Ptak czy motyl? Na łąkach były ich tysiące! Chodzi oczywiście o modraszki
Motyle wielkości dwuzłotowej monety. Niezbyt płochliwe i ładne. Szczególnie samce, których wierzch skrzydeł był w różnych odcieniach lazuru. Samice oszczędzały na kolorach poprzestając na ciemnych, ochronnych barwach. Motyle miały zwyczaj spać jeden obok drugiego na wysokich źdźbłach trawy. Drzemały nanizane niczym paciorki różańca.
Do dzisiaj nie znalazłem sensownego wytłumaczenie, ale korzystałem z ich zwyczajów. Jeśli delikatnie unieść trawę z motylami do góry i oświetlić latarką, widać było szczegóły ubarwienia dolnej powierzchni skrzydełek. Plamki, oczka w różnych kolorach tworzyły niepowtarzalną mozaikę, po której można było bezbłędnie oznaczyć gatunek. I odkryć entomologiczne rzadkości. Obserwacje całkiem bezpieczne dla owadów, ale już dla człowiek nie.
Czas po zachodzie słońca, to pora łowów komarów. Potrafiły spacer zamienić w koszmar. Ale to już było i jak to w refrenie starego przeboju, niestety nie wróci więcej. Wypatrzenie pospolitego kiedyś gatunku modraszka na łące w biały dzień to sukces. Nocą nie ma po co włóczyć się z latarką (doskonale przyciąga komary...) po łące. Od dawna nie znalazłem nawet jednego śpiącego modraszka na trawie. Rolnicza chemia zrobiła swoje.