Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy KWP Lublin: Nad wodą gubi nas brawura, alkohol i chęć popisania się
Na jakich zadaniach policjanci skupiają się szczególnie w okresie letnim?
W sezonie wakacyjnym szczególną uwagę poświęcamy bezpieczeństwu osób wypoczywających nad jeziorami. Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie co roku cieszy się dużym zainteresowaniem turystów. Wzmożone siły policyjne kierowane są również do Kazimierza Dolnego, położonego nad Wisłą, gdzie często dochodzi do różnych zdarzeń. W rejonie Zamościa są to okolice Nielisza, Krasnobrodu i całe Roztocze – tereny te wymagają zwiększonej liczby patroli.
Największą popularnością w naszym regionie cieszy się Jezioro Białe. W okresie letnim kierujemy tam dodatkowe siły z oddziałów prewencji. Dla funkcjonariuszy wynajmujemy lokale, zazwyczaj są to hotele, gdzie przebywają przez tydzień, po czym następuje ich rotacja. Ich zadaniem jest wspieranie miejscowych policjantów, którzy równolegle muszą dbać o bezpieczeństwo mieszkańców. Taki system funkcjonuje w naszym województwie od lat.
Dodatkowe patrole pojawiają się również nad innymi jeziorami. Tam funkcjonariusze nie są zakwaterowani na miejscu, lecz codziennie dojeżdżają i pracują zmianowo aż do późnych godzin nocnych. To właśnie wtedy najczęściej dochodzi do interwencji, zwykle związanych ze spożywaniem alkoholu przez osoby wypoczywające nad wodą.
Czy policjanci współpracują z innymi służbami?
Tak, zdarza się, że patrole wodne pełnimy wspólnie ze strażakami. Zarówno my, jak i straż pożarna dysponujemy łodziami, a wspólne patrole umożliwiają efektywne działanie w załodze dwuosobowej. Jedna osoba nie jest w stanie jednocześnie udzielić pomocy i zadbać jeszcze o łódź. Wspólne działania przynoszą bardzo dobre efekty.
Czy z perspektywy ostatnich lat widać zmianę w sposobie, w jaki Polacy wypoczywają? Czy zachowujemy się bezpieczniej?
To zależy. W ubiegłym sezonie w naszym województwie odnotowaliśmy dziesięć ofiar śmiertelnych w wodzie. To mniej niż w poprzednich latach, kiedy bywało, że liczba ta przekraczała 20 osób. Dla porównania, w ubiegłym roku w wakacje na drogach zginęło 25 osób, więc te liczby bywają porównywalne.
Co nie działa? Niestety, nie działają nasze apele szczególnie do mężczyzn. W poprzednim sezonie wszystkie ofiary utonięć to byli mężczyźni. W poprzednich latach odsetek ten wynosił 80–90 procent. Co nas gubi? Brawura, alkohol, środki odurzające i chęć popisania się. Innym lub samemu sobie. „Ja nie dam rady? Dam radę!” – takie myślenie często kończy się tragicznie.
Kobiety zachowują się ostrożniej?
Tak, zazwyczaj kobiety są bardziej rozważne i przewidywalne. Jeśli nawet wypiją alkohol, albo po prostu wiedzą, że nie potrafią dobrze pływać, to wchodzą do wody jedynie na bezpieczną głębokość. Spacerują brzegiem, zanurzając się maksymalnie do głębokości nóg, i wracają na ląd.
Natomiast mężczyzna, nawet jeśli nie umie pływać, po alkoholu często nabiera złudnego przekonania, że jest inaczej. To bardzo niebezpieczne. Dlatego apelujemy: jeśli planujemy korzystać z wody i pić alkohol – róbmy to we właściwej kolejności. Najpierw kąpiel, zabawa w wodzie, a dopiero potem, jeśli już musimy, alkohol. Nigdy odwrotnie. W przeciwnym razie zabawa może zakończyć się tragedią.
W przeszłości wiele mówiło się o skokach do wody na głowę. Czy dziś to nadal problem?
Na szczęście takich przypadków jest już znacznie mniej. Ludzie są bardziej świadomi zagrożeń. Dawniej takie skoki często kończyły się ciężkimi urazami, człowiek zostawał inwalidą.
Jednak wciąż dużym zagrożeniem są kąpiele w rzekach. Nurt rzeki jest zmienny, w jednym miejscu spokojny, w innym bardzo silny. Jeśli trafimy na silniejszy, może się okazać, że nie damy sobie rady.
Dwa lata temu w Puławach, w czasie upalnego dnia, rodzina wypoczywała nad rzeką. Kilkunastoletni chłopiec zaczął tonąć. Pomoc ruszyła natychmiast, ale mimo wysiłków ludzie nie dali rady go utrzymać i uratować. Dlatego apelujemy: rzeki nie są miejscem do kąpieli. Można się w nich schłodzić, zamoczyć nogi, ale nie należy wchodzić głębiej ani tym bardziej pływać.