Moda cyrkularna. Czy da się nie kupować nowych ubrań?

"Ach, to teraz nazywa się moda cyrkularna? Amerykę odkryliście! Moja babcia tak robiła, moja mama też, ja w sumie podobnie". Brzmi znajomo? Jeśli tak, to gratulacje. Bo choć problem nadmiaru odpadów ubraniowych jest coraz bardziej poważny, mam wrażenie, że Polacy wciąż są mistrzami drugiego obiegu. Wyrzucanie? To nie nasza bajka. Zdumienie budzą w nas owoce w plastikowych opakowaniach za granicą. "Gdyby tylko natura wymyśliła skórę dla tego banana…" – a nie, czekaj!

Fot. LicencjodawcaFot. Licencjodawca
Tina

Nie zmienia to faktu, że życie przyspieszyło, a wraz z nim przyspieszyła moda. Szczególnie młodzi kupują ciuchy tanie, często fatalnej jakości, bo przecież za chwilę przestaną być modne. Kupi się kolejne. A te? Wyrzucimy. Tu wyrzucimy bluzkę, która zniszczyła się po pierwszym praniu, ta z kolei… bądźmy szczerzy, nie zdążyliśmy jej założyć i się “zdezaktualizowała”. Wszystko dlatego, że konsumpcyjny pęd nie sprzyja refleksji.

Czy śmietnik to nowe miejsce na zakupy?

Obejrzałam sobie ostatnio rolkę jakiejś kobiety, która lubi grzebać w śmieciach, szukając między innymi nowych ubrań. Freeganizm to oczywiście żadna nowość, ale ta osoba twierdziła, że powinniśmy mieć zakaz kupowania nowych rzeczy, bo tych starych wystarczy jeszcze długo.

Przesada? I to gruba.

Z drugiej strony, kiedy już pójdę do “sieciówki” w poszukiwaniu czegoś nowego, całkiem często widzę ludzi, którzy podchodzą do kasy dosłownie z hałdą ciuchów! I jasne, są sytuacje, w których to norma. Bądźmy jednak szczerzy: to nie jest tak, że im wszystkim właśnie spłonęło mieszkanie albo rozmiar nagle skoczył mocno w górę. Nie są to też ubrania dziecięce, dla ścisłości – bo tu istotnie częściej zdarza się przymus szybkiej podmianki.

Jeśli zresztą zrobimy sumienny przegląd znajomych, przypomnimy sobie o tych, którzy mają na sumieniu całkiem sporą pakę nowych, nienoszonych ubrań w śmieciach. Jasne, w zależności od bańki będzie to jedna dalsza znajoma lub znajomy albo całkiem spore grono.

Czy więc brać ciuchy ze śmietnika?

No dobrze. A więc wiemy już, że w śmietnikach jak najbardziej można znaleźć nienoszone ciuchy. Załóżmy, że chcemy zmienić swoje życie, ograniczyć kupowanie nowych ubrań i szukać tych z “drugiej ręki”. Czy w takim razie powinniśmy lecieć na pobliski śmietnik?

W żadnym wypadku! Już pomijam fakt, że coraz popularniejsze stają się śmietniki na kod, w których grzebać trudno. Szczególnie w dużych miastach coraz łatwiej w kontenerze o szczura. Nie wspomnę o pluskwach, które coraz liczniej odwiedzają nasze domostwa.

Grafika – AI

Pani! Pluskwę przyniesiesz nawet z autobusu, jak masz pecha!” Oczywiście, może się trafić nawet na ubraniu z sieciówki lub ciucholandu. Prędzej jednak przyniesiemy ją właśnie ze śmietnika, gdzie ktoś wyrzucił piękne nowiutkie ubrania, w których znalazł kilka egzemplarzy żyjątek, by dezynsekcja przebiegła skuteczniej.

Nowe przepisy utrudnią wyrzucanie ubrań. Co oznacza tylko i wyłącznie utrudnianie ludziom życia. Nie walkę z problemem.

Moda cyrkularna to przede wszystkim ciucholandy?

Kiedy myślimy o drugim obiegu ubrania, myślimy przede wszystkim o ciucholandach. Tylko że te jakby przeżywają regres. Jeden otworzył się kilka miesięcy w pobliskim centrum handlowym. Poleciałam w te pędy, sprawdzić czy warto. I znalazłam takie kwiatki, jak tandetną sieciówkową bluzę za 30 zł, która w sklepie kosztowała 10 zł (miała jeszcze metkę) oraz płaszcz zimowy za 300 zł.

