Słupsk: Kino Milenium 15 lat po zamknięciu.
Czerwone krzesła, ekran z kurtyną, zaplecze techniczne, a nawet taśmy filmowe! Aż trudno uwierzyć, że blisko po 15 latach od zamknięcia kina Milenium w Słupsku, wewnątrz wszystko pozostało. Choć przykryte grubą warstwą kurzu i - eufemistycznie mówiąc - nadgryzione zębem czasu. Łezka się w oku kręci. Zwłaszcza, że już niedługo obiekt zniknie z powierzchni ziemi.
Dokładnie 16 grudnia 2010 roku wyświetlono ostatni seans w słupskim kinie Milenium. Dla wielu mieszkańców miasta było to miejsce kultowe, z którego zniknięciem do dziś nie mogą się pogodzić. Pamięć o kinie nie gaśnie, tym bardziej, że właśnie wokół budynku, w którym znajduje się kino, rozpoczęły się prace archeologiczne, poprzedzające budowę zupełnie nowego i zarazem nowoczesnego obiektu. Przypomnijmy, że powstanie tu wielopiętrowy kompleks usługowy, w skład którego wejdzie hotel, restauracja, biura i lokale handlowo-usługowe, a także ogólnodostępny podziemny parking. Inwestorem jest słupski przedsiębiorca, Sławomir Gojdź.
Zanim jednak kino Milenium zniknie z powierzchni ziemi - a uściślając z ul. Grodzkiej, wróćmy do czasów świetności kina. Legenda kina wciąż jest żywa i to w kilku pokoleniach słupszczan, dla których to kino było obiektem kultowym.
Początki kina
Po 1945 roku wokół obecnego Starego Rynku, przedtem placu Armii Czerwonej, który przed wojną za czasów niemieckich zwał się Markt, zostało morze powojennych ruin. Dominował tu pomnik generała niemieckich huzarów Blüchera.
Pośród zgliszcz ostały się jedynie trzy stare kamieniczki i obiekt adaptowany kolejno na Powiatowy Dom Kultury, Oddział Narodowego Banku Polskiego i Sąd Okręgowy. Pomnik Blüchera zniknął bez śladu – wraz z postumentem, który przez powojenny czas służył jako stragan. W gruzach legła cała północno- zachodnia ściana rynku wraz dominującym w niej budynkiem Munds Hotel. Na odgruzowanym placu rozbijano namioty cyrkowe i stawiano karuzele. Jak pamiętają słupszczanie - seniorzy, dzięki tym cyrkom zobaczyli po raz pierwszy w życiu słonie, tygrysy, lwy i inne egzotyczne zwierzęta, które przywożono na pokazy tresury. Po latach właśnie tu kino „Milenium”.
Milenijna nazwa
Nazwa kina wpisywała się w obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego, które proklamował peerelowski sejm. Uroczystości i inicjatywy Tysiąclecia miały przypomnieć chlubne dzieje budowy i rozwoju państw pierwszych Piastów. Przygotowania do obchodów rozpoczęły się już w 1960 r.
- Ileż się wówczas działo, pieśniom, defiladom i pomnikom nie było końca. Gdyby nie obchody Tysiąclecia kino nosiłoby nazwę Rowokół. Wydarzeniom towarzyszył również program oświatowy „Tysiąc szkół na 1000-lecie”. W Słupsku też wznoszono „Tysiąclatki”, które nadal funkcjonują – wspominała na łamach „Głosu Pomorza” Danuta Sroka, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Słupsku. - W związku z jubileuszem wzmożono badania archeologiczne, podjęto także inne akcje, jak: zadrzewiania kraju, budowy dróg, budowy wałów przeciwpowodziowych. Jednym słowem, lata 60. XX wieku były silnie ukierunkowane na tworzenie ideologicznych scenariuszy i wprowadzanie ich w życie zwykłych ludzi. Milenium sprzyjało pokazaniu siły światopoglądowej ówczesnej władzy.
