Gorzów: Radni chcą konkretów o stadionie. Klub milczy, mieszkańcy pytają
Zamiast jasnych odpowiedzi – zasłanianie się tajemnicą handlową. Podczas sesji Rady Miasta Gorzowa najwięcej emocji wzbudził temat zmiany nazwy stadionu żużlowego i pieniędzy, jakie Stal Gorzów miała otrzymać od sponsora. Radni ostro skrytykowali brak przejrzystości i domagali się konkretnych liczb. Klub w tej sprawie milczy.
Stadion żużlowy przy Śląskiej nosi teraz nazwę GBS Stadion. To efekt umowy sponsorskiej między klubem a Gorzowskim Bankiem Spółdzielczym. Na papierze to zwykły sponsoring. W praktyce – zmiana nazwy miejskiego obiektu, o której ani mieszkańcy, ani radni nie dowiedzieli się wcześniej.
– Nie przypominam sobie, by inne miasta w Polsce zmieniały nazwę miejskiego stadionu na komercyjną – podkreślał radny Robert Synowiec. – To Gorzów wytycza nowy kierunek, ale bez żadnej dyskusji z mieszkańcami – dodał.
Patryk Broszko, członek zarządu Stali Gorzów, tłumaczył, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Klub wystąpił do prezydenta z pytaniem, czy może zawrzeć taką umowę – i dostał zgodę. Ale kiedy padły pytania o konkretną kwotę, jaką klub dostał od banku za nazwę stadionu, padła krótka odpowiedź: "tajemnica handlowa”.
To wywołało ostrą reakcję radnych.
– Obiecywaliście pełną transparentność. Tymczasem my jako udziałowcy klubu nie możemy się dowiedzieć, ile pieniędzy przyniosła ta umowa – mówiła radna Marta Krupa. – Mieszkańcy nas pytają, a my nie mamy żadnych danych – dodała radna Paulina Szymotowicz.
Wielu radnych dopytywało, czy środki od GBS to nowe pieniądze, czy raczej sposób na spłatę zadłużenia wobec banku. Klub tego nie wyjaśnił.
– W innych miastach kwoty za nazwę stadionu są jawne. W Gorzowie temat się ucina. Mieszkańcy mają prawo czuć się oszukani – mówił radny Piotr Wilczewski.
Radni pytali także, czy inne miasta sprzedają prawa do nazw miejskich stadionów żużlowych. Klub nie podał przykładów. – Częstochowa, może… Ale w żużlu to sytuacja wyjątkowa – komentował radny Buszkiewicz.
"Nie mogę, nie zostałem upoważniony”
– Czasy, kiedy klub był dojną krową, się skończyły – zapewniał Broszko. – Ale nie mogę ujawniać danych bez zgody walnego zgromadzenia akcjonariuszy – powtarzał za każdym razem, gdy pytania dotyczyły pieniędzy.
– Ta sesja miała być dowodem na transparentność. Tymczasem znowu nie mamy odpowiedzi na kluczowe pytania – mówił przewodniczący rady Robert Surowiec. – Mieszkańcy wspierają klub publicznymi pieniędzmi. To nie prywatna firma. Mamy prawo wiedzieć.
W trakcie dyskusji o finansach Stali Gorzów głos zabrała także radna Anna Kozak, która przypomniała wcześniejsze zapewnienia klubu o pełnej transparentności. Zwróciła uwagę na deklarację z grudniowej sesji, kiedy prezes Dariusz Wróbel mówił, że wynagrodzenie za przygotowanie planu naprawczego zostanie wypłacone dopiero po osiągnięciu sukcesu.
– Sukces był, bo do klubu wpłynęły środki z miasta. Chciałabym się dowiedzieć, ile zapłacono za ten plan, czy został wdrożony i czy jest realizowany – dopytywała Kozak.
Radna zapowiedziała, że oczekuje monitoringu realizacji planu i konkretnych informacji o jego efektach. Dla wielu radnych to właśnie skuteczność naprawy finansów klubu będzie testem, czy wsparcie miasta miało sens.
Radny Krzysztof Kielec poruszył wciąż nierozwiązaną kwestię: kto i na jakiej podstawie ustalił cenę akcji, które miasto nabyło w klubie. Zwrócił uwagę, że do dziś nie wiadomo, dlaczego ustalono taką, a nie inną kwotę, co budzi zastrzeżenia zarówno co do przejrzystości procesu, jak i zasadności wydatków z budżetu miasta.
– Jeżeli nawet nie było podstaw, tylko strony się po prostu dogadały, to chcemy wiedzieć, kto i dlaczego – zaznaczył Kielec.