Ruszyły przetargi na Ośrodki Produkcji Rolnej. Goodvalley poważnym graczem. Rolnicy podłamani
Zgodnie z prawem, które weszło w życie w 2011 roku, co więksi dzierżawcy ziemi Skarbu Państwa, jak m.in. Goodvalley (wcześniej Poldanor), mieli oddać w 2012 roku 30 proc. obszaru. Z tego miały być wydzielane działki, które wystawione na przetargi ograniczone, trafiłyby do rolników indywidualnych. Miała to być dla nich gwarancja opłacalności produkcji. Obecnie średnia wielkość gospodarstwa w województwie pomorskim to 20 hektarów, a żeby utrzymać się z pracy na roli potrzeba co najmniej 50 hektarów w klasie I lub II.
W 2019 roku do ustawy o oddawaniu 30 proc. ziemi dołączona została nowelizacja, która zakładała że Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa stworzy Ośrodki Produkcji Rolnej. Mówiąc prościej - takie nowe PGR-y. W ich skład wchodzą istniejące budynki inwentarskie gdzie prowadzona jest obecnie produkcja zwierzęca oraz ziemia (min. 50 hektarów) zabezpieczająca potrzeby na paszę czy umożliwiająca zgodne z prawem nawożenie, np. gnojowicą.
Duży gracz może więcej
Rolnicy bez przerwy podejmowali próby rozmów w sprawie ziem, którym wygasła wieloletnia dzierżawa. Proponowali kolejną nowelizację ustawy, na mocy której pracujący w gospodarstwach indywidualnych mieliby pierwszeństwo w przetargach. Stało się inaczej. Zgodnie z decyzją ministrów rolnictwa 60 proc. gruntów będzie rozdysponowanych w przetargach dla rolników indywidualnych, a 40 proc. przy OPR-ach. Na przełomie czerwca i lipca Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa przeprowadzi przetargi. Nieograniczone. Startować może każdy.
- To nie jest dobra decyzja – komentuje rolnik z powiatu człuchowskiego (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Przetargi będą nieograniczone. Nawet jeśli rolnicy indywidualni stworzą spółdzielnię, która wystartuje w przetargu, z góry jest na straconej pozycji w starciu z taką firmą, jak Goodvalley. Wadium będzie wysokie. Czynsze dzierżawne też. Żadna spółdzielnia rolna bez ustawowego faworyzowania rolników nie da rady wygrać przetargu. Proponowaliśmy, żeby ziemię wystawić najpierw w przetargu ograniczonym dla rolników indywidualnych, a jeśli się nie uda, ogłosić przetarg nieograniczony. To byłby kompromis – wyjaśnia rolnik.
Przechlewska spółka będzie zwalniać?
Co ważne, gra toczy się o potężny areał. Goodvalley ma umowy dzierżawy w sumie na 4536 hektarów przy siedmiu fermach trzody chlewnej w powiecie człuchowskim. Zgodnie z ustawą w 2012 r., oddać mieli 1360 hektarów. Nie oddali, więc teraz – w miarę zakończenia terminów wygaśnięcia poszczególnych umów dzierżaw – ziemia będzie wystawiana w przetargach. Pierwsze umowy skończyły się Goodvalley we wrześniu 2023 roku, a następne w latach kolejnych. Dla spółki z Przechlewa to być albo nie być.
- Wszystkie te gospodarstwa są powiązane z całym organizmem przedsiębiorstwa – mówi prezes zarządu Goodvalley Agro Grzegorz Brodziak. - W samych fermach zatrudnionych jest od kilku do kilkunastu osób. Kolejnych kilkanaście przy uprawie ziemi. Do tego w transporcie trzody, wytwórni pasz, uboju i przetwórstwie oraz do obsługi biogazowni. Łącząc cały łańcuch tych powiązań, gdyby nie udało nam się wygrać przetargu na Ośrodki Produkcji Rolnej, mówimy o redukcji miejsc pracy na poziomie kilkuset osób. Martwi nas ta sytuacja. Nasi pracownicy nie rozumieją, dlaczego powiększenie gospodarstwa indywidualnego ma być ważniejszym celem niż utrzymanie całej rodziny pracownika naszej firmy – dodaje Brodziak.
Rolnicy z powiatu człuchowskiego komentują także to.
- Robiliśmy analizę zatrudnienia w Goodvalley – mówi rolnik z powiatu człuchowskiego i dodaje, że grożenie zwolnieniami jest po prostu słabe. - Kilkanaście procent pracowników to osoby faktycznie z Przechlewa i z powiatu. Reszta reprezentuje od 12 do 15 narodowości – kwituje rolnik.