Pruszcz Gdański: Rekonstruktorzy historyczni armii brytyjskiej w mieście. To była podróż przez ponad 250 lat historii
Drop Zone w Pruszczu Gdańskim
Siódma edycja Drop Zone, czyli spotkanie grup rekonstrukcji historycznej armii brytyjskiej, która odbyła się w sobotę, 9 sierpnia na terenie Faktorii Handlowej w Pruszczu Gdańskim, zatacza coraz szersze kręgi. W tym roku rozszerzono okres historyczny i sięgnięto aż do XVIII wieku. Przybyli na wydarzenie mieli więc niepowtarzalną okazję zobaczyć żołnierzy walczących w armii brytyjskiej w różnych okresach historycznych, oraz w różnych częściach świata, od Europy, po Bliski Wschód, Azję i Amerykę, czyli tam, gdzie sięgała Korona Brytyjska.
- Co roku, jeśli chodzi o grupy rekonstrukcyjne, zataczamy coraz szersze kręgi - mówi Jacek Jędrzejczak z GRH North Regiment, organizator Drop Zone - Ta edycja jest wyjątkowa, bo są ludzie od Szczecina po Śląsk, są ekipy z Warszawy, z Trójmiasta. To w sumie około 50 osób. Ale jest także wyjątkowa, dlatego, że rozszerzyliśmy okres historyczny, bo sięgnęliśmy do XVIII wieku. Mamy więc jakieś 250 lat historii.
- Pojawił się też dosyć ciekawy trend, że grupy przyjeżdżają jako grupy jednolite, ale w ramach swoje grupy robią jeszcze różnego typu sylwetki. I tak mamy tu np. marynarza z Navi, oficera z broni podwodnej, pilota myśliwskiego z początku lat 2000, czołgisty z II wojny światowej - opowiada Jacek Jędrzejczak.
Przybliżają historię
Różne formacje, różne epoki, ale cen ten sam - przybliżyć historię.
- Odtwarzamy XVIII wiek - Ameryka Północna, wojna pomiędzy Anglią i Francją o panowanie na kontynencie amerykańskim - mówi Krzysztof Karczewski z grupy rekonstrukcyjnej Ticonderoga1758. - Odtwarzamy dwie jednostki Rangersów - Gorham's Rangers i Rogers' Rangers. Były to jednostki pomocnicze dla pełnej armii brytyjskiej, takie zaczepne, na dzisiaj można ich nazwać komandosami
Z nieco innego okresu historycznego, ale także dotyczącego Ameryki można było spotkać brytyjskiego trębacza, który dawniej przekazywał rozkazy na polu walki.
- To jest bardzo znany temat nawet w skali światowej, bo to jest wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych, znana po naszej stronie jako bunt kolonistów - mówi Bartłomiej Jańczak, rekonstruktor. - Jestem w mundurze brytyjskim z tamtego okresu. To jest dokładnie 40 pułk lekkiej piechoty. Naszym zadaniem były działania takie bardziej zaczepne, jako harcownicy, chodziliśmy nie w linii tylko w tyralierze i konkretnie odtwarzam trębacza, bo w takich właśnie kompaniach trębacz pełnił rolę kogoś, kto przekazywał rozkazy na dalekie odległości.
W tym roku podczas Drop Zone można było także zobaczyć żołnierza z wojen napoleońskich.
- Mundur, który mam na sobie, to tak zwany mundur strzelców z 95 Regimentu Strzelców dokładnie II Batalion - mówi Robert Pietruszka, rekonstruktor historyczny. Jest to historyczna sylwetka oddziału, który walczył w okresie wojen napoleońskich na początku 1807 aż do 1815. Jest to jednostka eksperymentalna, powołana do służby w 1800 do 1816 r. Była to pierwsza jednostka stricte unifikacyjna pod względem użyteczności. Była to jednostka używana do walk w sekcjach, które polegały na atakowaniu przeciwników w formacjach nieregularnych, czyli rozproszonych. Odstrzeliwano po prostu oficerów, podoficerów, chorążych, trębaczy lub też ją wysyłano na dalekie tyły, celem zwiadu lub atakowania linii zaopatrzeniowych. Po 1816 roku jednostka ta została przearanżowana na Brygadę Strzelców, która służyła w armii brytyjskiej do 1966 r.
Jak mówią rekonstruktorzy, historia jest bardzo ciekawa, pełna niuansów i nie zawsze taka jak w filmach.
- Przede wszystkim chcemy przedstawić mniej znaną historię, bo są dla wielu Polaków dosyć niszowe tematy, mimo że odtwarzam Amerykę i XVIII wiek i znany wszystkim temat Ostatniego Mohanikana. Sam film jest znany, ale szczegóły, jak ci ludzie żyli, skąd się brali Indianie walczący w armii brytyjskiej, francuskiej, tego nikt nie wie. Dlatego staramy się przedstawić tę wiedzę ludziom - dodaje Krzysztof Karczewski.
Tropiciele z psami
Wśród dioram była także minidiorama, która przedstawiała Australijczyka, przedstawiciela armii brytyjskiej, która była w Koronie Brytyjskiej. Pan Piotr od 40 lat zajmuje się wojną w Wietnamie, bo jest historykiem, a od 20 lat rekonstruktorem.
