Wrocław: Nocna prohibicja. Dorośli jak dzieci, a "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane"
Chwilę marudziliśmy przy wyborze marki i w końcu podeszliśmy do ekspedientki z butelkami w dłoniach. Sprzedawczyni spojrzała na nas z politowaniem i pokazała na zegarek. "Dwie po dziesiątej" - rzuciła w naszą stronę. "Tak?" - spojrzeliśmy po sobie z kuzynem, nie rozumiejąc, dlaczego odmawia nam legalnego towaru. "Zakaz" - dobiła nas kobieta za ladą. "Faktycznie" - olśniło mnie. "Nie sprzeda nam?" - zapytał rozczarowany kuzyn. "Prezydent nie pozwala" - objaśniłem. Wtedy ze współczuciem w głosie podsumował: "Ale sobie prezydenta wybraliście...".
Rozczarowanych może być więcej, gdy nocna prohibicja obejmie całe miasto. Najbardziej ucierpią roztargnieni i źle zorganizowani, do których z wybiciem dziesiątej wieczorem dotrze, że nie zadbali o zapełnienie barku pożądaną ilością trunku. Niezależnie od uzasadnienia, sprawa pozostaje kontrowersyjna, bo - jakby na to nie patrzeć - zostanie ograniczone prawo nie tylko konsumenta, ale i obywatela.
Mam wystarczającą liczbę lat na karku, by pamiętać ograniczenia w handlu alkoholem w późnym PRL-u, czyli w tzw. komunie. Do godz. 13 nie było legalnej sprzedaży, a o godz. 18 zamykano wszystkie sklepy. Ponieważ siłą Polaka złamać nie sposób, kwitł handel pokątny. Niemal w każdym budynku działał punkt sprzedaży, prowadzony we własnym mieszkaniu zazwyczaj przez panią w wieku mocno emerytalnym. Ze stosowną, niewygórowaną dopłatą można się było u niej zaopatrzyć we flaszkę o dowolnej porze dnia i nocy.
Nie chce mi się wierzyć, że całkowita nocna prohibicja nie wywoła teraz podobnych reakcji. Kto czuje przymus wypicia jakoś sobie poradzi, a normalny człowiek obejdzie się smakiem. Może być i tak, że ludzie zaczną kupować wódkę i wino na zapas, co w rezultacie przyniesie raczej wzrost, a nie spadek spożycia. Jest też oczywiste, że nocne sklepy stracą rację bytu, co nie wszystkich ucieszy.
Patrząc na całą sprawę filozoficznie, nigdy nie wiadomo, dokąd nas zaprowadzi wychowywanie społeczeństwa metodą bezwzględnych zakazów i traktowanie dorosłych jak dzieci. Nieraz skutki słusznych w zamyśle działań okazywały się wątpliwe. Jak mówi stare porzekadło, dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło.