Wiaderka zamiast ubikacji. Marynarze żyli w smrodzie tygodniami
Niemieckie okręty podwodne słynęły z ekstremalnie trudnych warunków sanitarnych dla swoich załóg podczas II wojny światowej. Marynarze nie mieli możliwości regularnej kąpieli, golili się raz na kilka dni, a mycie zębów ograniczało się do kubka słodkiej wody co kilka dni. Wszechobecny zapach potu, oleju napędowego i ekskrementów tworzył nieznośną atmosferę w zamkniętych wnętrzach okrętu. Władze niemieckie próbowały niwelować problemy higieniczne rozdając załogom perfumy i płyny o mdlącym zapachu. Jak nietrudno się domyślać, niewiele to dawało…
Prymitywne toalety i ich ograniczenia
Niemiecki U-Boot typu VII dysponował jedynie dwoma toaletami umieszczonymi w ciasnych wnękach o rozmiarach mniejszych niż budka telefoniczna. Pierwsza toaleta znajdowała się na prawej burcie w przedniej części pomieszczenia oficerskiego, druga na rufie obok kuchni okrętowej. Jednak praktyczne wykorzystanie obu ubikacji jednocześnie okazywało się niemożliwe przez większą część rejsu.
Rufowa toaleta służyła regularnie jako dodatkowy magazyn żywności ze względu na brak odpowiedniej spiżarni na okręcie. Zapasy jedzenia, konserwy i inne produkty spożywcze składowano bezpośrednio w pomieszczeniu sanitarnym, co uniemożliwiało jego wykorzystanie zgodnie z przeznaczeniem. Dopiero w połowie patrolu, gdy zapasy żywności się kurczyły, marynarze mogli odgruzować toaletę i przywrócić jej pierwotną funkcję.
W rezultacie 44-57 członków załogi musiało korzystać z jednej działającej toalety przez znaczną część misji. Taka sytuacja prowadziła do powstawania długich kolejek i konieczności wykorzystywania alternatywnych rozwiązań sanitarnych. Marynarze często uciekali się do wiaderek rozstawionych w różnych przedziałach okrętu jako prowizorycznych ubikacji.
Spłuczka w toalecie składała się z kilku dźwigni wymagających odpowiedniej sekwencji obsługi. Pomylenie kolejności naciskania powodowało, że do wnętrza okrętu wdzierały się nieczystości oraz woda morska. Dodatkowo toalety przestawały funkcjonować po zanurzeniu poniżej pewnej głębokości ze względu na ciśnienie zewnętrzne przewyższające możliwości pompy spłukującej.
Problemy z utrzymaniem czystości osobistej
Higiena osobista na niemieckich okrętach podwodnych przedstawiała ogromne wyzwanie dla załóg podczas długich patroli bojowych. Teoretycznie na pokładzie znajdowały się prysznice, jednak w praktyce ich wykorzystanie było praktycznie niemożliwe. Głównym problemem okazywała się słona woda morska, która stanowiła jedyne dostępne źródło do mycia.
Specjalnie opracowane mydło dawało w słonej wodzie jedynie nikłą pianę, co znacznie utrudniało skuteczne oczyszczenie ciała. Dodatkowo jako prysznicowe brodziki służyły zwykłe wiadra, co w połączeniu z ciasnotą pomieszczeń czyniło kąpiel niemal niewykonalną. W rezultacie przez całe tygodnie patrolu marynarze zadowalali się jedynie przetarciem gąbką nasączoną wodą morską.
Władze okrętowe wprowadzały liczne ograniczenia dotyczące wykorzystania słodkiej wody do celów higienicznych. Kubek słodkiej wody do mycia zębów przysługiwał marynarzom jedynie raz na 2-3 dni, co prowadziło do powszechnych problemów z dziąsłami i zębami. Golenie również odbywało się sporadycznie, dlatego załogi niemieckich U-Bootów w portach rozpoznawano po charakterystycznych brodach.
Niemożność regularnej zmiany bielizny dodatkowo pogarszała warunki higieniczne na okręcie. Marynarze dysponowali jedynie jednym kompletem ubrania na cały rejs trwający często 6-8 tygodni. Ubrania szybko nasiąkały potem, smarem silnikowym i wodą morską, tworząc nieznośny zapach w zamkniętych pomieszczeniach okrętu.
Walka z wszechobecnym smrodem
Wnętrze niemieckiego U-Boota stwarzało wyjątkowo trudne warunki atmosferyczne dla przebywającej tam załogi. Dominujący zapach oleju napędowego przenikał wszystkie elementy wyposażenia oraz ubrania marynarzy. Do tego dochodził intensywny odór ludzkiego potu od kilkudziesięciu mężczyzn pozbawionych możliwości regularnej kąpieli przez tygodnie.
Dodatkowo problemy sanitarne związane z ograniczonym dostępem do toalet i wykorzystywaniem wiaderek jako prowizorycznych ubikacji potęgowały niemiłe zapachy. Zawartość takich prowizorycznych toalet często się wylewała podczas gwałtownych manewrów okrętu, co dodatkowo pogarszało atmosferę w już i tak ciasnych pomieszczeniach.
Władze niemieckie próbowały niwelować te problemy poprzez dostarczanie załogom perfum i płynów o mdlącym zapachu. Jednak ich intensywny zapach w połączeniu z pozostałymi woniami tworzył jeszcze bardziej nieznośną mieszankę. Marynarze często wspominali później, że te środki higieniczne pogorszyły jeszcze atmosferę w okręcie zamiast ją poprawić.
W ekstremalnych warunkach klimatycznych sytuacja stawała się jeszcze bardziej dramatyczna. Gdy U-Boot operował w strefach tropikalnych, temperatura wewnątrz dochodziła do 40 stopni Celsjusza, a w maszynowni nawet do 60 stopni. Połączenie wysokiej temperatury z brakiem wentylacji i niemożnością mycia tworzyło warunki nie do zniesienia dla ludzkiego organizmu.
Konsekwencje zdrowotne złych warunków sanitarnych
Długotrwały brak możliwości utrzymania podstawowej higieny prowadził do licznych problemów zdrowotnych wśród załóg niemieckich okrętów podwodnych. Powszechne były choroby skóry, infekcje bakteryjne oraz problemy dermatologiczne wynikające z niemożności regularnego mycia ciała. Stałe przebywanie w wilgotnej i zatęchłej atmosferze sprzyjało rozwojowi grzybic i innych infekcji skórnych.
Problemy z dziąsłami i zębami stanowiły kolejną plagę marynarzy służących na U-Bootach. Ograniczony dostęp do słodkiej wody do mycia zębów oraz niemożność utrzymania odpowiedniej higieny jamy ustnej prowadziły do chorób dziąseł i próchnicy. Radiotelegrafista, pełniący równocześnie funkcję pokładowego felczera, musiał regularnie leczyć problemy dentystyczne załogi.
Pomimo wszystkich trudności sanitarnych, załogom niemieckich U-Bootów udawało się unikać szkorbutu dzięki regularnym porcjom witamin rozdawanym przez felczera okrętowego.
Źródło
Inspiracją do napisania tego tekstu stała się książka Lothara-Günther Buchheima pt. "Okręt", która ukazał się nakładem wydawnictwa Rebis (Poznań 2025).