Rolnicy mają dość. "Krzyczymy, bo nikt nie słucha"
Polskie rolnictwo znów w kryzysie? Tak twierdzą przedstawiciele branży. Ich zdaniem wiele gospodarstw jest na krawędzi, musi mierzyć się m.in. z niskimi cenami zbóż, czy też liczeniem strat po wiosennych przymrozkach i letnich deszczach nawalnych. - To nie rolnicy są winni temu, że dziś zboże jest za grosze, a tysiące hodowców świń bankrutuje z powodu ASF i braku realnej ochrony rynku - wskazuje Oddolny Ogólnopolski Protest Rolników.
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Anna Kaczmarz/Plska Press/zdjęcie ilustracyjne
Katarzyna Zawada
Polscy hodowcy i producenci zmagają się z wieloma problemami
OOPR odniósł się do sytuacji na rynku i zapowiadanych znów protestów. Już jakiś czas temu pojawiały się głosy, że niekontrolowany handel z Ukrainą i wprowadzanie Zielonego Ładu wpłynie na opłacalność produkcji i bezpieczeństwo żywnościowe. Jako przykład podano podpisane rok temu memorandum między polskimi i ukraińskimi organizacjami mleczarskimi.
- Wskazywaliśmy wtedy, że takie porozumienie bez konsultacji z polską wsią i bez analizy skutków dla rynku oznacza ryzyko zalewu tanich produktów ze Wschodu i dalsze osłabienie pozycji naszych gospodarstw. I znów nikt nie słuchał. Dokument przeszedł bez echa, a konsekwencje zaczynają być coraz bardziej widoczne - informują w mediach społecznościowych.
Protesty nie są złą wolą rolników, zmusza ich sytuacja
Czego więc oczekują rolnicy? Nie chcą być ciężarem, potrzebują jasnych, uproszczonych przepisów, skutecznej walki z chorobami zwierząt i narzędzi, które ochronią ich produkcje, a także sam rynek przed nadmiernym importem. Obecnie czują się jak "zło konieczne".
- Dlatego znów musimy krzyczeć. Nie dlatego, że lubimy protestować. Nie dlatego, że chcemy przeszkadzać innym. Krzyczymy, bo nikt nie słucha, dopóki rolnicy nie wyjdą na ulice - alarmują.
Jak dodaje OOPR, to, co dziś dzieje się w rolnictwie, nie jest winą gospodarzy; to błędne decyzje i lekceważenie ostrzeżeń branży.