Tajemnicza epidemia zabija koty. W jednym schronisku zmarło 11 z 21 zwierząt
Schronisko zostało zamknięte i objęte kwarantanną. Personel musi nosić odzież ochronną. Specjaliści podejrzewają, że mają do czynienia z FIP (po angielsku feline infectious peritonitis), czyli zakaźną chorobą otrzewnej, która jest wywoływana przez zmutowanego koronawirusa. Wirus FIP roznosi się wieloma drogami. Występuje m.in. w odchodach oraz ślinie zakażonych kotów.
Gorączka, biegunka, apatia
Pierwsze objawy infekcji, czyli gorączka i brak apetytu, mogą się wydawać niewinne. Stan pacjenta się jednak pogarsza. Pojawia się biegunka, która może spowodować spadek masy ciała, a także apatia. Jeśli symptomy nie zostaną w porę zauważone, mogą się pojawić problemy z oddychaniem. Więcej na ten temat znajdziesz tu.
Najbardziej narażone na zakażenie są osobniki osłabione, np. stresem, z obniżoną odpornością, innymi chorobami lub żyjące w dużych skupiskach. Schronisko jest wręcz idealnym środowiskiem dla epidemii. “„Niezwykłe jest to, że choroba przenosi się bezpośrednio z kota na kota”- komentuje lek. wet. Susanne Konschzewska w rozmowie z hessenschau.de.
Droga terapia
Cierpiące na FIP zwierzęta są leczone antybiotykami oraz niezatwierdzonym w Niemczech lekiem przeciwwirusowym o nazwie GS-441524. Personel placówki twierdzi, że terapia przynosi skutek. Żeby jednak ostatecznie ocenić jej efektywność, trzeba poczekać trzy miesiące.
Schronisko utyskuje na koszty leczenia. “Już same leki są niezwykle drogie. Do tego trzeba doliczyć regularne wizyty weterynaryjne połączone z badaniami krwi. To ogromne koszty dla stowarzyszenia zajmującego się dobrostanem zwierząt” - tłumaczy dyrektorka schroniska Claudia Maid. Jeśli chcesz wiedzieć, jak zająć się kotem ze schroniska, zajrzyj tu.