Paweł Mąciwoda z Wieliczki zawsze marzył, żeby grać na wielkich scenach. Dzisiaj jest basistą legendarnej grupy Scorpions

Nasz człowiek w Scorpionsach – Paweł Mąciwoda. Po raz kolejny basista z Wieliczki wystąpi ze swymi niemieckimi kolegami w środę 18 czerwca w krakowskiej Tauron Arenie. Fani na pewno przygotują mu tak jak poprzednio gorącą owację.
Koncert zespołu Scorpions na PGE NarodowymPaweł Mąciowoda trafił do rockowego panteonu z Wieliczki
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Aleksy Witwicki
Paweł Gzyl
  • Koncert zespołu Scorpions na PGE Narodowym
  • Koncert zespołu Scorpions na PGE Narodowym
  • Koncert zespołu Scorpions na PGE Narodowym
  • Koncert zespołu Scorpions na PGE Narodowym
[1/4] Scorpions są stałymi gośćmi na koncertach w Polsce - w Krakowie zagrają po raz trzeci Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Aleksy Witwicki

Gitara od ojca

Urodził się w Krakowie, ale wychowywał w Wieliczce. Zajmowała się nim głównie babcia, bo mama ciężko pracowała, żeby utrzymać niepełną rodzinę. W domu chłopaka grała często muzyka, przede wszystkim klasyczna i folklor. To były lata 70. – jego starsi koledzy z osiedla słuchali wtedy Pink Floyd, więc i on zainteresował się rockiem progresywnym. Prawdziwe objawienie przeżył, kiedy znajomy puścił mu nagrania Black Sabbath. Wtedy zachwycił się ciężkim graniem o piekielnej otoczce. Nic dziwnego, że mając czternaście lat, chwycił za gitarę basową.

- Mój ojciec grywał z krakowskim zespołem jazz-rockowym Laboratorium. W 1972 roku odłączył się jednak od nich. Wcześniej miał też zespół w Wieliczce, nazywali się Tytani i mój ojciec grał wtedy na fortepianie. Występowali na zabawach i potańcówkach. Kiedyś przyniósł mi gitarę. Pamiętam ten dzień - piękna, czerwona, choć polska, dlatego nie była taka dobra technicznie. Byłem tak zafascynowany magią muzyki, że nie mogłem się już od niej oderwać – mówi.

Po podstawówce Paweł trafił do VIII LO w Krakowie. Choć mama i babcia nie były tym zachwycone, chciał dalej rozwijać swą muzyczną pasję. To zaprowadziło go do Dworku Białoprądnickiego, w którym w latach 80. swoje próby miało wiele jazzowych i rockowych kapel. Tam docenił jego umiejętności Piotr Marek – charyzmatyczny lider zespołu Düpą, który królował wówczas w krakowskim undergroundzie. Nadał mu pseudonim „Bejbi” i zaangażował do swego projektu. W efekcie Paweł liznął zupełnie innej muzyki – mrocznego post-punka o prowokacyjnym charakterze.

Od jazzu do rocka

W 1985 roku Piotr Marek popełnił samobójstwo. Wtedy grupa Düpą przeistoczyła się w Püdelsów. Znalazło się w nich i miejsce dla Pawła. Młody basista pojechał z zespołem do Jarocina, gdzie zirytowani rastamani obrzucili go pomidorami za prześmiewczy utwór „Rege kocia muzyka”. Püdelsi spodobali się jednak dziennikarzom i zdobyli ich nagrodę. To pomogło im rok później nagrać płytę „Bela Pupa” z piosenkami Düpą, na której zaśpiewała Kora. Paweł nie ograniczał się już wtedy do rocka i grał również z cenioną formacją jazzową Little Egoists.

Kiedy w Polsce upadła komuna, basista z Wieliczki postanowił spełnić swe marzenie o graniu na Zachodzie i zabrał się z Urszulą i jej zespołem do USA. Tam zaliczył prawdziwą szkołę życia. Mieszkał najpierw na Florydzie, a potem w Nowym Jorku, grał w niezliczonej ilości zespołów, wykonując zarówno jazz, jak i rocka. U boku miał czasem kompletnych amatorów, a kiedy indziej uznanych instrumentalistów. Raz powodziło mu się lepiej, raz gorzej, zbierał jednak cenne doświadczenia, które już niebawem miały mu przynieść upragniony sukces.

