Strzyżak sarni. Latający kleszcz czy kuzyn wszy?
Nie wiem, z jakiego powodu został nazwany latających kleszczem, ale trudno. Owszem, lata i usiłuje spić krew człowieka, ale na tym wszystkie analogie z kleszczem się kończą. Ów owad (kleszcz jest pajęczakiem!) został nazwany przez entomologów strzyżakiem sarnim. Bywa też nazywany łowiskiem i wszą jelenią.
Pół centymetra długości, brązowa barwa, trzy pary solidnych odnóży i skrzydła. Metoda działania strzyżaka jest prosta: dopaść ruchomy, ciepłokrwisty obiekt, odrzucić skrzydła i ssać krew. Potem złożyć w sierści jaja, by larwy miały co jeść. I tu analogia do wszy jest jak najbardziej słuszna, zaś do kleszcza w żadnym wypadku.
Straszenie strzyżakiem bywa podbudowane niedolnymi próbami ukąszenia ludzi. Nieudolnymi, gdyż krew ludzka jest dla niego niesmaczna i co więcej dwunogi nie posiadają gęstego owłosienia. Wiele razy łowik czy też strzyżak wylądował mi na skórze. Natychmiast tracił skrzydełka, ale nigdy nie próbował ukąsić. Za to nieprzyjemnie łaskotał skórę i był trudny do zrzucenia. To przez te solidne odnóża, którymi mocno uczepia się dopiero co zdobytego żywiciela.
Przegląd butów z sieciówek. Hity w przystępnych cenach
No dobrze, bać się strzyżaka na grzybobraniu czy nie? Jesteśmy dla niego chybionym celem i pomyłką. Bać się trzeba kleszczy, a tak się składa, że te same repelenty stosowane na pajęczaka powinny być skuteczne na wesz jelenią czy też łowika.