Epidemiolog ostrzega: te bakterie atakują błyskawicznie. Mogą zabić w kilkanaście godzin
W tym artykule:
Meningokoki mogą zabić w kilkanaście godzin
Meningokoki, czyli bakterie Neisseria meningitidis, przenoszą się drogą kropelkową - podczas kaszlu, kichania czy nawet korzystania ze wspólnych sztućców. Nosicielem może być osoba chora, ale też pozornie zdrowe dziecko.
Jak wskazała prof. Aneta Nitsch Osuch, pierwsze objawy choroby - gorączka, ból gardła, bóle głowy czy osłabienie - mogą przypominać zwykłą infekcję.
Jednak w kilka, maksymalnie w kilkanaście godzin stan chorego gwałtownie się pogarsza. Dochodzi do sepsy, zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, a charakterystycznym, późnym objawem jest krwotoczna wysypka, która nie blednie pod naciskiem szkła w tzw. teście szklanki.
- Rodzice często mają intuicję i mówią, że ich dziecko jest chore bardziej niż zwykle. Taka dramatyczna zmiana samopoczucia powinna natychmiast budzić czujność - podkreśliła prof. Nitsch Osuch.
Wyjaśniła, że nawet przy szybkim rozpoznaniu i leczeniu antybiotykami jedna trzecia pacjentów doświadcza trwałych powikłań, m.in. zaburzeń rozwoju, niewydolności narządów czy konieczności amputacji kończyn.
Szczepienia chronią przed dramatycznym przebiegiem choroby
W Polsce notuje się kilkaset przypadków zakażeń meningokokami rocznie, ale eksperci wskazują, że część przyczyn zgonów może pozostawać nierozpoznana.
W wielu krajach Europy Zachodniej szczepienie przeciw meningokokom jest obowiązkowe. W Polsce należy ono do szczepień zalecanych i kosztuje ok. 200 zł za dawkę. Można je podawać dzieciom już od 8. tygodnia życia.