Oszaleli na punkcie szczurów. Interes okazał się klapą
Wydawało się, że to zwykły dzień – do wioski zawitał tajemniczy nieznajomy, a mieszkańcy nie wiedzieli jeszcze, że ich życie wkrótce wywróci się do góry nogami. A wszystko przez szczury…
Początek epidemii szczurów
Wieś, dotąd spokojna i uporządkowana, zaczęła borykać się z niespotykanym dotąd problemem – plagą szczurów. Gryzonie opanowały domy, podwórza i piwnice, a mieszkańcy byli bezradni wobec ich liczby i bezczelności.
Próbowano różnych metod: pułapek, trucizn, nawet polowań, lecz populacja szczurów wciąż rosła. Sytuacja stawała się coraz bardziej uciążliwa, a wieś powoli pogrążała się w chaosie.
Właśnie wtedy, gdy wydawało się, że nie ma ratunku, na rynku pojawił się tajemniczy przybysz. Jego propozycja była niecodzienna: "Zapłacę 100 dolarów za każdego szczura." Początkowo mieszkańcy patrzyli na niego z niedowierzaniem, lecz gotówka wypłacana od ręki szybko rozwiała wszelkie wątpliwości. Wieś ogarnęła gorączka łapania gryzoni.
Ekonomiczne szaleństwo
W ciągu kilku dni każdy zakamarek wsi stał się areną polowania na szczury. Dzieci, dorośli, starcy – wszyscy rzucili się do akcji, marząc o łatwym zysku. Liczba schwytanych gryzoni rosła lawinowo, a gotówka krążyła z rąk do rąk. Wspólnota, dotąd zjednoczona, zaczęła się dzielić – pojawiły się pierwsze konflikty o najlepsze miejsca do łapania, podejrzenia o kradzież "zdobyczy" i próby oszukiwania sąsiadów.
Nieznajomy, widząc entuzjazm mieszkańców, podniósł stawkę: najpierw do 200 dolarów za szczura, potem do 500. Wioska popadła w prawdziwe delirium.
Ludzie przestali spać, poświęcali cały wolny czas na polowania, a w snach widzieli tylko szczury zamieniające się w złoto. Wkrótce nie zostało już żadnych gryzoni – wieś została wyczyszczona do ostatniego ogona.
Gdy wydawało się, że to koniec, nieznajomy ogłosił, że wróci za tydzień i zapłaci 1000 dolarów za każdego szczura, zostawiając swojego asystenta, by pilnował zebranych okazów. W tym momencie do gry wkroczyła chciwość i desperacja. Asystent zaczął po cichu oferować mieszkańcom możliwość odkupienia kilku szczurów po 700 dolarów za sztukę, obiecując szybki zysk, gdy tylko nieznajomy wróci.
Wśród mieszkańców wybuchła panika. Ludzie zaczęli wyprzedawać biżuterię, zaciągać pożyczki, a nawet zastawiać domy, by zdobyć jak najwięcej szczurów. Każdy chciał zyskać na "pewnym interesie", nie bacząc na ryzyko. Asystent sprzedał wszystkie szczury, po czym – podobnie jak nieznajomy – zniknął bez śladu.
Mechanizmy oszustwa i psychologia tłumu
Ta historia nie jest jedynie anegdotą – to klasyczny przykład tzw. "perwersyjnego bodźca" (ang. perverse incentive), znanego w ekonomii jako efekt kobry czy efekt szczura. Podobne przypadki miały miejsce w historii, jak choćby słynna "Wielka rzeź szczurów w Hanoi" z 1902 roku.
Wtedy francuska administracja kolonialna wprowadziła premię za każdą dostarczoną szczurzą ogonę, by zwalczyć plagę gryzoni. Efekt? Mieszkańcy zaczęli hodować szczury, obcinać im ogony i wypuszczać na wolność, by móc dostarczać kolejne ogony i zarabiać na systemie.
W skrajnych przypadkach powstawały nawet "farmy szczurów" na obrzeżach miasta, a populacja gryzoni zamiast maleć – rosła jeszcze szybciej. Ostatecznie program został anulowany, a Hanoi nawiedziła epidemia dżumy, której starano się uniknąć.
Podobny mechanizm można znaleźć w wielu innych oszustwach i bańkach spekulacyjnych – od gorączki tulipanowej w XVII-wiecznej Holandii, przez współczesne piramidy finansowe, aż po niektóre kryptowaluty. Wspólnym mianownikiem jest zawsze ludzka chciwość, ślepa wiara w łatwy zysk i brak refleksji nad konsekwencjami.
Cena naiwności
Gdy opadł kurz, mieszkańcy wsi zostali z długami, pustymi kieszeniami i – co najgorsze – bez jakichkolwiek szczurów, które mogłyby przynieść im zysk. Okazało się, że pogoń za łatwym pieniądzem prowadziła prosto w pułapkę zastawioną przez sprytnych oszustów.
Wieś musiała odbudować swoje życie od podstaw, ucząc się na własnych błędach, że nie każda okazja jest tym, czym się wydaje.