Piernik Kasztelan Biecki z Libuszy promuje Gorlickie nawet w Manchesterze. Zajadają się nim w stolicy polskiego piernika, czyli w Toruniu
Gdy zapytać bieczan, czy gorliczan o piernik kasztelański, to każdy pamięta go inaczej, ale wszyscy są zgodni: miał w sobie coś niepowtarzalnego. Korzenne przyprawy czuć było przez opakowanie, czekoladowa polewa była gruba i chrupiąca, a śliwkowe powidło miało się ochotę wyjadać palcem. Po tym jak Kasztelanka zaprzestała produkcji i ostatecznie zakład został zamknięty, pozostały jedynie wspomnienia o przysmaku.
Znaleźli smak bieckiego piernika
Po latach do tematu wrócił Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza. I ogłosił konkurs "Szukamy smaku bieckiego piernika". Udział w nim wzięły między innymi Polskie Piekarnie. Iwona Rudek, właścicielka tychże nie ukrywa, że mimo iż miała oryginalną recepturę, droga do idealnego smaku łatwa nie była.
- Chodziło głównie o ciasto, z którego był wypiekany piernik. W pierwotnym przepisie dominowała tam mąką żytnia, przez którą piernik był twardszy - wspomina. - Nasze ciasto ewoluowało wraz z tym, jak kosztowali je pracownicy, rodziny, aż w końcu klienci. Wszyscy oni mogli mówić o swoich spostrzeżeniach - dodaje.
Tym sposobem, po próbach i modyfikacjach powstało ciasto idealne, które odpowiadało wszystkim. Zanim trafi do pieca, leżakuje co najmniej trzy tygodnie w drewnianych dzieżach. Przez ten czas składniki mieszają się ze sobą, a słodycz karmelizuje. Unoszący się zapach, przywodzi myśl o świętach...
Powidło tylko ze śliwek
Kolejnym wyzwaniem było już tylko (albo aż) powidło. Owszem, na rynku go nie brakuje, ale doskonałe ciasto wymaga takiego samego nadzienia. Wiadomo, że powidło powidłu nie jest równe, mimo iż każdy przetwórca zarzeka się, że jego produkt jest w stu procentach naturalny.
- Nam chodziło o powidło, które byłoby czysto śliwkowe - wspomina właścicielka. - I w końcu udało się je znaleźć - dodaje.
Piernik Kasztelan ma trzy warstwy ciasta i dwie owego powidła. Gdy wszystko jest już gotowe - wypieczone, przełożone i pokrojone, trafia do maszyny pełnej płynnej czekolady. Po kilku minutach "wyjeżdża" gotowa pachnąca porcja.
Kasztelan w Manchesterze
Gdy Iwona Rudek zaczynała przygodę z piernikiem, pewnie nie przypuszczała, że będzie to jeden z tych produktów, którymi będzie można się pochwalić daleko poza Gorlickiem.
- Wysyłamy go między innymi do Kołobrzegu, ale też do polskiej stolicy piernika, czyli do Torunia - mówi z zadowoleniem. - Libuskim Piernikiem Kasztelanem zajadają się także w Manchesterze - dodaje.
Dążenie do smaku idealnego wyniosła z domu. Przygodę z kuchnią i gotowaniem zaczęła jako mała dziewczynka w domu rodzinnym.
- Mama pozwalała się nam bawić w kuchni - opowiadała nam. - Pamiętam, że razem z siostrami strasznie tam bałaganiłyśmy, ale właśnie te zabawy sprawiły, że już jako mała dziewczynka, upiekłam swoje pierwsze ciasto. Może nie było idealne, ale było moje. Pieczenie i gotowanie stawało się dla mnie pasją, więc po maturze wybrałam kierunek studiów związany z żywieniem - dodaje.