Jack Daniel i jego tajemnica. Przez 150 lat nikt go nie znał
Mistrz gorzelniczy z czasów niewolnictwa
Nathan Green – znany również jako Uncle Nearest – urodził się około 1820 roku. Przez dużą część życia był niewolnikiem, ale nie takim, który zajmował się tylko pracami fizycznymi. Green był uznanym specjalistą od destylacji whiskey, a jego umiejętności były tak cenione, że właściciele wypożyczali go do różnych gorzelni.
Właśnie wtedy trafił na farmę pastora i gorzelnika Dana Calla w Tennessee. I właśnie tam wszystko się zaczęło. Bo to tam, młody chłopak imieniem Jack Daniel – przyszły twórca słynnej marki – po raz pierwszy zetknął się z tajnikami destylacji.
Jak głosi lokalna tradycja, to właśnie Green miał pokazać mu krok po kroku, jak tworzy się dobrą whiskey. W tym także filtrację przez węgiel klonowy, która dziś znana jest jako Lincoln County Process – kluczowy element charakterystycznego smaku Jack Daniel’s.
Od ucznia do właściciela, od niewolnika do mistrza
Po wojnie secesyjnej Jack Daniel przejął destylarnię Calla i założył własną – pod nazwiskiem, które dziś zna cały świat. Green, już jako wolny człowiek, dalej z nim współpracował. I to nie na byle jakim stanowisku – został pierwszym mistrzem destylacji w zakładzie Daniela. A według dostępnych źródeł – również pierwszym afroamerykańskim mistrzem gorzelniczym w historii USA.
Co ciekawe, więzi między rodzinami Danielów i Greenów trwały przez pokolenia. Synowie i wnuki Greena pracowali w destylarni, a współpraca między ich potomkami trwa do dziś.
Historia, która potrzebowała czasu
Przez dekady postać Greena praktycznie nie istniała w oficjalnej historii marki. Aż do 2016 roku, kiedy to badaczka Fawn Weaver postanowiła przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Dotarła do wielu dokumentów, przeprowadziła dziesiątki rozmów i pokazała, jak ważna była rola Greena w historii Jack Daniel’s.
Dziś jego nazwisko wraca na należne mu miejsce. Firma oficjalnie uznała go za swojego pierwszego mistrza destylacji. Powstała również marka whiskey „Uncle Nearest”, a potomkowie Greena otrzymali wsparcie w formie stypendiów i upamiętniających inicjatyw.
Nie chodzi o rewolucję, tylko o uzupełnienie historii. Nie po to, by coś komuś zabrać – tylko by kogoś dodać.
Ciekawostka na koniec
Jack Daniel zmarł, jak głosi legenda, z powodu… sejfu. Pewnego ranka, zirytowany, że nie może przypomnieć sobie kombinacji, kopnął stalowe drzwi z całej siły. Rana się nie goiła, doszło do zakażenia, a niedługo potem do śmierci. Czy to naprawdę tak było? Nie wiadomo. Ale brzmi jak historia, która doskonale pasuje do upartego i niepokornego Jacka Daniela.