Jeśli idę do ciucholandu, gdzie żeby znaleźć coś na siebie, muszę pogrzebać w stercie zmechaconych, czasem ciut dziurawych i ciut brudnych ciuchów, dobrze by było, gdyby kosztowały one mniej, niż w sieciówce. Tymczasem sieciówkowe ceny w ciucholandach stają się powoli normą. I żeby było jasne, nie stało się to dlatego, że nagle króluje tam wełna i jedwab. Czasem nawet 80% towaru to poliester i akryl. Drogie, ale za to syntetyczne!

Pisałam już kiedyś o tym problemie. Nasilił się on wraz ze wzrostem cen prądu, czynszów, a także towaru w “hurtowniach”. Ubywa więc ciucholandów, w których warto stracić te kilka minut na grzebaninie.

Co jeśli nie ciucholand? Aplikacja!

Skoro tak wiele aspektów życia przenieśliśmy do wirtualnej rzeczywistości, moda cyrkularna również tam zaistniała. Prym wiedzie tu pewna popularna aplikacja, która pozwala na kupienie potrzebnej nam rzeczy i sprzedanie tego, co nam zbywa.

Oczywiście i tu istnieje ryzyko “zakupoholizmu” oraz zapchania sobie szafy niepotrzebnymi kieckami, ale jeśli mamy taki problem, warto zmierzyć się z własnym nastawieniem. A kupując w ten sposób, sprawiamy po pierwsze, że:

– Sprzedający nie ma na sumieniu wyrzuconych ciuszków,

– My mamy ubrania często za dużo, dużo mniejsze pieniądze, niż w sklepie,

– Nie kupujemy kolejnej nowości w sieciówce, a więc sklepy nie dostają sygnału do produkowania kolejnej hałdy śmieci.

Celowo nie szastam nazwą. Świat szybko się zmienia. Dziś liderem jest Vinted, jutro może być ktoś inny.

Ciuchodzielnie, czyli ciucholandy inaczej

Coraz częściej, szczególnie w większych miastach, powstają tak zwane ciuchodzielnie lub sklepiki charytatywne. Można oddać do nich niezniszczone ubrania albo kupić inne, za naprawdę niewielką cenę.

Fot. Licencjodawca

Ciuchodzielnie najczęściej powstają w lokalu wynajmowanym na preferencyjnych warunkach. Są własnością: miasta/fundacji/stowarzyszenia/parafii i pracują w nich wolontariusze. Dzięki temu ubrania można dostać czasem za przysłowiowe dwa złote albo niewiele więcej.

Czy jest to dobra inicjatywa? Znakomita! Przy okazji niewielki dochód, który uda się uzyskać, często idzie na lokalne stowarzyszenia. Wspieramy więc sąsiada, a on innych wokół siebie.

Minusy? Takie miejsce wymaga zaangażowanych wolontariuszy, którzy: reklamują miejsce, odbierają od ludzi towar, segregują go (czasem niestety ludzie przyniosą rzeczy nienadające się do noszenia), wykładają i sprzedają oraz dbają o miejsce pracy. Czyli mają masę roboty. W moim mieście działa “przyparafialny” sklepik charytatywny, w którym dyżurują sobie panie w średnim wieku, mające już trochę więcej czasu. Nie zawsze jednak takie osoby się znajdą. Nie mówiąc o stowarzyszeniu, które chciałoby się tego podjąć.

Moda cyrkularna w mediach społecznościowych

Zaczęło się od grup na Facebooku, w których ludzie informowali o atrakcyjnych rzeczach, zostawionych na śmietniku. Następnie ewoluowało to w oddawanie rzeczy za darmo. Nie tylko ubrań. Czasem ludzie oddają rzeczy warte naprawdę sporo, takie jak praktycznie nowe meble czy sprzęt do ćwiczeń.

Sama w ten sposób oddawałam nieraz choćby ubranka dziecięce. To dobre rozwiązanie dla tych, którzy nie mają czasu wystawiać rzeczy na sprzedaż. Szczególnie że ludzie niekoniecznie chcą kupować. Po co, skoro można mieć za darmo? I ja to rozumiem! To niekoniecznie żerowanie na “chorej curce“, a właśnie moda cyrkularna. I żeby było jasne, raczej nie ma co się łudzić, że w ten sposób zapolujemy na nowego “ajfona”, ale już przy odrobinie szczęścia umeblujemy sobie część mieszkania.

