlatego że nie mamy innego wyjścia. Decyzje, które zostały podjęte bez żadnych konsultacji z mieszkańcami zniszczyły nasze życie codzienne i firmy. Podniesiono drogę o ponad metr a nasze domy zostały utopione – dodaje Leszko.
Był przepust, powstał... most
Chodzi o przebudowany przepust na Strusince, wskutek czego droga został podniesiona o blisko półtora metra. W efekcie mieszkańcy położonego najbliżej niego, blisko stuletniego domu będą mieć teraz drogę na wysokości... okien.
- Boimy się o swoje bezpieczeństwo, bo przecież samochód może wypaść z drogi i wtedy wyląduje nam w pokoju. Kurz, błoto i woda z kół, spaliny – wszystko to będzie leciało wprost na nasz dom. A w jaki sposób mamy wyjechać z podwórka na Tuchowską? Przecież to będzie niemożliwe, żeby pokonać samochodem osobowym tak stromy podjazd. Miejsca na jego wypłaszczenie nie będzie, bo i tak poszerzyli drogę kosztem naszej działki – mówią Antoni i Maria Ciepielowscy.
Mieszkańcy twierdzą, że inwestycja jest realizowana mimo tego, że odwołali się od niej i ostateczna decyzja w tej sprawie wciąż nie zapadła. Jak dodają drogi wcale nie trzeba byłoby aż tak podwyższać, gdyby odmulono koryto Strusinki.
- W trakcie prac robotnicy dokopali się do przepustu, który prawdopodobnie został wykonany jeszcze przez Sanguszkę, kiedy powstawał ten rów. Był on w naprawdę dobrym stanie, solidny, betonowy, tylko cały zamulony. Wystarczyło go oczyścić i odpowiednio wzmocnić, a wówczas spełniałby tę samą rolę, co nowy, bez wyrzucania tylu milionów w błoto – zauważa Antoni Brzuski, który obok prowadzi serwis kosiarek, rowerów i nart.
Informacje to potwierdza wiceprezydent Tarnowa Maciej Włodek.
- Projekt był z 2017 roku. Wielkość przepustu to był wymóg narzucony przez Wody Polskie, bez opcji, że Strusinka zostanie odmulona, co zresztą również leży w ich gestii – tłumaczy wiceprezydent. Jak dodaje miasto złożyło już wniosek w tej sprawie, aby pogłębić koryto strumyka na całej jego długości. Chodzi o to, aby uniknąć sytuacji z 2009 i 2010 roku, kiedy to wezbrane wody Strusinki zalały całe Zabłocie.
Zdaniem protestujących nowe rozwiązanie na Tuchowskiej nie do końca zapobiegnie powodziom. Niedaleko za powiększonym przepustem na Tuchowskiej znajduje się bowiem kolejny, znacznie mniejszy, który w przypadku powodzi i tak będzie skutecznie tamował swobodny przepływ wody w kierunku Wątoku.
Kłopoty przy wjeździe do Tarnowa
Mieszkańcy i przedsiębiorcy w czwartek przez dwie godziny blokowali ruch na Tuchowskiej, przepuszczając co jakiś czas samochody, które czekały w korku, aby wjechać do miasta i autobusy, jadące w drugim kierunku. Mieli ze sobą transparenty oraz używali syren.
- Jesteśmy tutaj razem, aby powiedzieć jasno i głośno. Nie zgadzamy się na inwestycje, które odbywają się kosztem ludzi. Nie zgadzamy się na ignorowanie głosu mieszkańców, nie zgadzamy się na niszczenie lokalnych firm. Nasze żądania są proste i uczciwe: pilna poprawa systemu odwadniającego, żeby nie zalewało ludzi, przywrócenie dojazdu do posesji i firm, pomoc dla przedsiębiorców, którzy tracą dorobek życia, konsultacje społeczne przy każdej zmianie. Prosimy wszystkich: bądźcie solidarni z protestującymi. Bo jutro może was spotkać to samo – apelowali organizatorzy protestu.