Budowa kina nowej generacji w Słupsku - kina panoramicznego - rozpoczęła się w 1959 r. i trwała 4 lata. Powodem przeciągającej się na wiele lat budowy były prace archeologiczne. Odkryto resztki nawierzchni ulic, zręby drewnianych zabudowań mieszkalnych, natrafiając wśród nich na ślady średniowiecznych warsztatów rzemieślniczych. Takie znaleziska jak fragmenty ciżem skórzanych i dzban ceramiczny - znalazły miejsce w ekspozycji muzealnej.
Kino rozpoczęło swoją działalność 4 kwietnia 1963 r. Nomen omen - w tym czasie w Słupsku funkcjonowało już kilka kin -„Polonia” i „Kolejarz” niemal po sąsiedzku oraz „Relaks” przy ul. Jagiełły, „Ustronie” przy ul. Poznańskiej i „Gwardia” przy ul. Kościuszki. Ale to „Milenium” było prekursorem kinematograficznej nowoczesności, i to o randze krajowej.
Placówka miała przestronną widownię, duży ekran, najwyższej klasy aparaturę, przeszkloną przestrzeń poczekalni oraz doświadczoną kadrę, która przeszła do Milenium z Polonii. Koszt budowy kina wyniósł ok. 10 milionów zł. Nawet Warszawa nie miała takiego obiektu kulturalnego. Zostało ono zakwalifikowane do kategorii zeroekranowych, czyli premierowych, wśród dziesięciu tego typu kin w Polsce. Kino dysponowało 724 miejscami dla widzów. Już w 1970 r. zostało doposażone w aparaturę stereo na taśmę 70 milimetrów. W roku 1975 sala widowiskowa zmieniła swój wygląd - dobudowano scenę, redukując liczbę miejsc dla widzów do 640. W 1979 r. zostały wymienione fotele na bardziej użyteczne. Już wówczas Milenium posiadało dźwięk laserowy. Przed jego zamknięciem, w budynku mieściły się 3 sale kinowe, które mogły pomieścić 700 osób. Sala duża miała 550 miejsc, te mniejsze, bardziej kameralne różniły się kolorami oraz gatunkiem wyświetlanych w nich filmów.
Repertuar, zmiany i tłumy widzów
W Milenium grano wszystkie premiery, zdarzało się, że w ciągu roku placówkę odwiedzało 100 tys. widzów. Pierwszym kierownikiem kina był Władysław Wasilewski. Doborem filmów w latach 1957-71 zajmowała się Filmowa Rada Repertuarowa (FRR), będąca naówczas ogniwem doradczym Centrali Wynajmu Filmów. W 1973 r. zakres działania Rady został zmieniony. Na jej miejsce powołano Filmową Komisję Repertuarową. W 1975 r. nadzór nad kinem Milenium sprawowało Okręgowe Przedsiębiorstwo Rozpowszechniania Filmów z siedzibą w Koszalinie. Wszystkie tego typu Przedsiębiorstwa podlegały Zjednoczeniu Rozpowszechniania Filmów w Warszawie. Przy doborze repertuaru obowiązywały zdecydowane proporcje, a mianowicie 60 procent wybranych filmów produkowano w krajach demokracji ludowej, pozostałe 40 procent w krajach kapitalistycznych. Politykę repertuarową określały wskaźniki planu finansowego. W 1985 r. kino Milenium wypracowało niebagatelną kwotę 15 mln zł. Tak wysokie dochody związane były z polityką repertuarową, którą wprowadził Paweł Wiliński, zarządzając w tym czasie kinem Polonia i kinem Milenium.
- Był przekonany, że widza przyciągają światowe produkcje, atrakcyjne powtórki oraz duże zróżnicowanie. W latach 80. ubiegłego wieku w Milenium i w Polonii nie doświadczano status quo. Jeżeli w jednym z kin grano „Sprzedawcę kapeluszy” w reżyserii Claude Chabrola, to w tym samym czasie w drugim prezentowany był „Powrót Jedi” Richarda Marquanda. W owym czasie kina nie konkurowały ze sobą repertuarowo, nie musiały, bo stale miały widownię, miejsca wypełnioną po brzegi. Przed kasami stały tasiemcowe kolejki kinomanów. Tempo pracy było duże – wspomina Danuta Sroka.
