Dzień, w którym Poznań staje się wielką sceną. Rozpoczyna się Malta Festival
Rozpoczyna się Malta Festival, a to oznacza jedno – ulice Poznania znowu ożyją. Miasto zamieni się w scenę, pełną nie tylko miłośników teatru, lecz także przypadkowych przechodniów, którzy akurat zdecydują się zatrzymać i obejrzeć spektakl pod gołym niebem. To wyjątkowy moment, kiedy teatr przestaje być zarezerwowany dla zamkniętych sal, miękkich foteli i tych z biletem w ręku – i wkracza prosto na ulice. A co za tym idzie? Nieprzewidywalność. Totalna, czasem zaskakująca nawet dla samych aktorów.
- Scena plenerowa jest dużym wyzwaniem dla aktorów, dlatego że nigdy do końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się wydarzy - może np. Na scenę wbiec pies, albo czasami spontanicznie widzowie przyłączają się do akcji teatralnej, może też spaść deszcz. Różnego rodzaju nieprzewidywalne działania w trakcie spektaklu mogą się wydarzyć i aktorzy przygotowując to przedstawienie muszą wiedzieć jak wtedy reagować. Wielokrotnie mieliśmy bardzo różne, czasami zaskakujące i trudne do uwierzenia sytuacje. Za czasów, kiedy występowałem jako aktor i graliśmy “Giordano” w jednym z małych miasteczek, wręczono mi petycję w sprawie mieszkania, na które czekał bardzo długo i ponieważ zobaczył władcę na tronie, to postanowił to wykorzystać - opowiada Paweł Szkotak, reżyser i dyrektor Teatru Biura Podróży.
Więcej obrazu, mniej słów
Ale teatr plenerowy to nie tylko improwizacja i elastyczność. To także inne niż w teatrze "pod dachem" podejście do samej opowieści.
- W teatrze plenerowym na pewno przywiązuje się większą wagę do obrazu i działań scenicznych, a mniejszą do słów, dlatego że słowa będą z natury rzeczy mniej słyszalny w przestrzeni otwartej - tłumaczy reżyser.
Demokratyczny jak nigdy – teatr dla każdego
Coś jeszcze się zmienia: publiczność. Różnorodna, nieskrępowana, przypadkowa i oddana zarazem. Dostępność tego typu sztuki sprawia też, że na placach, ulicach czy innych miejscach w plenerze, gdzie wystawiany jest spektakl gromadzą się różni ludzie. Fascynaci teatru mieszają się z tymi, którzy znaleźli się tam przypadkiem. Na chwilę stają się wspólnotą – zjednoczeni przez sztukę.
- Teatr plenerowy jest teatrem bardzo demokratycznym, ponieważ jest otwarty, najczęściej niebiletowany, a wśród widowni znajdują się bardzo różni ludzie - i teatromanii, i ci, którzy w ogóle do teatru normalnie nie chodzą, ludzie w różnym wieku, o różnym statusie społecznym. W tym sensie jest to bardzo ciekawe doświadczenie - dosyć rzadkie, ale myślę, że bardzo potrzebne - zbudowania wspólnoty na tę godzinę przedstawienia. Widzowie czują się też dużo swobodniej w takim teatrze niż w teatrze, do którego muszą kupić bilety i zasiąść w czerwonym, pluszowym fotelu - mówi Paweł Szkotak.
Tam, gdzie nie znano słowa "teatr"
Bywa też, że teatr plenerowy dociera tam, gdzie nikt nie słyszał o aktorach, scenach czy spektaklach. Szkotak miał okazję wystawiać spektakl przed takką publicznością.
- Są kraje, w których tradycja teatru plenerowego jest bardzo świeża, albo prawie jej nie ma. Graliśmy też często w takich miejscach w Polsce i za granicą, w których teatr nie funkcjonuje. Raz nawet zdarzyło się nam w obozie uchodźców palestyńskich grać spektakl. Dla tych ludzi byliśmy pierwszym teatrem w życiu, oni nawet w swoim języku nie znali słowa “teatr”. Kiedy próbowaliśmy im wyjaśnić co robimy i kim jesteśmy, to dogadaliśmy się w ten sposób, że jesteśmy trochę jakby cyrkiem, ale bez zwierząt - mówi Szkotak.
