Toruń: Mikołajki dawniej i dziś. Słodycze na kartki, kolejki, batony z Peweksu
-Wszystko przez te horrendalne w tym roku ceny czekolady. Nie dziwię się - komentuje pani Marta, która w kolejnym już z toruńskich marketów widziała "tabliczki kakaowe".
Apple pokazało nowego iOS. Konkurencja miała to już od dawna
Zawartość kakao: tyle co kot napłakał. Gramatura: 80 gr, więc sprytnie udająca typową kiedyś 100-gramową czekoladę. Cena: 3,99 zł - niespotykana w grudniu 2025 roku dla prawdziwej czekolady, która mocno podrożała i drożeje dalej.
Tym to sposobem, dość nieoczekiwanie, wspomnienie czasów PRL-u pojawiło się przed tegorocznymi mikołajkami. Tyle, że większość rodziców do buta 6 grudnia stara się jednak włożyć pociechom jak najlepsze słodkości, a nierzadko też zabawki, czy nawet elektroniczne gadżety. Dawniej wyglądało to zdecydowanie inaczej...
Słodycze na kartki wystane na kartki. Cytrusy rzucali dopiero przed Gwiazdką
Państwo Maria i Roman z Torunia w latach 80. mieli troje dorastających dzieci. Każde z nich przed 6 grudnia pastowało buty, potem na glanc traktowało je szczotką i... nie spało w nocy. Wyczekiwanie na św. Mikołaja, który przyniesie coś słodkiego było ogromne.
- Ale "do buta" wkładało się tylko słodycze. Jakieś batoniki, cukierki, co się trafiło. W czasie kryzysu słodycze były na kartki i zawsze wystać trzeba je było w kolejkach. No i zawsze coś tam jednak się wystało. Najczęściej jakieś czekoladopodobne wynalazki, ale i to wtedy cieszyło - wspomina pan Roman.
Torunianin do dziś trzyma w szufladzie biurka kartki żywnościowe. Różowe na mięso, ale niebieskie, zielone... Pełen wachlarz. Kartki wydawał pracodawca, a potem trzeba je było zarejestrować w konkretnym sklepie Społem. Nawet jednak godziny spędzone w kolejce nie gwarantowały, że się je zrealizowało. Stąd zostały mu różne pocięte, niewykupione...
Gdzie torunianie w PRL-u zdobywali upominki dla dzieci? Przed Gwiazdką, tradycyjnie, rzucano do sklepów czekolady i lepsze cukierki. - Oblężone były wówczas, podobnie jak rybne i mięsne, sklepy cukiernicze "Wedla" i "Wawelu" na ulicy Szerokiej, "Bałtyku" na Mostowej. Natomiast sklep "Kopernik" na Rynku Staromiejskim raczej stał pusty, bo pierniki to nie był towar świąteczny, tylko w Toruniu dostępny na co dzień. A potem, w czasie największego kryzysu lat 80., rarytasem stały się nawet wyroby czekoladopodobne - wspominał na naszych łamach pan Grzegorz.
Inni pamiętają towary wystane w delikatesach na ul. Szerokiej, zabawki zdobyte w "Domu Dziecka" na rogu Szerokiej i Podmurnej, czy zagraniczne cuda kupione za tzw. bony w sklepach Pewex. Ot, choćby w tym przy ul. Grudziądzkiej. Tyle, że jak piszemy na wstępie, przed laty Mikołaj do buta przynosił tylko słodycze i to zazwyczaj symbolicznie.
-Pomarańcze? Mandarynki? Nie na 6 grudnia, zdecydowanie! Cytrusy rzucali do sklepów dopiero przed Bożym Narodzeniem - pamięta dobrze pan Roman.
Mikołajki dziś. Nie tylko słodkości, ale i zabawki oraz różne gadżety
Jak jest obecnie? Polacy kupują prezenty na mikołajki kierując się przede wszystkim praktycznością i ceną, popularne są słodycze, śmieszne gadżety oraz praktyczne drobiazgi. Z badań z końca 2024 roku wynikało, że najwięcej osób (ponad 40 proc.) wydało na prezenty dla dzieci od 100 do 200 zł, a 39 proc. od 51 do 100 zł.
Wśród najczęściej kupowanych zabawek znalazły się puzzle, zabawki interaktywne, elektroniczne i pluszaki, a popularnymi gadżetami były to np. zestawy Barbie, Hot Wheels czy Koci Domek Gabi. Niektórzy jednak kupowali też odzież, a 20 procent deklarowało włożenia do buta koperty z pieniędzmi czy karty podarunkowej.
W tym roku zapewne będzie podobnie: rodzice i dziadkowie postarają się, by dzieci w burtach znalazły rozmaitości. Zapewne jednak wydadzą na nie - przynajmmniej na czekoladowe przysmaki - nieco więcej pieniędzy niż rok temu.
Ubiegłoroczne badania Instytutu Badań Pollster pokazały też, że ponad połowa Polaków (55 proc. przynajmniej) kupuje na mikołajki upominki także dla dorosłych. Bezsprzecznym liderem dla "dużych dzieci" były słodycze, ale na top liście znalazły się też kosmetyki, śmieszne gadżety, płyty, książki.
- Jedno się, moim zdaniem, nie zmieniło. Dzieci, a już szczególnie te najmłodsze, z przejęciem oczekują 6 grudnia prezentu od św. Mikołaja. A dopóki jeszcze wierzą w jego istnienie, to jest szczególnie wzruszające - podsumowuje pani Marta, torunianka. Ona osobiście "tabliczek czekolapodobnych" nie kupi. Jej pociechy zresztą złożyły zamówienia inne niż słodkie zamówienia, na konkretne zabawki: "Szczeniaczka Uczniaczka" i "Siostrzyczkę Szczeniaczka".