Tragiczny koniec Skarżyńskiego. Jak zginął wybitny polski pilot?
Noc z 25 na 26 czerwca 1942 roku przerwała życie polskiego pioniera lotnictwa. Major Stanisław Skarżyński, pierwszy Polak który pokonał samolotem Atlantyk, pilotował swój ostatni Wellington w kierunku niemieckiej Bremy podczas potężnej operacji "Tysiąca Bombowców". Kiedy awaria zmusiła maszynę do wodowania na Morzu Północnym, bohater z pierwszej wojny światowej zapłacił życiem za służbę niepodległej Polsce.
Z piechoty do kabiny pilota
Stanisław Skarżyński urodził się 1 maja 1899 roku w małym miasteczku Warta jako syn Władysława i Wacławy z Kozłowskich. Młodość spędził między Kaliszem a Włocławkiem, gdzie ukończył gimnazjum realne i zaangażował się w działalność niepodległościową. W wieku siedemnastu lat wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, a w listopadzie 1918 roku rozpoczął służbę w odradzającym się Wojsku Polskim.
Historia jego życia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby nie dramatyczne wydarzenia podczas bitwy pod Radzyminem 16 sierpnia 1920 roku. Jako żołnierz 29 pułku Strzelców Kaniowskich walczył na froncie wschodnim przeciwko bolszewikom, awansując do stopnia podporucznika.
W tej kluczowej bitwie o losy niepodległej Polski został ciężko raniony w nogę, która przez całe życie powodowała utykanie. Za bohaterstwo w tej bitwie uhonorowano go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.
Ironią losu to właśnie owo kalectwo otworzyło mu drogę do wielkich lotniczych osiągnięć. Niezdolny do dalszej służby w piechocie, z uporem zabiegał o przeniesienie do sił powietrznych, mimo początku oporów wojskowych lekarzy. W 1922 roku zweryfikowano go w stopniu porucznika, a trzy lata później ukończył Szkołę Pilotów w Bydgoszczy i rozpoczął służbę w 1 pułku lotniczym.
Podbój Atlantyku i międzynarodowa sława
Rok 1933 przyniósł Skarżyńskiemu miejsce w historii światowego lotnictwa. Jako pierwszy Polak pokonał Ocean Atlantyk, pilotując samolot RWD-5. Ten lot nie tylko zapewnił mu międzynarodową sławę, ale również ustanowił nowy światowy rekord pokonanej odległości.
Gdy wybuchła II wojna światowa, doświadczony pilot przebywał na stanowisku zastępcy attaché lotniczego w Rumunii, gdzie organizował przerzuty polskich lotników do Francji. Po upadku Francji kierował ewakuacją polskich pilotów do Wielkiej Brytanii i objął funkcję komendanta Polskich Szkół Pilotów. Otrzymał brytyjski numer służbowy RAF P-1252 i został skierowany na stanowisko naziemne z uwagi na wiek przekraczający czterdzieści lat oraz ograniczenia zdrowotne związane z raną z Radzymina.
Skarżyński jednak nie pogodził się z rolą dowódcy naziemnego. Na własną prośbę został skierowany do odbycia tury trzydziestu lotów bojowych w 305 Dywizjonie Bombowym Ziemi Wielkopolskiej.
Po ukończeniu szkolenia w jednostce 18 OTU w Bramcote objął w kwietniu 1942 roku funkcję komendanta polskiego personelu bazy RAF Lindholme. Równocześnie od maja realizował loty bojowe jako drugi pilot, bombardując Nantes, Hamburg, Kolonię, Essen oraz zrzucając ulotki nad Paryżem.
Ostatnia misja
Noc 25/26 czerwca czerwca 1942 roku przyniosła wielką operację bombową RAF przeciwko niemieckiej Bremie. W tej akcji wzięło udział około tysiąca alianckich samolotów. Skarżyński wystartował jako pierwszy pilot bombowca Vickers Wellington Mk II o znakach SM-R z załogą skompletowaną specjalnie na ten lot. Maszyna należała do 305 Dywizjonu Bombowego, w którym służył doświadczony pilot.
Nad wybrzeżem Holandii Wellington doznał awarii silnika, co zmusiło załogę do zawrócenia przed dotarciem do celu. Przeciążenie sprawnego silnika doprowadziło do jego uszkodzenia, a około godziny drugiej w nocy samolot musiał przymusowo wodować na Morzu Północnym około 65 kilometrów od wybrzeży Anglii.
Załoga rozpoczęła ewakuację do tratwy ratunkowej, jednak Skarżyński jako dowódca opuszczał maszynę przez inne wyjście niż pozostali członkowie zespołu.
Tragedia wydarzyła się w momencie, gdy doświadczony pilot znajdował się na lewym skrzydle tonącej maszyny lub został zmyty przez falę z kadłuba podczas próby dotarcia do tratwy. Jako jedyny członek załogi Skarżyński utonął w wodach Morza Północnego, podczas gdy pozostali zostali uratowani po ośmiu godzinach przez brytyjskich ratowników.