- Grałem już chyba wszystkie gatunki muzyczne. I świetnie odnajduję się w każdym z nich. Może dlatego, że zaczynałem od jazzu. To chyba najbardziej zaawansowany harmonicznie i melodycznie gatunek. Stąd przejście do rocka było dla mnie dość łatwe. Rock wymaga bardziej ekspresji niż techniki, choć są zespoły rockowe świetne pod względem technicznym, jak Queen czy Pink Floyd. Poza tym, jestem zodiakalną Rybą, a zatem lubię zmiany, mieszanie ze sobą ekstremalnie odmiennych światów – tłumaczy.

Spełnione marzenie

Pod koniec lat 90. polski muzyk postanowił wrócić do kraju. Tutaj czekało go najpierw granie z TSA, a potem z Oddziałem Zamkniętym. Szybko okazało się jednak, że oba zespoły targane są personalnymi konfliktami i nie uda się im powtórzyć ich sukcesów z wcześniejszej dekady. Był rok 2003 i Wojtek Pogorzelski z Oddziału Zamkniętego zarekomendował Pawła Aleksowi Malkowi, Polakowi, pracującemu dla Scorpionsów, którzy właśnie poszukiwali nowego basisty. I tak, Paweł Mąciwoda zostawił Wieliczkę i wyruszył do Hanoweru na przesłuchanie.

- Jak tylko dostałem informację, że mam lecieć na przesłuchanie do Niemiec, czułem, że zostanę wybrany właśnie ja. Nie wiem dlaczego, ale tak było. Czułem, że po tylu latach, a grałem już wtedy ponad dwadzieścia, to jest dla mnie strzał w dziesiątkę. Wymarzony. Wyczekiwany. Już pierwsze spotkanie wywarło na mnie ogromne wrażenie. Rudolf (Schenker) i Klaus (Meine), którzy są w Scorpionsach od początku, czyli od połowy lat 60., okazali się bardzo przystępni. Normalni, jeśli można w ogóle tak powiedzieć o artystach tego pokroju. Ja pewnie też spisałem się nie najgorzej, skoro ponownie zadzwonili – wspomina.

I stało się: polski basista z Wieliczki został muzykiem legendarnej grupy hardrockowej z Niemiec. W efekcie z miesiąca miesiąc wszedł na inny poziom funkcjonowania: jego codziennością stały się światowe trasy koncertowe, nagrania w najlepszych studiach i spotkania ze światowej sławy muzykami. Początkowo Paweł był trzymany na dystans – ale z czasem został uznany za pełnoprawnego członka Scorpions. Do dziś nagrał z zespołem sześć studyjnych albumów. Kiedy w 2016 roku zespół po raz pierwszy wystąpił w Krakowie, na Tauron Arenie pojawił się napis „Paweł, witaj w domu!”.

- Dzięki temu, że gram w Scorpions przede wszystkim dużo podróżuję. Niektóre trasy trwały po dziewięć czy dziesięć miesięcy. Praktycznie nie miałem więc życia prywatnego. Ciągle tylko samoloty i hotele. Owszem, koncert trwa tylko dwie godziny, ale żeby na niego dotrzeć trzeba czasem aż dwa dni. Z drugiej strony współpraca ze Scorpions jest dla mnie ogromną satysfakcją. Zawsze przecież marzyłem, żeby grać na wielkich scenach w znanym zespole. Poza tym, moi niemieccy koledzy okazali się wspaniałymi ludźmi, prawdziwymi dżentelmenami, pozostającymi jakby „obok” tego całego show-biznesu – podkreśla.

