We Władysławowie wrze. To przez instalację do przetwarzania odpadów
Ekologiczna instalacja do przetwarzania odpadów we Władysławowie, czyli co?
Władysławowo jest w stanie wojny tuż przed sezonem letnim za sprawą śmieci. A dokładniej zakładu, który 150 tysięcy ton śmieci w ciągu roku będzie czyścił, a potem odzyskiwał z nich materiały, które mogą zostać poddane recyklingowi. Instalacja powstać ma na obrzeżach Władysławowa, a z odpadami komunalnymi codziennie ma przyjeżdżać tutaj ok. 20 samochodów z powiatu puckiego i powiatu wejherowskiego.
I tego smrodu transportowanych odpadów komunalnych mieszkańcy boją się najbardziej. Drżą też o turystyczne biznesy: pensjonaty, restauracje, stoiska z pamiątkami... A także o ziemię i swoje domy we Władysławowie, które mogą gwałtownie stracić na wartości, gdy tuż obok pojawi się niechciany sąsiad.
Burmistrz Roman Kużel przekonuje, że nowy zakład we Władysławowie nie będzie miał szkodliwego wpływu na turystykę. A możliwe, że nawet pomoże w jej promocji.
- W naszej gminie może powstać zakład ekologicznego odzyskiwania odpadów, który – w połączeniu z innymi działaniami - pozwoli nam za rok lub dwa szczycić się tytułem Nadbałtyckiej Gminy Czystości nr 1 - zachwalał burmistrz na swoim profilu w social mediach.
I wywołał wojnę.
Protestujący mieszkańcy z ekologicznego tytułu chętnie zrezygnują, byle tylko samorząd nie forsował budowy "śmieciarni".
- Budowa zakładu przetwarzania odpadów, niezależnie od zastosowanych technologii, nieuchronnie wiąże się z szeregiem negatywnych konsekwencji, które w sposób drastyczny wpłyną na życie mieszkańców i funkcjonowanie naszej gminy - argumentuje w petycji do burmistrza Władysławowa jej autor Kamil Tarnowski.
Póki co petycję podpisało ok. 150 osób, to raczej niewiele, jak na ok. 10-tysięczne miasto, ale kolejne mają szansę - m.in. na specjalnym spotkaniu, które odbędzie się w Urzędzie Miasta Władysławowa w czwartek 26 czerwca.
Bioelektra we Władysławowie. Miejska spółka, śmieci już nie
Instalację we Władysławowie postawić ma firma Bioelektra, która podobne zakłady w Polsce już ma. Jeden od lat dekad funkcjonuje w Różankach w gminie Susz, budowa drugiego właśnie kończy się w Wierzbicy, w województwie mazowieckim. Pierwszy bazuje na starszej technologii - ta w 2019 roku budziła protesty wśród mieszkańców. Drugi na nowoczesnej, bezwonnej - która ma zostać zaimplementowana także we Władysławowie.
Jak przekonuje burmistrz Roman Kużel, będzie bezpiecznie dla nosów mieszkańców i turystów, bo wszystko - od momentu dostarczenia odpadów komunalnych do zakładu, poprzez ich czyszczenie i późniejsze sortowanie pod kątem recyklingu, odbywać będzie się w zamkniętych pomieszczeniach.
- W planowanym zakładzie to nie ogień będzie niszczył odpady - wręcz przeciwnie woda! - wyjaśniał w komentarzach Roman Kużel. - Zastosowanie technologii opartych na działaniu pary wodnej pozwoli na maksymalny recycling! Nie należy się więc obawiać rozgrzanych do 1100 stopni C kotłów, czy wyobrażać pyłów i sadzy w okolicach. Nie będzie odoru, lecz bezwonne (mogące być kontrolowane dowolnymi, a nie tylko firmowymi, urządzeniami) powietrze.
Nie do końca chcą w to wierzyć mieszkańcy, którzy samorządowca bombardują dziesiątkami pytań i wątpliwości. Wskazują też na przytrafiające się awaryjne zrzuty ścieków do zatoki w pobliżu Władysławowa, czy stare problemy z fruwającymi śmieciami na nieistniejącym już wysypisku. I przywołują przykład zakładu utylizacyjnego w Szadółkach, "sławnego" z fetoru roznoszącego się w okolicy wielu kilometrów.
Burmistrz na większość kwestii odpowiada, ale często odsyła też na czwartkowe spotkanie do ratusza.
Bunt we Władysławowie
Liczba negatywnych komentarzy w sprawie zmiany lokalnych przepisów, nad którymi mają się pochylić we Władysławowie, by zezwolić na lokowanie inwestycji Bioelektry, rośnie z każdym dniem. Burmistrz ripostuje, że są też i pozytywy, ale te mieszkańcy piszą do niego w prywatnych wiadomościach.
- Ja też rozmawiam z mieszkańcami i Władysławowo i sąsiedniej Dany, w gminie Puck, którzy w internecie się nie wypowiadają, ale są żywo zainteresowani tym zadaniem - mówi Małgorzata Parylak, radna z osiedla Żwirowa. - I widzę ich strach. Ale im się nie dziwię, bo pod naszymi domami powstanie instalacja z gigantycznymi autoklawami, które wodą i chemią będą czyścić odpady. No gdzie? W turystycznej gminie, położonej nad samym Bałtykiem? To nie jest rozsądny pomysł. Dlatego buntuję się i nie będzie mojej zgody na tę inwestycję.
Małgorzata Parylak z obozu burmistrza w ubiegłym tygodniu - w formie protestu - wystąpiła z klubu radnych. I wskazuje niefortunny termin spotkania, które na czwartek zwołał burmistrz.
- Ludzie przygotowują się do sezonu i naprawdę mają mnóstwo innych spraw, niż zajmowanie się taką tematyką akurat na progu wakacji - zauważa radna i podkreśla, że opinię w tej sprawie powinni wyrazić mieszkańcy, a nie radni.
Sortownia śmieci we Władysławowie ma być wspólnym przedsięwzięciem firmy Bioelektra i miejskiej spółki Abruko. Dzięki temu, tłumaczy włodarz, gmina będzie miała wpływ na obecną działalność firmy, ale też na przyszłość, gdy inwestor np. zaplanuje jakieś niekorzystne dla miasta zmiany.
Samorządowiec podkreśla też ekonomiczny wymiar przedsięwzięcia. Dzięki lokalnej sortowni i odzysku materiałów cena śmieci będzie mogła być utrzymywana na niższym niż do tej pory poziomie. Nie do wszystkich mieszkańców ten argument kilkuprocentowych oszczędności w wydatkach trafia.
- Ale nie chcę nie mieć kontroli nad odpadami, bo to się bardzo źle skończyło w ostatnich latach - mocno akcentuje w dyskusjach z mieszkańcami burmistrz Roman Kużel. - Nie możemy doprowadzić do tego, żeby się to powtórzyło. Czy warto inwestować w ekologię, nie mam wątpliwości, że tak! Bo jak inaczej nazwać zakład, który odzyskuję 94% odpadów? W fabryce się coś produkuję, tutaj się przetwarza, to co my jako ludzie wytwarzamy i nie możemy nie interesować się co z tym dalej, bo ponieśliśmy tego konsekwencje. Dodatkowo nie mogę zaakceptować faktu, że za jakiś czas cena za 1 osobę, realnie będzie wynosiła 100 zł za osobę na miesiąc. Nie ma na to mojej zgody!
Ulica Skandynawska we Władysławowie
To w tym sąsiedztwie powstać ma zakład odzyskiwania odpadów we Władysławowie.