I znów warto porozmawiać o minusach, a właściwie jednym, konkretnym. Sama ostatnie worki dziecięcych ciuchów oddawałam prawie tydzień, bo jedna pani trzykrotnie przekładała termin i nie przychodziła, druga mogła odebrać, ale za dwa dni, trzecia jednak zrezygnowała trzy godziny później i dopiero czwarta w miarę szybko wzięła. To oczywiście nie jest reguła, ale trzeba mieć na uwadze, że czasem człowiek srogo się zirytuje.

Mimo to sądzę, że jest to jeden z najlepszych sposobów na urzeczywistnienie zasad mody cyrkularnej. Bez pośredników, bez prowizji dla różnych aplikacji. Ja oddaję – Ty zabierasz. Do tego jeszcze istnieje “ryzyko” zobaczenia się w realu z kimś interesującym!

Pułapki mody cyrkularnej

No dobrze – omówiliśmy najlepsze sposoby na zachowanie ubrań “w obiegu”. To teraz powiem troszkę o tym, co jest raczej chwytem marketingowym, niż realnym działaniem.

Moda cyrkularna często bywa mylona z minimalizmem czy kupowaniem droższych, „lepszych” ubrań. Ale czy rzeczywiście posiadanie trzech swetrów i ich sezonowa wymiana to ratunek dla planety? No nie. To nie ma znaczenia czy posiadasz w domu hałdę ubrań, czy wszystkie mieszczą się w małej szafce. Chodzi o to, ile średnio kupujesz w ciągu sezonu.

Fot. Licencjodawca

Drugą pułapką jest inwestowanie w drogie marki, które nie zawsze oferują jakość adekwatną do ceny. Jeszcze niedawno mówiło się, że lepiej kupić drożej, szczególnie w małej polskiej firmie, ale za to nosić dłużej. Przyznam, że osobiście mam z tym problem. Oczywiście nie z kupowaniem w polskiej firmie! Warto wspierać swoich.

Coraz częściej jednak słyszę, że ktoś wydał dosłownie “kupę” pieniędzy na drogie buty lub ubrania i dostał kiepską jakość, a w dodatku podczas reklamacji natrafił na schody. Polskie firmy mierzą się również z trudną sytuacją na rynku, co czasem prowadzi do sytuacji, w której po wysłaniu towaru kontakt ze sklepem się urywa. Takich incydentów było w ciągu ostatnich lat niemało. Ostrzegam więc – poza kupowaniem “droższych, a lepszych” warto poszukać opinii o marce. I jeśli mamy wątpliwości, wstrzymać się z zakupem, by nie skończyć z ręką w nocniku.

O tym, że na droższe nie stać każdego, nie będę już wspominać. No i nie jest to moda cyrkularna, bo wprowadzamy w obieg “nowinkę” – co najwyżej z intencją noszenia jej przez lata.

Co działa u mnie?

Po dokonaniu rachunku sumienia stwierdzam, że nawet mogę świecić przykładem.

  1. W sieciówkach bywam rzadko. Za to chętnie odwiedzam ciucholandy realne i wirtualne oraz sklepy charytatywne. Zdarza mi się też czasem inwestować w polskie, dobre jakościowo ubrania.
  2. Nie cierpię wyrzucania ciuchów. Co prawda matczyny styl życia sprawia, że częściej je niszczę, ale innych niż zniszczone raczej nie wyrzucam. Te, z których wyrosły dzieci, podaję dalej lub (rzadziej) sprzedaję.
  3. Zanim kupię, zadaję sobie pytanie: jak to ubranie będzie wyglądało za rok? Czy przypadkiem nie pasuje zbyt mocno do mody sezonowej i za chwilę nie będzie z tego “faszyn from raszyn”? A może jest tak bardzo w moim stylu, że i tak się tym nie przejmę?
  4. Na koniec mały tip, który przyda się każdemu, kto chce na poważnie ograniczyć kupowanie ubrań: bardzo staram się nie kupować nowych przez internet! Dlaczego? Chyba większości z nas zdarzyło się nie trafić z rozmiarem i nie oddać… Bo przecież trzeba znów zapakować, zanieść, pisać maila o zwrot. Za dużo roboty, prawda?
  5. I drugi tip na drugi koniec: unikanie syntetycznych tkanin. Ja wiem, że akryl, poliester i poliamid są zwyczajnie tańsze. I czujemy się w nich tak, że dużo chętniej rzucamy je na dno szafy albo wyrzucamy. Już nie wspomnę o aspekcie ekologicznym, bo poliestrowa bluzka będzie się rozkładać setki lat. A wiecie, ile ich jest na świecie… brr! Naprawdę, zdaję sobie sprawę, że kupno wełnianego swetra leży często poza naszym zasięgiem. Bawełniane już są tańsze, a człowiek nie poci się w nich jak prosiak.

