Świnoujście: Porywacze przestraszyli się internetowej "sławy"
"Na nagraniu udostępnionym przez córkę właścicieli pieska widzimy jak kilka osób, podchodzi do płotu, w celu zwabienia znajdującego się za nim zwierzęcia. Następnie, gdy im się to udaje, pakują go do samochodu i odjeżdżają." Informowaliśmy o sprawie kilka dni temu.
Wraz z upływem czasu, na jaw wychodziły kolejne fakty. Do kradzieży sprawcy użyli dwóch różnych pojazdów (jeden na stargardzkich tablicach rejestracyjnych, drugi na angielskich). Następnie okazało się, że Dziunia została wywieziona poza granicę naszego kraju. A dokładniej do Ystad w Szwecji.
Badając tę sprawę, byliśmy w ciągłym kontakcie z córką właścicieli pieska, która informowała nas na bieżąco o tym, jak przebiega sprawa. Ponadto kradzież ta, żyła swoim życiem w mediach społecznościowych, gdzie została nagłośniona, dzięki zaangażowaniu postronnych osób. W kilka dni udało się namierzyć profile Facebookowe sprawców, a także tablice rejestracyjne, pojazdów widocznych na nagraniach. Kontaktowaliśmy się w tej sprawie także z rzecznikiem Policji w Świnoujściu, który odmówił przekazania jakichkolwiek informacji dotyczących sprawy. Tego samego dnia Policja opublikowała wizerunek oraz dane jednego z porywaczy. Był to Constantinescu Gheorghe - Ciprian.
Dziś rano Internet obiegła informacja, że piesek został odnaleziony. W celu weryfikacji tej informacji skontaktowaliśmy się ponownie z córką właścicieli pieska, która nagłośniła całą sprawę w Internecie. Potwierdziła informację, że piesek najprawdopodobniej został porzucony przez porywaczy w Kopenhadze, dokąd teraz jej rodzina jedzie po Dziunie.
- Tak, Dziunia jest zabezpieczona w Kopenhadze. Zaraz wyruszamy, żeby ją odebrać. Nie chciałam tego jeszcze nagłaśniać do momentu aż nie będzie z nami, ale ludzie czekają na informacje, martwią się, więc musiałam przekazać tę nowinę. - poinformowała nas córka właścicieli Dziuni.
Póki co, nie ma jednak żadnych szczegółów mówiących o tym, kto zajął się pieskiem, gdzie został zostawiony i co dalej z porywaczami.
- Usłyszałam, że ją oddali, ale nie mam pojęcia jak. Również czekam na szczegóły sprawy. Pewnie wystraszyli się, dzięki udostępnianiu. Ludzie niesamowicie się zaangażowali. Wypisywali na różnych profilach do nich, komentarze, tiktoki, facebook. - dodała.