- 20 lat temu poznałem taką fajną ekipę i uznałem, że trzeba od historii przejść do rekonstrukcji i sprawdzić, jeżeli się faktycznie pisze o czymś - o mundurach, wyposażeniu, broni - na sobie, jak to faktycznie działało - mówi Piotr Taras z Gdańska. - Można tu wyposażenie, uzbrojenie żołnierzy australijskich walczących w Wietnamie. Z racji psa prezentujemy oddział tropicieli bojowych, czyli Combat Trackers, których zadaniem było tropienie uciekających partyzantów Vietcongu, a że labradory dobrze tropią, były wykorzystywane w tych oddziałach.
- Psy najpierw były szkolone przez Brytyjczyków, potem przez Australijczyków - opowiada rekonstruktor. - W każdym batalionie były dwa albo trzy takie zespoły, ponieważ labrador działał w zespołach, gdzie było pięciu żołnierzy, był dowódca, przewodnik psa, dwóch tropicieli i żołnierz ochrony. Potem wprowadzono je do walki.
Autentyczna kuchnia i kobiety w służbie armii brytyjskiej
Największym chyba hitem tegorocznej edycji była diorama z kuchnią, w której autentycznie gotowano i która żywiła wszystkich uczestników. Można było próbować m.in. pączków pieczonych w kotle na ogniu. Ale szefowa kuchni nie tylko gotuje, ale także zbiera informacje dotyczące Brytyjskiej Służby Kobiecej. Tuż obok kuchni stanęła niezwykła ekspozycja o mniej znanych formacjach związanych z pomocniczą służbą kobiet w armii brytyjskiej. Można było posłuchać o tym, jak powstawały te organizacje, czym się zajmowały panie, które w niej były, zobaczyć, jak wyglądały mundury pań z tych formacji oraz zobaczyć autentyczne odznaki dla pań.
- Na początku XX wieku żadne wojsko nie miało w służbie kobiet, ewentualnie były to pielęgniarki - mówi Jacek z grupy rekonstruktorskiej CRONICA Reenactment. - Były stworzone specjalne służby pielęgniarskie, co też zainicjowały panie z Wielkiej Brytanii. Służby pielęgniarskie powstały jako pierwsze w armii brytyjskiej w trakcie wojny krymskiej, jest to połowa XIX wieku. Ale nie było kobiet żołnierzy jako takich. W trakcie I wojny światowej doszło do sytuacji, kiedy armia brytyjska po bitwie pod Somą, to okres pomiędzy lipcem- listopad 1916 r., poniosła tak ogromne straty, że był problem z uzupełnieniem strat. A panie z Wielkiej Brytanii już od roku 1914 r. starały się armii pomagać, robiły zbiórki pieniężne i zaczęły się organizować w różne organizacje. M.in. jedną z pierwszych była Scottish Women's Hospital. Potem kolejne cywilne organizacje, panie zaczęły pracować w kuchniach, piekarniach, były kierowcami ciężarówek, np. wywoziły rannych. Panie pokazały, że są w stanie pewne rzeczy wykonywać dla wojska i na podstawie doświadczeń postanowiono zrobić organizację wojskową dla kobiet i tak powstał WAAC - Women's Army Auxiliary Corps. Te panie zaczęły zajmować miejsca mężczyzn w pomocniczych zadaniach, panie w biurach, stenotypistki, panie, które obsługiwały telefony, radia, były też kierowcami, ale też kurierami - na motocyklach woziły rozkazy. Wykonywały bardzo szeroki wachlarz, były też np. mechanikami w lotnictwie. Te służby pokazały, ze kobiety też mogą coś zrobić do kraju, to utorowało drogę do pogłębienia emancypacji kobiet w Wielkiej Brytanii, m.in. wywalczyły dla siebie prawa wyborcze. W czasie I wojny światowej służyło w nim 50 tys. kobiet.
- Gdy zbliżała się II wojna światowa, doświadczenia z I wojny, że można to stworzyć i to jeszcze lepiej. Kobiety zostały powołane do tych wszystkich zadań ponownie. Powołano ATS, czyli The Auxiliary Territorial Service. Te kobiety były już żołnierzami, nie były już osobną charytatywną służbą. Po II wojnie światowej, te służby kobiece były cały czas utrzymane, tylko przekształcono ją w Women's Royal Army Corps (WRAC). Służba ta funkcjonowała do 1992 r. Od tamtego czasu panie stały się integralną częścią wojska brytyjskiego.
A jak zaczęła swoją przygodę z rekonstrukcją historyczną Magda, której to kolekcję mundurów kobiecych i odznaczeń można było oglądać?
- To jest bardzo ciekawa historia, bo poproszono nas, żebyśmy wzięli udział w promocji filmu "1917" - mówi Magdalena z grupy rekonstruktorskiej CRONICA Reenactment. - Tak za bardzo nie wiedziałam, co za bardzo mam ze sobą zrobić, bo armia brytyjska kojarzy się głównie z mężczyznami. Zaczęłam poszukiwania, zrobiłam pierwszy strój i zainteresowałam się tematem głębiej. U mnie ten temat jest rozwojowy z roku na rok. Są jeszcze inne służby - typu pielęgniarki, są służby lotnicze, są służby marynarki wojennej. To temat rzeka. To, co mam tu na Drop Zone to tylko ułamek kolekcji, bo chciałam pokazać te podstawowe wojskowe mundury.