Import rosyjskich nawozów. Cła nie wystarczą
Fundamentem bezpieczeństwa i stabilności kraju są nie tylko kwestie militarne czy energetyczne, ale również te dotyczące bezpieczeństwa żywnościowego. Zaś w tym przypadku podstawą jest dostępność i jakość nawozów mineralnych. Dlatego Polska Izba Przemysłu Chemicznego alarmuje, że rosnący import nawozów z Rosji i Białorusi to nie tylko zagrożenie dla krajowego przemysłu chemicznego. Bowiem to również element wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję, która wykorzystuje tanie nawozy mineralne do destabilizacji rynku europejskiego. Artykuł Szymona Domagalskiego, Radcy ds. Regulacji w Polskiej Izbie Przemysłu Chemicznego opracowany we współpracy z Grupą Azoty, który ukazał się w Magazynie Polska Chemia 3/2025, przybliża te kwestie.
Rosyjski import jako element wojny hybrydowej
Jak tłumaczy PIPC, dynamiczny wzrost importu nawozów z Rosji i Białorusi po rozpoczęciu wojny na Ukrainie to element wojny hybrydowej prowadzonej przez Federacje Rosyjską przeciw UE. Zaś jej celem jest osłabienie europejskiego — w tym polskiego — przemysłu nawozowego, by w dłuższej perspektywie podważyć bezpieczeństwo żywnościowe całej Wspólnoty.
Import rosyjskich nawozów to pułapka cenowa?
Przypomnijmy, że tylko w 2024 r. do krajów UE trafiło 4,4 mln ton nawozów z Rosji i Białorusi, co stanowiło około 30% całego unijnego importu. Polska odczuwa skutki tej strategii mocniej niż inne kraje UE. Bowiem udział importu w krajowym zużyciu nawozów wzrósł z 32% w sezonie 2021/2022 do niemal 60% w 2024 r. Ponadto rosyjskie i białoruskie dostawy wypierają z rynku nie tylko krajowych producentów, ale też dotychczasowych zagranicznych dostawców z Maroka, Algierii czy Omanu.
Wprawdzie import tanich, rosyjskich nawozów przynosi rolnikom realne korzyści cenowe. Jednak należy podkreślić, że są to krótkoterminowe oszczędności. Bowiem to dokładnie przemyślany element wojny hybrydowej Kremla, który ma doprowadzić do uzależnienia rynku nawozów od jednego dostawcy. Jak podaje PIPC, to klasyczny przykład pułapki cenowej — krótkoterminowa korzyść zamienia się w zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego i stabilności rynku nawozowego w Europie.
Cła ochronne to dopiero pierwszy krok
W styczniu 2025 r. Komisja Europejska wprowadziła cła ochronne na nawozy z Rosji i Białorusi. Od 1 lipca 2025 r. obowiązuje stawka celna 6,5% oraz dodatkowa opłata 40–45 euro/t, która będzie stopniowo rosła do 315–430 euro/t do 2028 r. Regulacje te ograniczają opłacalność importu, ale same w sobie nie gwarantują pełnej ochrony rynku. Jak zaznacza PIPC:
Samo wprowadzenie wyższych ceł ochronnych nie wystarczy. Bowiem bez krajowych działań systemowych łatwo o obchodzenie regulacji, fałszowanie deklaracji pochodzenia czy omijanie sankcji. Dlatego PIPC i firmy członkowskie podkreślają, że konieczna jest współpraca z administracją krajową, PIORiN oraz KAS. A także wprowadzenie krajowych regulacji monitorujących obrót nawozami. To jedyny sposób, by realnie zmniejszyć uzależnienie rolników od importu z kierunków obarczonych ryzykiem geopolitycznym.
Jak realnie ograniczyć import rosyjskich nawozów?
Ochrona krajowego rynku nawozowego to kluczowy element bezpieczeństwa żywnościowego Polski i UE. Skuteczne działania muszą łączyć działania unijne, takie jak cła ochronne, z krajowymi regulacjami. Konkretnie takimi jak rejestr podmiotów wprowadzających nawozy na rynek i rozszerzenie systemu SENT na sektor nawozowy. Bowiem takie rozwiązania pozwolą na pełną kontrolę nad tym, kto, w jakiej ilości i w jaki sposób wprowadza nawozy do obrotu.
PIPC podkreśla, że bezpieczeństwo żywnościowe to nie abstrakcyjny termin. To gwarancja stabilności gospodarki, pewności dla rolników i bezpieczeństwa codziennego życia obywateli. Tylko konsekwentne działania na poziomie unijnym i krajowym pozwolą zminimalizować ryzyko uzależnienia od jednego, nieprzewidywalnego dostawcy. Zaś w efekcie tych działań rolnicy będą mogli liczyć na stabilne dostawy nawozów po uczciwych cenach. A krajowy przemysł chemiczny utrzyma konkurencyjność.
Źródło: www.pipc.org.pl