Otyń: Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Otyńskiej skończyło 20 lat

- Nowa Sól nie ma zamku, obiektu takiej klasy, jaki ma Otyń - mówi o walorach gminy Sylwester Filipiak, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Otyńskiej, które skończyło właśnie 20 lat.
Budynki w małym miasteczkuBudynki w małym miasteczku (zdj. ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Pixabay | skitz_cz
Mateusz Pojnar

Mateusz Pojnar: Jaki Otyń się panu marzy za 10 lat?

Sylwester Filipiak: Najważniejsze, żeby pozostawił swoją nazwę i nie dał się łatwo wchłonąć przez Nową Sól. Małomiasteczkowy charakter Otynia to jest skarb. Wydaje mi się, że w tych czasach to szczególna zaleta.

Motocyklista wjechał w pieszego i chciał uciec. Dramatyczne nagranie z Małopolski

Mówi się o nas, że jesteśmy sypialnią Nowej Soli, bo bliskość nowosolskiej strefy przemysłowej sprawia, że przyjeżdża tu dużo ludzi z zewnątrz. Nie chciałbym rozwoju w kierunku nadmiernej industrializacji naszego miasta, tylko raczej pod względem turystycznym.

Nowa Sól nie ma zamku, obiektu takiej klasy, jaki ma Otyń, oraz historii sięgającej tak dawnych czasów. W regionie jest kilka ciekawych obiektów, ale nie będę tu teraz robił reklamy [uśmiech]. Mówiąc serio: zależy mi bardziej na miejscu, w którym żyję i na naszym obiekcie, który moglibyśmy przywrócić do życia.

Do zespołu zamkowo-klasztornego jeszcze wrócimy. Jak powstało stowarzyszenie i dlaczego je założyliście?

Zebrała się grupa ludzi, która chciała zrobić coś dla naszego regionu. Oni tworzyli edukacyjne instytucje i podmioty w Otyniu. Wśród założycieli był m.in. Stanisław Józwa, który żyje do dziś, ale niestety dużo osób z tej grupy już odeszło. Tych, którzy zostali z tamtych czasów, można policzyć na palcach jednej ręki.

Byłem przy zakładaniu stowarzyszenia, w pewnym momencie nastąpiła zmiana pokoleniowa i SPZO słabo działało. Po kilku latach pod przywództwem śp. Sławomira Filipiaka, w 2018 r., reaktywowaliśmy działalność.

I wtedy ruszyliście z kopyta.

Tak, zaangażowali się młodsi ludzie z całego obszaru gminy: choćby z Ługów, Bobrownik, Modrzycy, Zakęcia, Konradowa czy Niedoradza. Chcieliśmy, żeby każda miejscowość miała swojego reprezentanta, który może opowiedzieć o problemach, z jakimi borykają się mieszkańcy.

Ilu macie członków?

Ponad 20 osób.

I czym się zajmujecie, co robiliście w ostatnich latach?

To był intensywny czas. Sławek Filipiak skleił te środowiska, włożył w to dużo wysiłku. Pozwolił nam w swoich pomieszczeniach stworzyć biuro i się rozwijać. Zaczęliśmy mocniej działać.

Na początku najważniejsze było dla nas to, żeby reaktywować statut, przejrzeć go ponownie i dostosować do dzisiejszych czasów.

Poszliśmy w kierunku tego, co robiliśmy i lubimy robić: organizacji wycieczek rowerowych, w turystykę i krajoznawstwo, popularyzację ruchu na świeżym powietrzu. Oczywiście też w integrację mieszkańców i popularyzację miejsc, które są związane z historią Otynia.

Zależy nam, żeby okoliczni mieszkańcy mieli świadomość, jakie skarby są na tej ziemi. Staramy się zachowywać dziedzictwo naszego terenu. I mamy duże ambicje: chcemy powołać i stworzyć Izbę Regionalną.

Pan jest rodowitym otynianinem?

Tak.

No to czym Otyń może się pochwalić?

Udało nam się w ub. niedzielę zorganizować wydarzenie "Barok - odkryj muzykę regionu" i zaprosić prof. Alinę Mądry z Poznania, która bardzo dobrze zna eksponaty pochodzące z Otynia, a mało kto o nich wie. Bardzo nam zależało na tym spotkaniu.

Chodzi o oryginalne rękopisy muzyczne stworzone w Otyniu przez Towarzystwo Jezusowe, które miało swoją kapelę. Trzy instrumenty przetrwały i trafiły do Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu. To violone da gamba i dwa kotły. Tak się szczęśliwie złożyło, że ktoś włożył muzykalia do środka kotła i po jakimś czasie zostały odkryte.

To, że możemy się pochwalić oryginalnymi rękopisami muzycznymi, jest wyjątkowe w skali naszego regionu, województwa, a nawet Polski.

Otyń ma też wspomniany wcześniej dawny klasztor, który popadł w ruinę, ale jest ciekawostką turystyczną i ma potencjał.

