Tłuszcze, używki i owoce najbardziej drenują portfele Polaków
W tym artykule:
Tłuszcze liderem podwyżek, słodkości spowalniają
W rankingu najbardziej drożejących produktów zdecydowanie wyróżniają się artykuły tłuszczowe, których ceny skoczyły średnio o 14,2%. W tej kategorii szczególnie widać wzrost cen masła (+17,3%) i oleju (+18,7%), co jest wynikiem globalnych niedoborów surowców oraz wysokich kosztów logistyki.
Na drugim miejscu znalazły się używki (kawa, herbata, alkohole), które podrożały o 10,3%. To w dużej mierze efekt rekordowo wysokich cen kawy na rynkach światowych, wywołanych m.in. ociepleniem klimatu.
Trzecie miejsce zajmują owoce, mimo sezonu letniego ich ceny wzrosły o 9,1%. Zaraz za nimi znalazły się środki higieny osobistej (+8,2%) oraz chemia gospodarcza (+7,9%). Warto zauważyć, że kategoria higieny osobistej odnotowała gwałtowny wzrost po czerwcowym spadku, co może świadczyć o wygaszeniu intensywnych promocji.
Dlaczego ceny w sklepach rosną szybciej niż inflacja?
Dr Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW we Wrocławiu wyjaśnia, że ogólny poziom inflacji uwzględnia wiele elementów, w tym ceny energii, które w tym roku nie rosną już tak dynamicznie. Z kolei ceny produktów w sklepach są pod większą presją kosztów pracy i transportu.
- Wskaźnik wzrostu cen w sklepach detalicznych cały czas waha się w granicach od 5,5% do 5,9%, podczas gdy poziom inflacji, podawany przez GUS, spadł z 4,9% w styczniu do 3,1% w lipcu. Oznacza to, że poza cenami żywności i energii, pozostałe elementy wchodzące w skład koszyka inflacyjnego wykazywały zdecydowanie mniejszą zmienność cenową. Biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną, ale też wewnętrzną Polski, powinniśmy przygotować się na to, że wskaźniki te pozostaną z nami na obserwowanych poziomach na dłużej - ocenia dr Anna Motylska-Kuźma.
Z kolei dr Tomasz Kopyściański z Uniwersytetu WSB Merito wskazuje na opóźnioną reakcję rynku detalicznego na zmiany makroekonomiczne. Sklepy często aktualizują ceny z pewnym opóźnieniem.
Dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, sugeruje, że sklepy mogą utrzymywać wyższe marże w niektórych kategoriach, np. na żywność i napoje, aby zrekompensować straty w innych obszarach. Popyt na te produkty jest stabilny, co pozwala na zachowanie wyższych cen, nawet przy spadającej inflacji ogólnej.
- Produkcja masła i olejów zależy od cen mleka i roślin oleistych, np. rzepaku i słonecznika, które pozostają pod presją z powodu globalnych niedoborów, kosztów nawozów i logistyki. Polska importuje znaczną część olejów roślinnych, a ceny na rynkach międzynarodowych, np. oleju palmowego i słonecznikowego, utrzymują się na wysokim poziomie - ocenia dr Piotr Arak.
Prognozy cen w sklepach
Pomimo utrzymującej się presji cenowej, eksperci prognozują pewną stabilizację.
"W najbliższych miesiącach dynamika wzrostu cen będzie się obniżała i dotrze w okolice 4% rdr. I to może nastąpić pod koniec roku." - przewiduje Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.
Jego zdaniem, dobre prognozy dla krajowych upraw mogą pomóc w obniżeniu cen. Piotr Arak z VeloBanku dodaje, że pełne wyhamowanie inflacji w sklepach może potrwać jeszcze od 9 do 12 miesięcy.
Jedyną kategorią, która w lipcu zanotowała spadek cen, były warzywa (-1,7%). Eksperci z optymizmem patrzą na ten trend, przewidując, że dzięki dobrym zbiorom warzywa mogą nadal tanieć w najbliższym czasie.