Ekstremalne upały pustoszą gospodarki. Upał paraliżuje pracę
Nie chodzi już tylko o komfort życia czy potrzebę schładzania mieszkań. Fala ekstremalnych upałów, która w ostatnich tygodniach zalewa kolejne regiony świata, może mieć druzgocące skutki dla całych gospodarek. Z najnowszej analizy Allianz Trade wynika, że w 2025 roku wybrane kraje – m.in. Chiny, Hiszpania, Włochy i Grecja – mogą stracić nawet do 1 pkt proc. PKB z powodu zabójczych temperatur.
Na liście zagrożonych gospodarek są także Stany Zjednoczone, Rumunia i Francja. W ich przypadku prognozowane straty oscylują między 0,3 a 0,6 pkt proc. To więcej niż niejedna korekta prognozy wzrostu dokonywana przez banki centralne w spokojniejszych czasach.
Upał paraliżuje pracę. Dosłownie i w przenośni
Czym właściwie jest ten gospodarczy "efekt cieplny"? Według danych Międzynarodowej Organizacji Pracy, przy temperaturze 32°C wydajność pracy fizycznej może spaść nawet o 40 proc., a jeśli słupek rtęci dojdzie do 38°C – mowa już o utracie dwóch trzecich zdolności do wykonywania zadań.
To szczególnie dotkliwe w krajach rozwijających się, gdzie dominują prace fizyczne, a dostęp do klimatyzacji czy odpowiednich warunków pracy jest ograniczony. W skali globalnej mówimy o spadku potencjalnego czasu pracy aż o 2,2 proc. To tak, jakby zniknęło 80 milionów pełnoetatowych miejsc pracy.
Europa płonie – także gospodarczo
Choć Europa wydaje się bardziej odporna na kryzysy klimatyczne, fala upałów nie oszczędza nawet najbogatszych krajów. Firma ubezpieczeniowa Allianz Trade szacuje, że wzrost gospodarczy w całej Europie może być niższy o 0,5 pkt proc. właśnie z powodu pogody. Francja może stracić jedną trzecią punktu, Niemcy nieco mniej – ok. 0,1 pkt proc.
Co ciekawe, Rumunia znalazła się w tym zestawieniu na równi z USA – tu również spadek PKB może wynieść 0,6 pkt proc.
"Nowa normalność" i stare problemy
Eksperci nie mają złudzeń – ekstremalne temperatury, susze i pożary to już nie wyjątek, a "nowa normalność". Zmiany klimatyczne sprawiają, że takie zjawiska będą się powtarzać coraz częściej i intensywniej, co oznacza, że również ich gospodarcze skutki będą coraz bardziej dotkliwe.
Choć duże, rozwinięte kraje są w stanie łagodzić straty – np. przenosząc produkcję w inne miejsce lub zwiększając ją w chłodniejszym okresie – mniejsze gospodarki nie mają takiego komfortu. W ich przypadku fala upałów oznacza realne turbulencje: przerwy w pracy, zmniejszoną produktywność, wyższe koszty energii i większe ryzyko pożarów infrastruktury.
2024 – najcieplejszy rok w historii. Co przyniesie kolejny?
Według Copernicus Climate Change Service (jedna z sześciu usług świadczona w ramach unijnego programu Copernicus, dotycząca zmian klimatycznych), rok 2024 już zapisał się w historii jako najcieplejszy. Maj był drugim najgorętszym majem, jaki kiedykolwiek zmierzono. Jeśli trend się utrzyma – a wszystko na to wskazuje – gospodarki muszą szykować się nie tylko na upały, ale też na głębokie przetasowania w swoich strukturach.
Sektor rolny, budownictwo, logistyka, przemysł ciężki – wszystkie te gałęzie szczególnie odczuwają wzrost temperatur. Już dziś firmy w południowej Europie ograniczają godziny pracy, wdrażają specjalne procedury bezpieczeństwa i liczą rosnące rachunki za energię.