Rosyjskie drony wlatują do Polski. Dlaczego przybywa takich incydentów?
Drony przy granicy
Dron, który spadł w rejonie przejścia granicznego z Białorusią pod Terespolem prawdopodobnie nie był uzbrojony i są na nim napisy cyrylicą - poinformowała prokuratura. Zgłoszenie od Straży Granicznej o znalezieniu szczątków niezidentyfikowanego obiektu latającego policja otrzymała w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nikt nie został poszkodowany. Dron spadł w pole kukurydzy, ok. 300 m od przejścia granicznego, w miejscowości Polatycze.
W sobotę w miejscowości Majdan-Sielec (woj. lubelskie), ok. 50 km od granicy z Ukrainą, także znaleziono szczątki drona. Spadł na pole, ok. 500 metrów od zabudowań. Rzecznik prasowy resortu obrony Janusz Sejmej powiedział, że był to najprawdopodobniej dron przemytniczy. W miejscu znalezienia drona nie stwierdzono śladów eksplozji. Na zabezpieczonych elementach ujawniono fragmenty napisów cyrylicą. Maszyna była lekkiej konstrukcji, z tworzywa przypominającego styropian.
Eksplozja i protest
Szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła poinformował, że w nocy z 3 na 4 września dwukrotnie naruszono polską przestrzeń powietrzną. Zaznaczył, że naruszenia te nie miały żadnych konsekwencji, a służby w pełni kontrolowały sytuację. Nie podał jednak, o jakiego rodzaju obiekty latające chodziło.
Wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski przekazał, że dron, który w nocy z 19 na 20 sierpnia eksplodował pod Osinami (woj. lubelskie), prawdopodobnie nadleciał z terenu Ukrainy. Uważamy, że to był dron rosyjski - powiedział. Dron spadł na pole kukurydzy i eksplodował. W wyniku eksplozji powybijane zostały szyby w pobliskich domach. Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował później, że obiekt to rosyjski dron, oraz podkreślił, że zdarzenie jest prowokacją Rosji. W związku z wydarzeniami pod Osinami, ambasadzie Federacji Rosyjskiej została przekazana przez polskie MSZ nota protestacyjna.
Testowanie obrony Polski
Zdaniem wielu ekspertów i polityków, kierowanie dronów nad Polskę to test szczelności naszego systemu. Problem w tym, że nasza obrona przeciwlotnicza w warunkach pokojowych nie zapewnia ciągłego pola radiolokacyjnego na wysokościach poniżej 3 tys. m. Dopiero wojna za wschodnią granicą i rosnąca rola dronów sprawiła, że także polskie wojsko musi dostosować obronę granic do nowych okoliczności.
Jeśli chodzi o rosyjskie drony, które dotychczas spadały w Polsce, to były to albo bezzałogowce Gerbera, albo uderzeniowe Gierań-2, czyli bezzałogowce oparte na konstrukcji irańskiego Shaheda 136. Albo tzw. wabiki, czyli drony pozbawione głowicy bojowej, zawierające jedynie niewielką ilość materiałów wybuchowych. Rosjanie używają ich coraz powszechniej, aby angażować i tak niewystarczające siły ukraińskiej obrony powietrznej.
Więcej dronów, więcej incydentów
Należy pamiętać, że wlatywanie rosyjskich (czy innych) dronów bojowych w polską przestrzeń powietrzną nie musi automatycznie oznaczać zamierzonej prowokacji. Niemal od początku ataków rosyjskich dronów na Ukrainę obronie powietrznej udawało się za pomocą środków walki elektronicznej "oślepiać" część wrogich dronów, czyli zrywać ich łączność z Rosją. W efekcie, zamiast lecieć w określony cel, takie drony, z którymi utracono łączność, leciały w przypadkowym kierunku. Dużo z nich wlatuje nad Białoruś, były przypadki pojawienia się nawet na Litwie i na Łotwie. Zresztą dotyczy to też ukraińskich dronów atakujących cele w głębi Rosji. Niedawno jeden z nich odnaleziono w Estonii - zapewne brał udział w którymś z ataków na portową infrastrukturę rosyjską w obwodzie leningradzkim nad Bałtykiem.
Dlaczego ostatnio przybywa przypadków wejścia rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną? Czy to oznacza, że polska obrona powietrzna działa gorzej? Nie. Po prostu drastycznie wzrosła liczba dronów, którymi jednorazowa Rosja atakuje Ukrainę (setki co noc, podczas gdy np. rok temu było kilkadziesiąt).
Więc statystycznie rośnie ryzyko, że niektóre z nich "zabłądzą". Między innymi do sąsiadującej z Ukrainą Polski. Jednak i takie "przypadki" Rosjanie mogą wykorzystywać do testowania szczelności naszej granicy i jakości reakcji odpowiednich sił i służb na naruszenie przestrzeni powietrznej RP. Zapewne dla naszych wrogów cenne są nawet same reakcje urzędników i polityków, narracje, jakie przyjmują polskie władze za każdym razem, gdy dochodzi do upadku wojskowego drona na naszą ziemię.