Rzeszów: Dokarmianie zwierząt bardziej im szkodzi, niż pomaga. Szczury pod balkonami, resztki na trawnikach
Trudno w to uwierzyć, ale spacerując wzdłuż bloków na rzeszowskich osiedlach, szczególnie od strony ogródków i zieleńców, jesteśmy narażeni na to, że na głowę spadnie nam kawałek kotleta, ziemniaka, makaronu lub inne resztki z obiadu. Część mieszkańców, kierując się chęcią dokarmienia zwierząt, wyrzuca takie resztki jedzenia przez okno wprost na chodnik czy trawnik przed blokiem. Wbrew ich przekonaniu takie postępowanie, zamiast pomagać zwierzętom, często im szkodzi, a wyrzucona żywność przyciąga gryzonie - głównie szczury, a coraz częściej również lisy.
Niechciane efekty dobrych intencji
- Problem wyrzucania resztek jedzenia przez okna czy zostawiania ich obok śmietników to niestety zjawisko, z którym zmagamy się od dłuższego czasu - mówi dr Anna Skiba, pełnomocnik ds. komunikacji Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Rzeszowie.
- Nie dotyczy to tylko sezonu zimowego, kiedy najczęściej mówi się o dokarmianiu ptaków. Komunikaty do mieszkańców kierujemy przez cały rok, bo sytuacja stale się powtarza. Chociaż intencje bywają dobre, w praktyce dokarmianie najczęściej nie służy ptakom, a przede wszystkim przyciąga szczury. Zdarza się też, że na terenach osiedli pojawiają się lisy, które wyczuwają dostęp do łatwego pożywienia. Dlatego apelujemy: nie wyrzucajmy jedzenia przez okna i nie zostawiajmy go w okolicach śmietników. Jeśli ktoś chce pomóc ptakom - róbmy to w sposób przemyślany, w odpowiednich miejscach i z zachowaniem ostrożności. Niewłaściwe dokarmianie przynosi więcej szkody niż pożytku.
Zagrożenie dla psów i innych zwierząt
Resztki żywności można także spotkać w parkach. Często porozrzucana jest ona na trawie w Parku Jedności Polonii z Macierzą przy ul. Cieplińskiego. Na trawę między drzewami wysypywany jest spleśniały chleb oraz resztki po obiadach. Znaleźć można kości drobiu, a zdarzały się nawet resztki po rybach czy makarony z zupy.
- Niedojedzona przez zwierzęta żywność pleśnieje pod drzewami. Spacerując z psem, muszę uważać, żeby niczego nie zjadł. Są mieszkańcy, którzy nawet zakładają swoim pieskom specjalne kagańce, aby uchronić je przed potencjalnym zatruciem - mówi mieszkaniec bloku przy ul. ks. Jałowego w Rzeszowie.
- Zdarza się, że trafia do mnie zwierzę, które zatruło się żywnością zjedzoną gdzieś przypadkowo na mieście. Głównie problem dotyczy piesków. Takie dokarmianie robi więcej szkód niż pożytku. Jeśli chcemy pomagać bezpańskim zwierzętom, to róbmy to w sposób przemyślany i zastanówmy się, czy dana żywność nadaje się do zjedzenia przez psa lub kota - mówi lekarz weterynarii Robert Sączawa.
Niestety, jak informują przedstawiciele spółdzielni, a także lokatorzy, którym się to nie podoba, problem staje się coraz poważniejszy, a Straż Miejska wydaje się bezsilna, jeśli nie złapie kogoś na gorącym uczynku, co praktycznie jest niemożliwe.
- Nasi pracownicy odpowiedzialni za porządek wokół budynków za każdym razem starają się usuwać pozostawione jedzenie, o ile jest ono w stałej formie - na przykład chleb, ryż, mięso czy warzywa. Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z wylewaniem zup, sosów, ziemniaków czy mleka bezpośrednio na trawniki czy chodniki. To nie tylko utrudnia sprzątanie, ale też pogarsza estetykę i stan sanitarny osiedla. Dla służb porządkowych to równie uciążliwy i powracający problem, który podejmujemy niemalże każdego dnia. Jeśli więc sami nie zareagujemy na uciążliwe zachowania sąsiadów, to częściej będziemy spotykać się z takim zjawiskiem - ostrzega Anna Skiba z MZBM-u.
Należy pamiętać, że kara za zaśmiecanie w Polsce - w zależności od miejsca i rodzaju wykroczenia - może wynosić od 20 zł do nawet 5000 zł. Najczęściej spotykaną karą jest mandat w wysokości co najmniej 500 zł za zaśmiecanie miejsc publicznych.