Przetestowaliśmy trasę Velo Łączany. Czy warto się tam wybrać?
Czy warto odwiedzić Velo Łączany?
Otwarta niedawno ścieżka rowerowa Velo Łączany w powiecie wadowickim od razu zaczęła przyciągać rowerzystów z okolicy, którzy chcieli sprawdzić, jak prezentuje się nowy fragment małopolskiej sieci tras. Nie jest to może atrakcja z pierwszych stron przewodników turystycznych, ale zdecydowanie warto było się tam wybrać, żeby zobaczyć, jak wygląda jazda wzdłuż kanału i jak rozwiązano kwestie oznakowania czy bezpieczeństwa.
Już na starcie widać, że zadbano o przejrzystość - oznakowanie jest bardzo dobre, prowadzi intuicyjnie i pozwala skupić się na jeździe, a nie na szukaniu drogi w telefonie. To, co gdzie indziej bywa piętą achillesową, tutaj staje się jednym z głównych atutów.
Na plus trzeba też zapisać fakt, że niemal cała trasa jest odseparowana od ruchu samochodowego. To od razu podnosi komfort jazdy, szczególnie jeśli ktoś wyrusza z dziećmi albo po prostu nie ma ochoty stresować się mijającymi autami. Sama nawierzchnia to w większości gładki asfalt, idealny nawet na dłuższe przejazdy.
Do tego dochodzi praktyczna kwestia dojazdu - wzdłuż ścieżki można znaleźć sporo miejsc, w których można zostawić samochód a dodatkowym ułatwieniem jest fakt, że tuż przy trasie jest kilka stacji kolejowych.
Ciekawostką i jednocześnie ukłonem w stronę rowerzystów są miejsca odpoczynku. W jednym z punktów przygotowano nie tylko ławki, ale i hamaki, które szybko stały się atrakcją samą w sobie. To drobny detal, ale buduje klimat - można się zatrzymać i odpocząć.
Nie oznacza to jednak, że Velo Łączany to trasa bez wad. Kanał, wzdłuż którego prowadzi, potrafi w kilku miejscach zaskoczyć dość nieprzyjemnym zapachem. Nie jest to może problem ciągły, ale na tyle zauważalny, że trudno go pominąć. Druga kwestia to przejazdy pod mostami - w kilku punktach są one jednokierunkowe. Teoretycznie rozwiązano to znakami, w praktyce jednak nietrudno sobie wyobrazić sytuację, gdy ktoś zignoruje oznakowanie i zrobi się niebezpiecznie.
Sama sceneria, choć przyjemna i spokojna, nie dorównuje najbardziej malowniczym trasom Małopolski. W porównaniu z Velo Czorsztyn czy Velo Pustynia brakuje efektu, który sprawia, że co chwilę sięgamy po aparat. Tutaj raczej chodzi o wygodną jazdę i funkcjonalność niż o widowiskowe panoramy. Nie znaczy to, że nie warto - to po prostu inny typ trasy, bardziej lokalny, stworzony z myślą o mieszkańcach i rowerzystach z bliska niż o turystach przyjeżdżających z drugiego końca Polski.