Od spontaniczności do spektakularności
Podejście widzów do spektakli plenerowych zmieniało się jednak przez lata. Publiczność przeszła transformację tak samo jak Polska. Teatr Biuro Podróży rozpoczął działalność w 1988 roku – jeszcze przed politycznym przełomem. Wtedy teatr na ulicy był czymś niezwykłym, prawie rewolucyjnym. Dziś – to już inny świat. W jednej z rozmów z “Głosem” Michał Merczyński, pomysłodawca Malta Festival, wspominał, że kiedyś wyjście na ulicę kojarzyło się z manifestacją, a teatr plenerowy był czymś niespotykanym. Teatr był oknem na świat dla poznaniaków.
- Kiedy zaczynaliśmy, to w Polsce przestrzeń publiczna ciągle nie była oswojona, tak jak dzisiaj. Zaczynaliśmy jeszcze przed wielką zmianą polityczną, kiedy w ogóle inaczej się funkcjonowało w takiej przestrzeni otwartej. W związku z tym ludzie niesłychanie spontanicznie, na ogół bardzo pozytywnie reagowali na fakt taki, że przyjeżdża do nich teatr. A my jeździliśmy często do małych miasteczek, gdzie pół miasteczka wychodziło na plac, siadali na drzewach, żeby oglądać spektakl. Ale graliśmy tez oczywiście w dużych miastach i metropoliach – Nowy York, Londyn, Paryż, Berlin itd. Zwiedziliśmy wszystkie kontynenty i zagraliśmy w ponad 60. Krajach. Ale myślę, że to co się zmieniło w Polsce, to to, że widz, który ogląda przedstawienia plenerowe oczekuje czegoś bardziej spektakularnego. Myślę, że te lata, kiedy przyjeżdżały tu spektakle z całego świata, pokazywały spektakle – one temu widzowi maltańskiemu dały rozeznanie w tym, co się dzieje w teatrze w Polsce i na świecie - mówi Szkotak.
Nowa "Burza", nowe czasy, nowe zakończenie
Teatr też ewoluował i sięga po różnorodne tematy, a nawet własne reinterpretacje znanych dzieł. W tym roku podczas Malta Festival, Teatr Biuro Podróży zaprezentuje swoją wersję “Burzy” Szekspira. Co ciekawe, w postać Prospera wcieli się kobieta. Co może wzbudzać pewne kontrowersje. Popularnym jest ostatnio przerabianie kultowych tekstów lub ich reinterpretacja. Przykładów nie trzeba szukać daleko – popularna wokalistka Sanah, wykorzystuje w swojej twórczości teksty wieszczów, a także Wisławy Szymborskiej. Jedni twierdzą, że to źle - inni – jak zapytany przez nas sekretarz poetki – prof. Michał Rusinek - uważa, że w ten sposób sztuka może trafić do większej liczby osób, które normalnie nie sięgałyby po oryginał. Zdanie Rusinka podziela nasz rozmówca, Paweł Szkotak.
- Myślę, że Szekspir jest ciągle żywy, bo dorastają kolejne pokolenia twórców, którzy próbują go na nowo interpretować. To jest rzeczywiście poważna nie tylko zmiana obsadowa, ale też reinterpretacja. Jeżeli Prospera jest kobietą i ucieka na wyspę ze swoją córką, a ucieka przed swoim bratem, czyli postacią męską, to od razu widzimy, że to napięcie męsko-żeńskie jest jedną z głównych osi interpretacyjnych tego spektaklu. Jest to historia bardzo ciekawa, bo to jeden z ostatnich tekstów Szekspira. My o tej “Burzy” myśleliśmy przez kilka lat, nie zabieraliśmy się do niej, bo w zasadzie ona kończy się wybaczeniem, aa czasy, w których żyjemy, to nie są czasy wybaczania. Żyjemy w czasach walki i czasach wojny. Choć już nie mogę doczekać się lepszych czasów i postanowiłem zreinterpretować tę burzę, przedstawiając zupełnie inne zakończenie - mówi reżyser, Paweł Szkotak.
Ten i wiele innych spektakli można będzie zobaczyć w Poznaniu już niebawem podczas Malty. Więcej informacji na temat programu festiwalu można znaleźć na stronie internetowej "Głosu Wielkopolskiego".