Więc stawiam na tkaniny naturalne i sztuczne. Syntetycznym najczęściej mówię “nie”.

Zmiana myślenia

Moda cyrkularna czasem przychodzi nam łatwo, ale zdarza się, że wymaga kompletnej zmiany myślenia. Życie dziś pędzi, a w tym pędzie często nie zastanawiamy się, czy to, co tak bardzo nam się podoba, rzeczywiście jest warte kupna. Do tego marketingowcy kuszą nas modą okolicznościową: halloweenowa, świąteczna, walentynkowa, wielkanocna – ledwo skończy się jedna, już zaczyna się druga. Każda kusi nowością i odmienną od poprzedniej estetyką. Każda woła: kup najlepiej kilka zestawów!

I oczywiście kupno świątecznego swetra to nie grzech – szczególnie jeśli nie wyrzucamy go po grudniu. Gorzej gdy musimy ich mieć kilka, a w dodatku co roku inne. Po cichu wyrzucamy kubki, bo zwyczajnie w Walentynki kupiliśmy ich tyle, że te świąteczne nie mieszczą się w kuchni.

Moda cyrkularna nie jest przymusem. To codzienne wybory i odrobina refleksji nad tym, co kupujemy i co z tym robimy. W skali “jednoczłowieczej” to zaledwie mały krok… ale czy właśnie od takich małych kroków nie zaczyna się wielka zmiana?

Artykuł Moda cyrkularna – czy da się nie kupować nowych ubrań, a jednocześnie mieć nowe? pochodzi z serwisu Rozkminy Tiny.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Gwiazdy polskiej muzyki zagrają ogromny koncert. Poznaliśmy datę i miejsce
Gwiazdy polskiej muzyki zagrają ogromny koncert. Poznaliśmy datę i miejsce
Warszawa: Stadion jak zielona dżungla. Wraca wielka wyprzedaż roślin
Warszawa: Stadion jak zielona dżungla. Wraca wielka wyprzedaż roślin
Zderzenie dwóch aut nad S8. Jedno spadło z barierek. Sprawca bez uprawnień
Zderzenie dwóch aut nad S8. Jedno spadło z barierek. Sprawca bez uprawnień
Bydgoszcz: Ostatnie Bydgoskie Klasyki Nocą w tym sezonie
Bydgoszcz: Ostatnie Bydgoskie Klasyki Nocą w tym sezonie
Ropczyce: Lekarz podejrzany o branie łapówek od pacjentów
Ropczyce: Lekarz podejrzany o branie łapówek od pacjentów
Głubczyce: Wypłaciła 70 tysięcy zł. Naciągnął ją internetowy amant
Głubczyce: Wypłaciła 70 tysięcy zł. Naciągnął ją internetowy amant
Toruń: Hymn Pomorza. Mosty pamięci i kultury
Toruń: Hymn Pomorza. Mosty pamięci i kultury
Malbork: Trwa przebudowa skrzyżowania na drodze wojewódzkiej 515
Malbork: Trwa przebudowa skrzyżowania na drodze wojewódzkiej 515
Betclic 2. Liga: Olimpia Grudziądz pokonała  Podbeskidzie
Betclic 2. Liga: Olimpia Grudziądz pokonała Podbeskidzie
Stalowa Wola: Kolejny etap remontu budynku dawnego kina Ballada
Stalowa Wola: Kolejny etap remontu budynku dawnego kina Ballada
Czarny Dunajec: 27-latek uszkodził karoserię radiowozu i z nim pozował
Czarny Dunajec: 27-latek uszkodził karoserię radiowozu i z nim pozował
Szebnie: Rowerzysta zderzył się z ciężarówką. Kask uratował mu życie
Szebnie: Rowerzysta zderzył się z ciężarówką. Kask uratował mu życie