Kina w Słupsku kwitły, królowała w nich młodzież.
- Był czas, że 85 tys. widzów obejrzało „Klasztor Shaolin”, a 46 tys. „Indiana Jones”. Wiliński prowadził edukację najmłodszych widzów, grano dla wszystkich szkół. W repertuarze były filmy dotykające problemu związanego z narkomanią np. „Jestem przeciw”. W ramach słupskiej edycji festiwalu „Młodzi i film” grane były filmy ambitniejsze, takie które można było interpretować po swojemu. Osobnym rozdziałem w kinie były „Konfrontacje”, wydarzenie dla filmowych koneserów. Wiliński organizował również dyskotekowe kino dla młodzieży. „Konfrontacje” były dla widza filmową dawką uderzeniową, bowiem repertuar był nasycony i bilety stosunkowo tanie. Domy dziecka i domy opieki społecznej korzystały z kina bezpłatnie – wspomina dyrektorka biblioteki.
19 września 1986 r. odbyła się w Milenium pierwsza projekcja filmu trójwymiarowego. W wywiadzie publikowanym w „Zbliżeniach” z roku 1986, a przeprowadzonym przez Jolantę Nitkowską-Weglarz z Leonardem Szumelem - twórcą polskiego systemu kinematografii stereoskopowej – zawarte są szczegółowe informacje o trójwymiarowości w polskim kina.
Po transformacji ustrojowej dzierżawcą kina Milenium został Paweł Wiliński. Jednostką nadrzędną była Państwowa Instytucja Filmowa „Film Art.” z Poznania. Zaczęto wyświetlać wielkie polskie produkcje, jak „Ogniem i mieczem", „Zemstę", „Pana Tadeusza".
Źle się zaczęło dziać po roku 2000
Nastał rok 2010. Los kina został przesądzony. Kino „Milenium” nie było i nie jest perłą śródmiejskiej architektury, przedwojenna zabudowa Starego Rynku też nie należała do okazałych. W archiwalnych artykułach z tamtego okresu czytamy, iż miasto miało pewne plany związane z modernizacją starego rynku, a szczególnie tej części, w której znajdowało się kino Milenium.
- Obiecywano zmienić obraz rynku, nadać charakter tej historycznej przestrzeni miasta, mówiono o stylu „chojnickim”. W konsekwencji odnowiono fasady kilku kamienic, nadano im formę „sztuczności”. Milenium nie wpisało się w ten ambitny plan. Kino przegrało – nie kryje żalu Danuta Sroka.
Firma „Film Art.” z Poznania upadła. Paweł Wiliński przeszedł na emeryturę, jak większość dziewięcioosobowego kinowego zespołu. W 2006 r. oszacowano, że koszty remontu budynku mogłyby pochłonąć milion zł. Samorząd nie dysponował taką kwotą. Ostatni seans filmowy został wyświetlony 16 grudnia 2010 r. Był to „Zerwany most" Jerzego Passendorfera.
- Paweł Wiliński chętnie przekazywał bibliotece materiały, opowiadał o przeszłości kina, piliśmy herbatę i dyskutowaliśmy o dniu jutrzejszym kina. Już w 2007 r. wiedział, że los Milenium został przesądzony. (…) Pierwszym etatowym plastykiem kina był Wiesław Wróblewski. To jego prace utrwalił na błonach fotograficznych Michał Bugiel, drobny, uśmiechnięty człowiek, dla którego sala projekcyjna była drugim domem. To on wyświetlał „Zerwany most" w 1963 r. na rozpoczęcie działalności kina. On też wyświetlał ten sam film na pożegnanie Milenium w roku 2010. Milenium było dla mojego pokolenia ważnym, kultowym miejscem – kończy swoje wspomnienie Danuta Sroka.