Zespół zamkowo-klasztorny jest ewenementem, ma średniowieczną metrykę. Mieliśmy swój zamek obwarowany fosą, a herb miasta został nadany wcześniej, nim otrzymał go Wrocław.

Na przestrzeni lat zmieniali się właściciele, wygląd i funkcje rezydencji. Od drugiej połowy XVII do prawie końca XVIII w. majątkiem rządzili otyńscy jezuici. To była największa rezydencja jezuitów na Dolnym Śląsku.

Co pana zdaniem powinno się teraz stać z tym miejscem? Na rewitalizację potrzeba ogromnych pieniędzy.

Zacznijmy od tego, że to jest tak naprawdę kolebka Otynia. Tutaj miał swój początek. I to jest ważne.

Patrząc na potencjał i skalę budżetu gminy, to jest rzeczywiście zadanie trudne do udźwignięcia, ale mamy przykład sąsiadów z Zatonia. Tam pieniądze znalazły się w urzędzie miasta, ale żeby się znalazły, na początku bardzo ważne było zaangażowanie lokalnej społeczności. Społecznicy zainteresowali się pałacem. Odkryli go na nowo: oczyścili teren ze śmieci, gałęzi, udrożnili ścieżki. Wszystko po to, by ludzie, którzy tam przyjeżdżają, mogli cieszyć się urokiem tego miejsca.

A my mamy przepiękny dziedziniec, którego Zatonie nie posiada. U nas jest cudowny duży platan, który rozkłada swoje gałęzie praktycznie na cały teren dziedzińca.

Chcielibyśmy uratować nasz zabytek. Sprawić, by czynnik społeczny zadziałał, bo nie wystarczy tylko wydać pieniądze. Jeżeli ludzie nie będą się utożsamiali z tym miejscem, to czeka je dalsza destrukcja. Musi się coś dziać, trzeba zadziałać. I musi być pomysł.

Drogę, na którą weszliśmy, będą rozbudowywać następne pokolenia po nas. Ale najlepszym rozwiązaniem na tę chwilę jest odbudowa budynku bramnego, czyli najstarszego elementu założenia. Zainstalowanie wody, prądu, zrobienie biura, zaplecza, toalet. Oprócz tego wyremontowanie kaplicy przykrytej oryginalnym sklepieniem - może tam powstać sala, w której odbywałyby się takie koncerty, jak nasz niedzielny w sanktuarium, w którym zagrali muzycy Arte dei Suonatori. Zagościłyby w zamku brzmienia sprzed kilkuset lat.

Do tej pory są tam piwnice, które mogłyby stać się np. piwnicami winiarskimi. Dziedziniec z pięknym platanem mógłby stać się klejnotem tego przedsięwzięcia.

Tworzycie też Lubuskie Święto Roweru. W tym roku odbyła się siódma edycja.

To jest promocja walorów turystycznych, ale i historycznych okolicy. Na naszym terenie znajdowała się kiedyś fabryka rowerów Edelweiss. Łączymy te dwa elementy.

Historia fabryki jest bardzo ciekawa.

Powstała pod koniec XIX w., założył ją Paul Decker senior. Nie znaliśmy tak dobrze tej historii, dopóki nie nawiązaliśmy kontaktu z rodziną dawnych właścicieli, która mieszka w Monachium i opowiedziała nam o fabryce, udostępniła dokumenty.

Edelweiss powstał w 1896 r. Wtedy zaczęły się tutaj pojawiać pierwsze rowery i maszyny do szycia z fabryki. Na początku tworzyli przy tzw. Placu Zamkowym - tu na rogu, niedaleko Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju, w małym przydomowym warsztacie.

Firma zmieniała swoją nazwę i asortyment, który oferowała. Był epizod, w którym dużo handlowali i próbowali produkować motory i samochody, ale ta idea szybko zanikła.

Szlagierowym produktem były jednak rowery. Stanowiły dwie trzecie produkcji, reszta to były wspomniane maszyny do szycia.

I wy te rowery i maszyny macie u siebie?

Udało nam się je ściągnąć. Trafiały kiedyś do klientów w Niemczech i w całej Europie.

Dlaczego to ważne, żeby kultywować takie historie, opowiadać o nich? Bo ktoś powie, że to rozdział niemiecki miejscowości i nie warto go otwierać.

Wiele razy spotkałem się z podobnym podejściem. Ludzie mnie o to pytają, niektórzy twierdzą, że to jest nowa germanizacja.

Przykład? Z pomnika żołnierzy I wojny światowej w Bobrownikach pozostały trzy bryły. Mieszkańcy nie są przekonani do tego, żeby go odnowić i ustawić na pierwotne miejsce. Przy niewielkich działaniach mógłby wrócić do krajobrazu miejscowości, stanowiłby ważny turystyczny element dla ludzi, którzy do nas przyjeżdżają i pytają o historię, o ciekawe miejsca opowiadające o tożsamości.