Życie na trzeźwo

Podczas ponad dwóch dekad spędzonych przez Pawła w Scorpions nie brakowało też rockandrollowych uciech – i polski muzyk dał się im początkowo ponieść. Z czasem zauważył jednak, że w jego życiu za dużo jest alkoholu. W 2013 roku poszedł na pierwsze spotkanie Anonimowych Alkoholików i przyznał, że się uzależnił. Od tamtej pory jest trzeźwy i smakuje życie na nowo. Pomaga mu w tym żona Agnieszka, z którą wychowuje w Wieliczce dwoje dzieci. Kiedy ma przerwę w aktywnościach Scorpions i wraca do Polski, gra w obecnym składzie TSA. Nic dziwnego, wszak Marek Piekarczyk mieszka w Bochni i jest niemal jego sąsiadem.

- Spędzam w domu każdą wolną chwilę. Wieliczka to miasteczko bardzo przyjazne turystom. A Kraków to mój drugi dom. Buszujemy i bywamy tam, kiedy chcemy. Odwiedzamy miejsca bliskie naszym sercom, przyjaciół, muzyków, idziemy na Wawel, naładować siły przy czakramie, do kawiarni, na obiad. W lecie kupujemy książki od starszego pana na Plantach, siadamy na ławce i pod kasztanami czytamy je. W Krakowie, mieście artystów, przepełnionym 750-letnią tradycją, unosi się duch Genius Loci i to on nas prowadzi - podkreśla.

Wybrane dla Ciebie

Rozbój w Słupsku. Policja zatrzymała trzy osoby
Rozbój w Słupsku. Policja zatrzymała trzy osoby
Pijany woźnica w Ludwinie. Z ponad trzema promilami tak powoził końmi, że szły całą szerokością drogi
Pijany woźnica w Ludwinie. Z ponad trzema promilami tak powoził końmi, że szły całą szerokością drogi
Warszawa. Wypadek dwóch BMW na Mokotowie. Jedna osoba w szpitalu
Warszawa. Wypadek dwóch BMW na Mokotowie. Jedna osoba w szpitalu
Nadleśnictwo Bełchatów zaprosiło na Piknik Rodzinny "Czas w Las", który odbył się w Szkółce Leśnej Borowiny w miejscowości Podwódka
Nadleśnictwo Bełchatów zaprosiło na Piknik Rodzinny "Czas w Las", który odbył się w Szkółce Leśnej Borowiny w miejscowości Podwódka
Powiatowy Dzień Seniora w powiecie krakowskim. Zabawa i integracja z troską o osoby starsze, żeby żyło im się lepiej
Powiatowy Dzień Seniora w powiecie krakowskim. Zabawa i integracja z troską o osoby starsze, żeby żyło im się lepiej
VI Krajowe Dni Pola w Bratoszewicach. Podsumowanie wielkiego rolniczego wydarzenia
VI Krajowe Dni Pola w Bratoszewicach. Podsumowanie wielkiego rolniczego wydarzenia
Czterech bardzo szybkie „Myszki” dały zwycięstwo Falubazowi w Częstochowie
Czterech bardzo szybkie „Myszki” dały zwycięstwo Falubazowi w Częstochowie
Zderzenie tramwajów przy wyjeździe z pętli. Oba zostały wykolejone z torów
Zderzenie tramwajów przy wyjeździe z pętli. Oba zostały wykolejone z torów
Dąb Bartek z Zagnańska znów ojcem. Syn dostał imię Kubuś i mieszka w Parku Baranowskim w Kielcach
Dąb Bartek z Zagnańska znów ojcem. Syn dostał imię Kubuś i mieszka w Parku Baranowskim w Kielcach
Nietypowa kontrola prędkości kaliskiej drogówki. Nie uwierzysz, czym jechał!
Nietypowa kontrola prędkości kaliskiej drogówki. Nie uwierzysz, czym jechał!
Łubnica stawia na profilaktykę. Blisko 100 osób skorzystało z bezpłatnych badań i porad specjalistów
Łubnica stawia na profilaktykę. Blisko 100 osób skorzystało z bezpłatnych badań i porad specjalistów
Ruch Chorzów rozpoczął przygotowania do sezonu z nowymi piłkarzami i trenerami. Japończyk został nowym graczem Niebieskich
Ruch Chorzów rozpoczął przygotowania do sezonu z nowymi piłkarzami i trenerami. Japończyk został nowym graczem Niebieskich