Rolnicy protestują. Przejechali ciągnikami przez Koszalin, blokując miasto
Szymon Ręcławowicz, rolnik z Białogardu, pomysłodawca protestu, w kilku mocnych słowach wyjaśnił powody rolniczego sprzeciwu. - Nie chcemy, by w przyszłości przejęły nas zagraniczne korporacje. Dopóki polskie rolnictwo ma się dobrze, dobrze ma się też kraj. Ale Zielony Ład, umowa Mercosur, brak zdecydowanych działań w związku z suszą, dają nam w kość i jest coraz ciężej. Walczymy też z biurokracją. Jeśli korporacje nas zniszczą, stracicie zdrową żywność. Proszę więc nas popierać, a nie hejtować- rzucił, nawiązując do ostatnich komentarzy, że rolnicy narzekają, a mają coraz większe domy i jeżdżą maszynami o wartości nawet miliona złotych. - Kogoś bolą oczy, gdy patrzy na nasz sprzęt. Ale przecież to nasze narzędzie pracy. To czym mamy jeździć? Zamieńmy się na nasze kredyty - kręcił głową Patryk Turowski, współorganizator koszalińskiego protestu. Rolnicy protestowali w środę w wielu miejscach w kraju.
Na placu podożynkowym w Koszalinie stanęło w środę z rana około 50 ciągników. Stąd ruszyła rolnicza kawalkada i objechała całe miasto. Zanim uruchomili swoje pojazdy, ponarzekali jeszcze na ministrów, parlamentarzystów. - Produkujemy żywność, a państwo ściąga ją z Ukrainy i Ameryki Południowej. No po co? - pytał retorycznie Turowski. Wyjaśnił, że rolnicy protestują, by przypomnieć politykom, że wciąż nie zostały rozwiązane rolnicze problemy.
- Jeśli nie będzie żądnego ruchu ze strony rządu, żadnych prób rzetelnej rozmowy, nasz protest zaostrzymy - zapowiedzieli nasi rozmówcy, przypominając, że w zeszłym roku zablokowali węzeł drogowy trasy S11 w Koszalinie. Prawdopodobnie tak zrobią też teraz. Poczekają na odzew dwa - trzy tygodnie.