Tadeusz Łabędzki. Zbrodnia stalinowska, o której mało kto pamięta
Młody, zdolny, niepokorny
Urodził się w Filadelfii w 1917 roku, ale wychował w Polsce. Jego ojciec, Bronisław Łabędzki, został zesłany na Syberię za udział w strajku szkolnym w 1905 roku. Uciekł z zesłania i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie urodził się Tadeusz. Po odzyskaniu niepodległości rodzina wróciła do Polski. Tadeusz kontynuował patriotyczne tradycje – należał do 3 Łódzkiej Drużyny Harcerzy, działał w Narodowej Organizacji Gimnazjalnej i był redaktorem naczelnym „Wszechpolaka”, pisma Związku Akademickiego Młodzież Wszechpolska.Po wybuchu wojny zaangażował się w działalność konspiracyjną – najpierw w Narodowo-Ludowej Organizacji Wojskowej, potem w strukturach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. W 1944 roku w Warszawie odtworzył Młodzież Wszechpolską i ponownie ruszył z podziemnym wydaniem „Wszechpolaka”. Po wojnie nie złożył broni – walczył dalej, tym razem z narzuconą komunistyczną władzą.
Śmierć w katowni
7 kwietnia 1946 roku Tadeusz Łabędzki został aresztowany w mieszkaniu Lechosława Roszkowskiego w Łodzi. To była pułapka zastawiona przez funkcjonariuszy UB. Zatrzymanego natychmiast przewieziono do gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przy ulicy Koszykowej w Warszawie – miejsca, które w tamtym czasie budziło grozę nawet wśród najodważniejszych.Ze zgromadzonych przez prokuraturę i IPN relacji wynika, że był brutalnie bity podczas przesłuchań – najprawdopodobniej przez oficerów Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Gdy tracił przytomność, nie udzielono mu żadnej pomocy. Ruta Czaplińska, która była wtedy przetrzymywana w tym samym budynku, usłyszała jęki i wyraźne słowa: „Tadeusz Łabędzki”W dokumentach, na rozprawach, w trakcie kolejnych przesłuchań – jego nazwisko już nigdy nie padło. Oficjalnie nie było go w areszcie. Nie było go na listach zatrzymanych. Nie było go w rejestrach sądowych. Jakby zniknął.Rodzina przez dziesięć lat nie znała prawdy o jego losie. Dopiero w 1956 roku, w czasie politycznej odwilży, Generalna Prokuratura PRL potwierdziła, że Tadeusz Łabędzki zmarł 9 kwietnia 1946 roku, dwa dni po aresztowaniu. Ciała nigdy nie odnaleziono. Według świadków, na rozkaz wiceministra Romana Romkowskiego, zwłoki wywieziono nocą do lasu w okolicach Falenicy i zakopano w nieznanym miejscu. Nie było grobu. Nie było aktu zgonu.
Śledztwo, które niczego nie wyjaśniło
Po 1989 roku, gdy zaczęto rozliczać zbrodnie komunistycznych służb, wróciła sprawa śmierci Tadeusza Łabędzkiego. Sprawą zajęła się prokuratura IPN. Wśród oskarżonych znalazł się Adam Humer, były zastępca dyrektora Departamentu Śledczego MBP, jedna z czołowych postaci stalinowskiego aparatu przemocy.W akcie oskarżenia Humerowi zarzucono m.in. udział w pobiciu Łabędzkiego ze skutkiem śmiertelnym oraz udział w zacieraniu śladów – w tym wywiezieniu i ukryciu ciała. Śledczy opierali się m.in. na dawnych zeznaniach Jerzego Kaskiewicza i Józefa Różańskiego – współpracowników Humera z czasów MBP.Sąd uznał Humera za winnego wielu zbrodni, ale nie tej jednej. W sprawie Tadeusza Łabędzkiego nie udało się zebrać „wystarczających i niewątpliwych” dowodów. Nikt nie poniósł odpowiedzialności za śmierć Tadeusza Łabędzkiego. Do dziś nie wiadomo nawet, gdzie został pochowany.
Ciekawostka na koniec
Tadeusz Łabędzki był wujem Stefana Niesiołowskiego. To właśnie on, jako poseł po 1989 roku, złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia zbrodni przez funkcjonariuszy UB. Dzięki temu historia, którą próbowano wymazać, wróciła do oficjalnych akt – nawet jeśli nikt za nią nie odpowiedział.
Źródła informacji:Szabłowski Paweł – Zbrodnie sądowe w czasach stalinowskich w Polsce. Sprawa śmierci Tadeusza Łabędzkiego w 1946 r. – czasopismo „Law • Education • Security”, nr 120, Warszawa 2023