Możemy się zarzekać, że tak nie było, ale tutejsi mieszkańcy, jak i całej okolicy, przyszli tutaj na coś, co było gotowe, gdzie mieszkali ludzie. Odkładając na bok ideologię i religię, wytyczali tutaj drogi, studnie, pola, wały przeciwpowodziowe, domy, kapliczki, pomniki. Nie da się od tego uciec. Mamy zniszczyć przydrożną kapliczkę dlatego, że została zrobiona przez Niemców?

To nie jest germanizacja na nowo, tylko odkrywanie historii i dziedzictwa, które wzbogaca okolicę i nas samych.

Jakie macie plany na przyszłość?

Mamy zamiar przygotować publikację dotyczącą otyńskich muzykaliów, naszego niedzielnego wydarzenia, jezuitów i ich ostatniego superiora, który zarządzał majątkiem w Otyniu. I promować także inne miejscowości: koncert muzyki dawnej mógłby podróżować do innych miejsc w powiecie. Wyjdźmy poza Otyń.

Wydarzenie sprzed kilku dni traktujemy jako fundament pod większą całość. Chcielibyśmy, żeby prof. Mądry i Arte dei Suonatori odwiedzili nas ponownie za rok, może za dwa lata? Liczymy, że tej klasy prelegenci i muzycy będą do nas przyjeżdżać jak najczęściej, żeby rozsławiać muzykę baroku w okolicy.

Nowe Miasteczko wcześniej zaczęło promować muzyką dawną i postanowiliśmy nawiązać kontakt z burmistrzem w tej sprawie. Być może w przyszłości połączymy nasze siły, by ten rodzaj muzyki mógł stać się perełką regionu.

Czyli chcecie poszerzyć swoją działalność, otwieracie się na nową współpracę?

Zdecydowanie. Rozmawiamy z wójtami, burmistrzami, prezydentami, którzy swoim działaniem nadają nowy rytm, dają regionowi nowy oddech.

Chcemy połączyć tę energię, wypracować model kooperacji, który może ciekawie się rozwijać i być przykładem dla regionu. Zresztą mamy już pewne doświadczenia z Lubuskiego Święta Roweru.

Wybrane dla Ciebie
Lubienia: Nielegalny transport ziemniaków zatrzymany. Szokujące braki w dokumentacji
Lubienia: Nielegalny transport ziemniaków zatrzymany. Szokujące braki w dokumentacji
Katarzynka 2025. Parada tramwajów przejedzie przez Poznań. Sprawdź, co i kiedy wydarzy się w mieście
Katarzynka 2025. Parada tramwajów przejedzie przez Poznań. Sprawdź, co i kiedy wydarzy się w mieście
Wyłączenie schronów spod prawa zamówień publicznych przyspieszy wydawanie pieniędzy. Mówi o tym wiceszef MSWiA
Wyłączenie schronów spod prawa zamówień publicznych przyspieszy wydawanie pieniędzy. Mówi o tym wiceszef MSWiA
Te ustawienia w telefonie rozładowują baterię. Wyłącz je, aby wydłużyć czas pracy smartfonu
Te ustawienia w telefonie rozładowują baterię. Wyłącz je, aby wydłużyć czas pracy smartfonu
Firmy kuszą dużą grupę Polaków. Państwo już dofinansowuje im pensje
Firmy kuszą dużą grupę Polaków. Państwo już dofinansowuje im pensje
Wyższe opłaty to za mało - miała być ustawa ws. najmu krótkoterminowego. Samorząd i Unia Europejska czekają, a rząd zwleka
Wyższe opłaty to za mało - miała być ustawa ws. najmu krótkoterminowego. Samorząd i Unia Europejska czekają, a rząd zwleka
Koszalin: Jak wypada w rządowym projekcie Strategii Rozwoju Polski do 2035 roku?
Koszalin: Jak wypada w rządowym projekcie Strategii Rozwoju Polski do 2035 roku?
Lublin: Drogowcy weszli na ul. Glinianą. Zmiany dla kierowców
Lublin: Drogowcy weszli na ul. Glinianą. Zmiany dla kierowców
Bydgoszcz: Śmiertelny wypadek na Grunwaldzkiej. Z taką prędkością jechał kierowca porsche
Bydgoszcz: Śmiertelny wypadek na Grunwaldzkiej. Z taką prędkością jechał kierowca porsche
Toruń: Wielka kontrola drzew. Kasztanowce i dąb pod lupą ekspertów
Toruń: Wielka kontrola drzew. Kasztanowce i dąb pod lupą ekspertów
Gorzów Wlkp.: Nowy program. Pieniądze na remont mieszkania, które sam wybierzesz
Gorzów Wlkp.: Nowy program. Pieniądze na remont mieszkania, które sam wybierzesz
Technologie, automaty i roboty. A rolnik i tak musi wstać o 5 rano
Technologie, automaty i roboty. A rolnik i tak musi wstać o 5 rano